Lekarz wrócił do domu i pracy, jednak to dziwne wydarzenie sprzed kilku tygodni nie dawało mu spokoju, ilekroć przejeżdżał przez rodzinną wieś, jadąc w odwiedziny do siostry. Dlatego postanowił, że przy najbliższej okazji przyjrzy się bliżej domostwu, ku któremu skierował się wtedy żołnierz, a może nawet zapyta tam kogoś o swego zaduszkowego pasażera. Był jednak mocno zaskoczony, gdy stwierdził, że gospodarstwo to wyglądało na opuszczone. Ogród był mocno zarośnięty samosiejkami drzew i krzewów, a ledwo zza nich widoczny dom zdawał się być niezamieszkały.
Kiedy tak stał niezdecydowany przy płocie, zastanawiając się, co począć, podszedł do niego starszy mężczyzna odśnieżający sąsiednie podwórko.
– Chce pan kupić? – zapytał znienacka.
– Nie, ale wygląda na to, że nikt tam nie mieszka...– zaczął lekarz.
– Tak, panie, po tym wypadku w wojsku przed dwudziestu laty, kiedy ich najmłodszy syn zginął, oboje starzy poszli jedno po drugim do piachu, a starszy syn ożenił się w niedługo potem i przeprowadził do żony, do Chodonowa. No to już tyle lat stoi puste...
I wtedy coś tknęło pana Jerzego:
– Widzi pan, ja tu kiedyś podwoziłem młodego żołnierza... Wysiadł koło tej furtki i skierował się do domu... – zaczął tłumaczyć starszemu mężczyźnie.
– Ludzie go tu czasem widują... Mówią, że ostrzega przed wypadkiem... Jakieś dwa miesiące temu samochód wpadł na krzyż nad stawem... Dzięki Bogu mieli szczęście i wszyscy przeżyli. Nie wiem, co się stało, ale ludzie mówili, że to auto zatrzymało się na chwilę w połowie górki i nie zdążyło się rozpędzić, bo inaczej już by po tej ziemi żaden z nich nie chodził! – zadumał się starszy człowiek z sąsiedniego podwórka.
Po chwili smutno pokiwał głową i bez pożegnania wolno podreptał do siebie, a Jerzy uświadomił sobie, że mógł wtedy zginąć. Wieczorem zapytał swojego syna, czy pamięta żołnierza, którego w Zaduszki zabrali do samochodu tuż za skrzyżowaniem w jego rodzinnej wsi.
– Czy to wtedy, kiedy byliśmy u cioci Marysi? Nie tatusiu, ale bardzo chciało mi się spać i pewnie dlatego nie mogłem zrozumieć, co do mnie mówiłeś i po co się zatrzymałeś, bo ja nikogo tam nie zauważyłem. Ale teraz sobie przypominam: kiedy otwarłeś drzwi samochodu, tak w środku zajaśniało, jakby ktoś zapalił na chwilę światło! – zaczął opowiadać chłopiec.
– Słyszałeś chyba naszą rozmowę? – dopytywał się ojciec.
– Nie. Zwracałeś się co chwilę w prawą stronę, ale sądziłem, że czegoś wypatrujesz, zresztą zatrzymałeś się przecież w tej drugiej wsi, czy coś się stało? – zaczął dociekać zaintrygowany syn.
– Nie, nic, wszystko w porządku! – zapewnił ojciec i chłopiec powrócił po chwili do oglądania trzymanego na kolanach komiksu, ale on sam długo nie mógł się uspokoić, rozmyślając nad tym, co się naprawdę wtedy wydarzyło.
– Ten zaduszkowy wieczór już chyba na zawsze pozostanie dla mnie zagadką! – zakończył swoją powieść pan Jerzy.
PS Tym razem też proponuję zmianę tematu. Na jaki, tego nie zdradzę, bo dotyczy on sztuki tajemnej, ale zapewniam, że warto przeczytać następny artykuł z tego cyklu.
Komentarze