Do Wehrmachtu wcielono trzech braci Mierw. Na zdjęciu Alojzy i Wincenty, brakuje Teodora / Archiwum rodzinne
Do Wehrmachtu wcielono trzech braci Mierw. Na zdjęciu Alojzy i Wincenty, brakuje Teodora / Archiwum rodzinne

 

Powstańców spotkał okrutny los. Po zmianie państwowości Polska ich odrzuciła, a po wybuchu drugiej wojny zaczęli prześladować hitlerowcy, którzy mieli tylko jeden cel: zabić.

 

Z inicjatywy jednego z byłych członków sztabu Naczelnej Komendy Wojsk Powstańczych Alfonsa Zgrzebnioka (1891-1937), w 1923 roku powstał Związek Powstańców Śląskich (ZPŚ), którego sieć strukturalna szybko rozprzestrzeniła się po całym polskim Górnym Śląsku. Jedno z licznych kół tego zrzeszenia liczące 40 członków powstało również w gminie Golejów, powiat Rybnik (obecnie dzielnica tego miasta). Założycielem i pierwszym przewodniczącym koła był miejscowy uczestnik powstań i działacz plebiscytowy Teodor Miera (1884-1942), który piastował również urząd naczelnika gminy Golejów. Na podstawie zachowanej dokumentacji z działalności tego lokalnego ugrupowania spróbujemy prześledzić dalsze losy tych, co walczyli o polski Śląsk, konsekwencje tej walki i nadziei związanych z odrodzoną Polską.

Do księgi śmierci

 

Po zmianie państwowości w 1922 roku przez całe 17 lat lud śląski z godnością znosił wszelkie poniżenia, biedę i niedogodności bytowe, które wynikały z nie zawsze zgodnej z oczekiwaniami Ślązaków polityki rządu polskiego i nakładającego się na to ogólnoeuropejskiego kryzysu polityczno-gospodarczego. Ciągła nadzieja na lepsze jutro brutalnie przerwana została 1 września 1939 roku niemiecką nawałnicą, która z wściekłą i przerażającą siłą wdarła się wpierw w granice Polski, by potem ogarnąć cały świat.

Opętańcza zemsta nazistów niemieckich na byłych powstańcach śląskich trwała przez cały okres drugiej wojny światowej. Sukcesywnie aresztowano i wywożono do obozów koncentracyjnych tych, których obejmowała specjalna księga śmierci, tzw. "Sonderfandungsbuch Polen". Był to alfabetyczny wykaz nazwisk Polaków przeznaczonych do internowania względnie likwidacji, pośród których pewne miejsca zajmowali działacze plebiscytowi, organizatorzy powstań i animatorzy polskości ziemi śląskiej. Wielu z nich szukało schronienia na Wschodzie, gdzie wpierw trafiali do sowieckich obozów jenieckich, by potem w leśnej głuszy na skraju grobowego wykopu strzał w potylicę z ręki oprawcy spod znaku czerwonej gwiazdy pozbawiał ich życia.

 

Sześciu z Golejowa

 

Inni po zdemobilizowaniu oddziałów Wojska Polskiego powracali do swych domów i wcielani byli do niemieckich sił zbrojnych. Tych, co odmówili, czekało więzienie i zsyłka do obozów koncentracyjnych. Pośród miejscowej ludności uaktywnili się zakonspirowani niemieccy agenci, różnego pokroju zdrajcy i zaprzańcy, ludzie małostkowi o niskiej moralności i kulturze osobistej. Tacy przejmowali władzę, denuncjowali osoby o odmiennych poglądach politycznych i narodowościowych, niejednokrotnie swych bliskich, znajomych i sąsiadów.

Te brutalne restrykcje nie ominęły członków Związku Powstańców Śląskich z gminy Golejów, z których sześciu zginęło w obozach koncentracyjnych. Poniżej przedstawiamy sylwetki tych ludzi, a ich dzieje niech staną się jedynie wymownym symbolem tej okrutnej martyrologii, będącej pokłosiem powstań oraz plebiscytu. Należeli do nich: dr Jan Reginek, Antoni i Teodor Paprotni, Wiktor Poloczek, Bernard Kugler oraz Teodor Miera. Nigdy nie dowiemy się pełnej prawdy o ich śmierci, jednak na podstawie zachowanej dokumentacji, wspomnień więźniów, ich oprawców i badań historycznych można ustalić ostatnią drogę Teodora Miery w obozie koncentracyjnym.

 

Ostatni akt

 

Jako więzień polityczny trafił tam z rozkazu Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy do urzędów gestapo, by na tych skazanych, których nie stracono w publicznych egzekucjach, wyroki śmierci wykonywać w obozach koncentracyjnych. Dzięki osobistym zapiskom jednego z oprawców SS-Unterscharfuehrera, Pery Broada, wiemy, jak w KL Auschwitz przebiegała procedura śledztwa, następnie zaś sfingowanych rozpraw sądowych i okrutnych egzekucji na więźniach politycznych. Z obszernych notatek na temat obozowego policyjnego sądu doraźnego, przed którym stanął Teodor Miera, wynika, że więźniowie doprowadzani przed oblicze tego trybunału byli już uprzednio przesłuchiwani i złożyli "odpowiednie zeznania".

Dziesiątki tych nieszczęśników wyprowadzano z piwnicznych cel bloku 11 i pojedynczo wprowadzano do obskurnej sali rozpraw. Tam znudzony "natłokiem spraw" przewodniczący odczytywał jednakową formułkę uzasadnienia wyroku: "W wyniku dochodzeń policji państwowej Polak (Teodor Miera – przyp. autor) przekroczył ustawodawstwo państwa niemieckiego, gdyż...", na zakończenie zaś padało monotonne i bezosobowe zdanie: "Policyjny sąd doraźny placówki Tajnej Policji Państwowej w Katowicach skazuje go na śmierć!". Rozprawa taka trwała zaledwie minutę albo dwie.

 

Okrutna egzekucja

 

Wprost z owej sali sądowej nieszczęśników wyprowadzano do umywalni, gdzie musieli rozbierać się do naga. Kapo malował im jeszcze kopiowym ołówkiem wielkie liczby na piersiach, by ułatwić potem rejestrację zwłok w trupiarni lub krematorium. Specjalnie dobrany silny więzień śmiertelnym uściskiem chwytał ramiona dwóch skazańców jednocześnie, wyprowadzał na dziedziniec i biegł z nimi do zbudowanej z płyt izolacyjnych czarnej ściany straceń, do której z całej siły przyciskał ich twarzami. Z nieludzką obojętnością podchodził wtedy Raportfuehrer lub dozorca aresztu, przykładał pierwszemu lufę małokalibrowego karabinku do potylicy i spokojnie pociągał za spust i nim ten skonał, kula przebijała czaszkę drugiego.

Gdy któraś z ofiar jeszcze rzęziła lub się poruszała, padał dodatkowy strzał w oko lub skroń. Zabitych czym prędzej zabierało spod ściany specjalne komando więźniów i rzucało ich kilkanaście metrów dalej na stos. Aby jak najmniej czasu zabierała egzekucja dziesiątek skazanych, wszystko odbywało się w nieustannym pośpiechu. Czasem zdarzały się niedługie przerwy spowodowane niewypałem, wtedy kat sprawdzał magazynek karabinka, czyścił, naprawiał, przeładowywał, by po chwili powtórnie przyłożyć zakrwawioną lufę do karku skazańca i spróbować jeszcze raz.

 

Godnie umrzeć

 

Esesman Pery Broad szczególnie podkreślał postawę ofiar w obliczu śmierci. Niezależnie od tego, czy byli to mężczyźni, czy kobiety, starzy, czy młodzi, niemal bez wyjątku ludzie ci ostatkiem jakieś nadprzyrodzonej siły mobilizowali się, by godnie umrzeć. Nie dało się zauważyć żadnego skomlenia o łaskę i darowanie życia, często zaś pełne pogardy ostatnie spojrzenie ofiary doprowadzało oprawców do sadystycznej wściekłości. Po kilku tygodniach rodziny otrzymywały wyrazy współczucia od samego komendanta obozu.

O ironio z wielkim bólem zawiadamiał on, iż pomimo najlepszej opieki lekarskiej w szpitalu obozowym i dostarczonych lekarstw nie udało się przezwyciężyć choroby więźnia. Oferowano rodzinie nawet urnę z prochami zmarłego, co już było szczytem cynizmu, bowiem w piecu spopielano jednocześnie kilka zwłok. Według zachowanych aktów zgonów wszystkie niezliczone ofiary zastrzelone pod ścianą straceń na bloku 11, "zaszpilowane" zastrzykami z fenolu, zagłodzone czy pozbawione życia wskutek bestialskich metod śledczych, umarły w... zupełnie naturalny sposób.

 

Szczyt cynizmu

 

Na koniec jeszcze kilka słów o rodzinie Mierów, bo to niezwykle wymowna historia. Teodor miał trzech synów – Wincentego, Alojzego i Teodora. Po wybuchu wojny wszystkich przymusowo wcielono do Wehrmachtu i wysłano na front. Obiecano im, że służąc w wojsku, uratują swego ojca, działacza plebiscytowego, uczestnika wszystkich trzech powstań, potem wójta gminy Golejów w latach 1922-1927. Jak wspominał potem Wincenty (1920-2004), pewnego dnia jego frontowy dowódca poinformował go o śmierci ojca. Niemiecki oficer tak zbulwersowany był tą sytuacją, że przy składaniu kondolencji płynęły mu łzy.

 

 

Dzieje sześciu z Golejowa
Dr Jan Reginek z Golejowa (1879-1941), działacz plebiscytowy, powstaniec i były dyrektor seminarium nauczycielskiego w Tarnowskich Górach. Po wybuchu wojny wyjechał do Wrocławia, gdzie 3 maja 1941 roku został wytropiony przez gestapo i uwięziony. 8 lipca 1941 roku został przekazany do KL Auschwitz, gdzie otrzymał numer obozowy 17845. Wkrótce wskutek okrutnych tortur zadanych mu podczas przesłuchań zmarł na betonowej posadzce bloku numer 15. Ciało jego spalono w obozowym krematorium.
Antoni i Teodor Paprotni, synowie właściciela majątku dworskiego w Golejowie. Antoni (1892-1941) aresztowany został w pierwszych dniach okupacji i wywieziony do obozu w Dachau, następnie przekazany został do KL Auschwitz, gdzie 17 września 1941 roku został zgładzony i spalony w obozowym krematorium. Jego brat Teodor (1889-1941) po zakończonej kampanii wrześniowej wrócił do domu i wskutek donosu 4 sierpnia 1940 roku został przez gestapo osadzony w rybnickim więzieniu. Po kilkunastu dniach wywieziony został do KL Auschwitz, skąd przekazano go do KL Mauthausen-Gusen, gdzie otrzymał numer obozowy 10023. Tam 19 września 1941 roku na obozowym placu apelowym bity pałką po głowie przez SS-mana przewrócił się, po czym został uduszony pałką przyłożoną do gardła i przyciśniętą nogami oprawcy. Ciało jego spalono w obozowym krematorium.
Wiktor Poloczek (1889-1942), kierownik szkoły w Grabowni, został aresztowany przez gestapo 29 listopada 1939 roku jako "zagorzały Polak". Z rybnickiego więzienia wywieziono go do obozu koncentracyjnego w Oranienburgu, potem do Dachau, gdzie został zgładzony i skremowany 20 grudnia 1942 roku. Imieniem Wiktora Poloczka nazwana jest dziś główna ulica Grabowni, jednej z dzielnic Rybnika.
Bernard Kugler (1902-1941), od 1925 roku kierownik szkoły w Ochojcu. Po agresji niemieckiej za swą aktywność w propagowaniu polskości został aresztowany przez gestapo i zesłany do KL Auschwitz, gdzie w 1941 roku został zgładzony i skremowany. Imię Bernarda Kuglera nosi ulica, przy której mieści się szkoła w Ochojcu, jednej z dzielnic Rybnika.
Teodor Miera (1883-1942), organizator POW G Śl. w gminie Golejów, uczestnik trzech powstań śląskich, działacz plebiscytowy. Po wybuchu wojny jego trzej synowie przymusowo wcieleni zostali do Wehrmachtu: Alojzy (1910-1990) wysłany został do Norwegii, Wincenty (1920-2004) i Teodor (1922-1999) na front wschodni. Kiedy synowie służyli w szeregach armii niemieckiej, Teodor Miera 26 stycznia 1942 roku został aresztowany przez gestapo i osadzony w rybnickim więzieniu. Pod koniec 1942 roku jego żona Marta otrzymała drogą pocztową pismo komendantury KL Auschwitz z zawiadomieniem, że 10 września 1942 roku Teodor Miera wskutek ciężkiej choroby zmarł w tamtejszym obozie, a ciało jego poddano kremacji. Imieniem Teodora Miery na mocy uchwały rady miasta z listopada 2004 roku nazwano rondo w Golejowie.

 

 

 

2

Komentarze

  • hanek dr Jan Reginek 10 listopada 2015 20:43dr Jan Reginek był współtwórcą Związku Górnoślązaków - organizacji skupiającej wszystkich Górnoślązaków, bez względu na pochodzenie i język. Związek stawiał sobie za cel powstanie niepodległej Republiki Górnośląskiej. Organizacja cieszyła się ogromnym poparciem, policja pruska oceniała jej liczebność na ponad 300 000 członków. Przywódcy ZG oskarżeni zostali w Prusach o zdradę stanu, co karane było tylko śmiercią. Dopiero nieprzejednane stanowisko Francji, za wszelką cenę chcącej osłabić Niemcy i jednocześnie wzmocnić Polskę, spowodowało przejście braci Reginków (Jana i Tomasza - póżniejszego proboszcza rybnickiego) do obozu propolskiego, który gwarantował śląską autonomię.
  • Stanik z Rybnika Tyko Dlaczego umierali ??? 05 listopada 2015 09:23Polska ich odrzuciła.,! Niemcy ich ścigali ! Dla Polski to byli zdrajcy Niemiec co pracowali dla Polski bo byli obywatelami Niemiec , przeznaczoni do likwidacji bo zdrajcy są traktowani wszędzie jednakowo . Niemcy ich ścigali bo to byli zdrajcy Państwa Niemieckiego jako obywatele Niemiec pracowali na korzyść Polski , i jako mordercy co zabijali obywateli Niemiec tych co nie chcieli być przy Polsce, Kolegów z szkolnej ławki , Sąsiadów, nawet członków Rodziny , Kuzynów itd . I, ll , i lll powstaniu razem z (zielonymi ludzikami ) z Polski. A wydali ich Gestapo i SSmanom , Rodziny co przez nich byli zabici Ojcowie , Synowie, Bracia, kuzyni , itd w powstaniach i z za węgła w plecy .W Rybniku ponad 80% ludności nie chciało przyłączenia do Polski a kto był za głośny musiał uciekać albo ginol w tajemniczy sposób przez powstańców i (zielonych ludzikow )z Polski Pan kolarczyk to ładnie opisuje , tylko trzeba dać pytanie DLACZEGO ???byli odrzuceni przez Polskę i scigani przez Rządy sanacyjne , i Egzekutowani przez Niemcy.

Dodaj komentarz