Zanim Ślązacy chwycili za broń

 

Koniec pierwszej wojny światowej był też kresem pruskiej hegemonii. Niemcy ogarnęła fala rewolucji, Polska zaczęła odtwarzać swoją państwowość. Ślązacy, początkowo ostrożni, wzorem powstańców wielkopolskich też postanowili powalczyć o swój los.

 

Jesienią 1918 roku wielka wojna światowa chyliła się ku końcowi. Po czterech latach

okrutnych zmagań armie państw koalicyjnych rozgromiły Niemców, które 11 listopada 1918 roku podpisały akt kapitulacji. Cesarz niemiecki Wilhelm II uciekł do Holandii, a jego pokonany i upokorzony kraj ogarnęła fala rewolucji. To był koniec hegemonii pruskiej

 

Z zaboru pruskiego

 

Po tych wydarzeniach z początkiem grudniu 1918 roku w Poznaniu zawiązał się Komisariat Naczelnej Rady Ludowej, którego głównym zadaniem było przejmowanie przez państwo polskie ziem zaboru pruskiego. W skład tego komisariatu wchodzili: ksiądz Stanisław Adamski i Władysław Seyda z Wielkopolski, Wojciech Korfanty i Józef Rymer ze Śląska, Stefan Łaszewski z Pomorza Gdańskiego i Adam Poszwiński z Kujaw. Wtedy nic jeszcze nie zapowiadało jednak wielkich przemian polityczno-społecznych, jakie w niedługim czasie miały nastąpić na Górnym Śląsku.

Mglistą zapowiedzią tych wiekopomnych wydarzeń były częste wizyty polskich emisariuszy wojskowych, którzy na przełomie 1918 i 1919 roku przybywali tutaj z terenów odrodzonego już wtenczas państwa polskiego, głównie z Wielkopolski. Celem tych owianych tajemnicą misji było sondowanie możliwości założenia na Górnym Śląsku struktur Polskiej Organizacji Wojskowej na wzór wielkopolskiej. Jednakże kolejne raporty emisariuszy przesyłane do centrali były negatywne i tajna akcja została przerwana w przekonaniu, że na Górny Śląsk nie da się przeszczepić żadnej polskiej organizacji wojskowej.

 

Dystans Ślązaków

 

Powodem fiaska tych pierwszych misji była kompletna nieznajomość zwyczajów i mentalności Górnoślązaków, którzy nauczeni wielowiekowym doświadczeniem, woleli utrzymywać odpowiedni dystans do wszystkiego, co obce i nieznane. Tym bardziej że w tym samym czasie część społeczności górnośląskiej od dawna już organizowała się w różnych ugrupowaniach kulturalno-oświatowych i sportowych, kamuflując w ten sposób konspiracyjną działalność na rzecz swej niepodległości i uwolnienia spod dyktatu pruskiego. Szczególny impuls do bardziej radykalnych działań dało Powstanie Wielkopolskie.

Wybuchło ono nazajutrz po Bożym Narodzeniu i trwało 21 dni – od 27 grudnia 1918 roku do 16 lutego 1919 roku. Ten zryw zbrojny mieszkańców Prowincji Poznańskiej przeciwko jurysdykcji Rzeszy Niemieckiej zakończył się sukcesem dzięki ludziom młodym, którzy byli już obyci z wojennym rzemiosłem na polach bitewnych minionej wojny. Zwłaszcza że jej echa dobrze przecież jeszcze nie przebrzmiały, a ludzi zaprawionych w bojach nie brakowało także i wśród Ślązaków. Takie były podwaliny polskiej konspiracyjnej organizacji militarnej, którą zaczęto organizować na naszych ziemiach.

 

POW GŚl.

 

Na bazie struktur kulturalno-oświatowych i rekreacyjno-sportowych, jak Eleusis czy Sokół, w styczniu 1919 roku utworzona została Polska Organizacja Wojskowa Górnego Śląska (POW GŚl.). Niektóre źródła podają, że inicjatorem założenia tego militarnego ugrupowania był Wojciech Korfanty, jednak według najnowszych opinii badaczy ślad tej inicjatywy prowadzi do kręgów rządowych w Warszawie. Nowo powstała organizacja pod względem politycznym podporządkowana była Naczelnej Radzie Ludowej w Poznaniu, skąd też była finansowana, zaś pod względem organizacyjnym podlegała Głównemu Dowództwu Wojsk Wielkopolskich.

W szeregi tego zakonspirowanego ugrupowania garnęli się wszyscy ci, którzy po minionych upokorzeniach wojennych dość już mieli dyktatu i dominacji twardych rządów pruskich. Prawie każdy członek POW GŚl. był bardzo dobrym żołnierzem znakomicie wyćwiczonym w armii niemieckiej, obeznanym z bronią i doświadczonym w bezpośrednich starciach zbrojnych. Na całym obszarze Górnego Śląska zwoływano niezliczone potajemne zbiórki, a zaprzysiężenia odbywały się w szczerym polu, na leśnych polanach, w chłopskich chatach i stodołach, a nawet w ciasnych robotniczych izbach.

 

Przysięga i przestroga

 

W tych utajnionych miejscach przed krucyfiksem ustawionym pomiędzy dwoma zapalonymi świecami i leżącym obok symbolicznym rekwizytem w postaci broni palnej, często wypowiadane były mocne i zobowiązujące słowa: "Przysięgam Panu Bogu Wszechmogącemu, że jako dobry żołnierz będę spełniał wszystkie rozkazy mojej przełożonej władzy powstańczej. Ślubuję dochować tajemnicy organizacyjnej i na wezwanie walczyć z bronią w ręku o przyłączenie Górnego Śląska do Polski. Tak mi dopomóż Bóg!" Po tej ceremonii odbierający przysięgę w obecności świadków przypominał i ostrzegał, że za zdradę organizacji i nie dotrzymania wypowiedzianego ślubowania kara jest tylko jedna – kula w łeb.

Potrzebna broń do planowanych walk najczęściej przerzucana była z Polski, skupowana od mało zdyscyplinowanych żołnierzy niemieckich, zdobywana drogą podstępu, a nawet przez napady na magazyny wojskowe. Uzupełnieniem uzbrojenia była własna produkcja granatów fabrykowanych z puszek czy kawałków żelaznych rur wypełnionych materiałami wybuchowymi, które z kopalni tajnymi sposobami dostarczali górnicy. Według raportów organizacja już w kwietniu 1919 roku posiadała w swych szeregach około 14 600 ludzi wyposażonych w 2 716 karabinów, 2 312 pistolety, 15 lekkich i cztery ciężkie karabiny maszynowe oraz 910 granatów ręcznych.

 

Podziały i dramaty

 

Coraz bardziej aktywna działalność POW GŚl. doprowadzała do nieuchronnych starć z podobnymi organizacjami niemieckimi i służbami porządkowymi. Bezpardonowe bójki na pałki, kastety i rewolwery stały się codziennością i były przyczyną krwawych dramatów na całym Górnym Śląsku – rysa podziału pomiędzy odwiecznymi mieszkańcami tej krainy stawała się coraz bardziej wyrazista. Na tle tych mocno zaostrzających się antagonizmów górnośląskich w dniu 28 czerwca 1919 roku oficjalnie podpisany został Traktat Wersalski, który przypieczętował klęskę Niemiec w pierwszej wojnie światowej.

Dokument ten ratyfikowany przez polski Sejm (nastąpiło to 31 lipca 1919 roku) wytyczał między innymi nowe granice państwowe w Europie. Zgodnie z tymi zmianami Polsce przyznano Pomorze Wschodnie bez Gdańska oraz znaczną część Wielkopolski, zaś ludność Górnego Śląska, Warmii i Mazur miała się opowiedzieć za przynależnością narodową poprzez plebiscyt. Takie rozwiązanie nie satysfakcjonowało jednak żadnej ze spornych stron, szczególnie tej części społeczeństwa górnośląskiego, która stabilizację swej ojcowizny widziała w granicach Polski.

 

Stan oblężenia

 

Tymczasem na całym Górnym Śląsku władze niemieckie zaostrzyły tzw. stan oblężenia, który wprowadzono 16 stycznia 1919 roku. Z głębi kraju przerzucano tutaj doborowe jednostki wojskowe, równocześnie jednostki mniej pewne były stopniowo z Górnego Śląska wycofywane. Na Śląsk przybyła 117. Dywizja Piechoty, przemianowana później na Grenzschutz (wojska ochrony pogranicza), która głównie utrzymać miała w ryzach miejscowych rebeliantów. Wielu propolskich działaczy zostało wtedy aresztowanych, innym udało się zbiec.

Konieczność opuszczenia Górnego Śląska przez część dowódców POW GŚl. oraz ich nieuzasadnione inspiracje osobiste spowodowały, że utworzyły się aż trzy ośrodki kierownictwa tej organizacji – w Sosnowcu, Bytomiu i w Piotrowicach pod Karwiną. W tym ostatnim do ścisłego grona przywódców należało pięciu ludzi z ziemi rybnickiej: Józef Buła (1892-1941), po nim kolejno Ludwik Piechaczek (1881-1941), Mikołaj Witczak (1896-1976, starszy syn Mikołaja Witczaka, lekarza i właściciela jastrzębskiego uzdrowiska), Maksymilian Basista (1883-1967) i Józef Połomski (1887-1962). Sztab ten wkrótce przeniósł się do Strumienia.

 

Wpadka kurierów

 

Tymczasem w trakcie inwigilacji polskich działaczy niemieccy agenci przechwycili kurierów, między innymi Józefa Jędrośkę (1888-1928) z Rydułtów oraz szefa sztabu Józefa Bułę, którzy posiadali przy sobie poufne i ważne dokumenty. Wpadka ta wywołała zamieszanie w kręgach przywódczych i umożliwiła przejęcie władzy w POW GŚl. przez grupę piotrowicką, której komendant Maksymilian Iksal (1895-1981) z Turzyczki dążył do jak najszybszego rozpoczęcia działań zbrojnych. Nasilające się z dnia na dzień represje policyjne i wojskowe wobec wszystkiego, co w najmniejszym choćby stopniu nosiło znamiona buntu wobec państwa, przesadziły o tym, że przywódcy POW GŚl podjęli decyzję o konfrontacji zbrojnej.

Decyzja taka zapadła w dniu 12 kwietnia 1919 roku na posiedzeniu komitetu wykonawczego i komendantów powiatowych w Bytomiu. Termin zrywu zbrojnego kierownictwo POW GŚl. wyznaczyło w nocy z 21 na 22 kwietnia, a akurat była to noc przed pierwszym dniem świąt wielkanocnych. Na pięć dni przed tym terminem udała się do Naczelnej Rady Ludowej w Poznaniu delegacja pod przewodnictwem ówczesnego przewodniczącego Komitetu Wykonawczego POW GŚl. Józefa Grzegorzka (1885-1961). Jej członkowie chcieli powiadomić o powziętej decyzji oraz z prosić o akceptację i wsparcie planowanego zrywu zbrojnego.

 

Słowa Korfantego

 

Delegację powitał w Poznaniu Wojciech Korfanty (1873-1939), który również ze strony Naczelnej Rady Ludowej przewodniczył podjętym obradom. Początkowo Korfanty stanowczo przeciwstawiał się jakimkolwiek planom zbrojnego wystąpienia, jednak delegaci nie ustępowali i rzeczowo argumentowali swe postanowienia. Ostatecznie determinacja delegatów odmieniła nieco zapatrywanie Korfantego, który w końcowej fazie rozmów zwrócił się do delegacji: "Gdybym ja siedział na Śląsku, robiłbym to, co uważam za potrzebne i nikogo bym się nie pytał!"Delegaci przyjęli te słowa jako nieoficjalną akceptację ich planów, ale też odcięcie się od odpowiedzialności za to, co potem nastąpi.Okazało się, że byli w błędzie, o czym wkrótce.

Komentarze

Dodaj komentarz