Bieda zza krat


Na placu przed bramą główną mnóstwo samochodów. Stoi też kilka osób, głównie kobiet, czekających na „widzenie”. Wchodzę po kilku schodach w stronę masywnych metalowych drzwi. Domofon. „- Czy jest pan sam?” - w głośniku rozlega się kobiecy głos. „-Tak”.„-To proszę włożyć swój dowód osobisty do szuflady”. Owa szuflada jest na spodzie lustrzanej, pewno pancernej, szyby. Po dłuższej chwili znów głos: „-Proszę wejść”. Strażnik właśnie kończy wypisywać przepustkę. Okazuje się, że na teren zakładu nie można wnosić telefonów komórkowych. Każdy musi go włożyć do zamykanej półki w przedsionku. Strażniczka odprowadza mnie do samego gabinetu dyrektora.- Zasiedlanie zakładu rozpoczęto w sierpniu 1851 roku – opowiada płk Tadeusz Korecki, dyrektor.Jak wtedy traktowano więźniów, jakie mieli warunki, ilu ich było – nic na ten temat nie wiadomo. Do dzisiejszych czasów nie zachowały się bowiem żadne dokumenty z pierwszych lat istnienia więzienia. Można jedynie przypuszczać, że ponieważ było niemieckie, panował w nim przysłowiowy.Na Górnym Śląsku wzrosła przestępczość, pobliski zakład karny w Brzegu był przepełniony, a miejskie więzienie małe. Kamień węgielny wmurowano w Raciborzu 6 września 1843 roku. Budowa trwała do 1852 roku. Budynek wzorowano na więzieniu Pentoville koło Londynu i zakładach penitencjarnych w Berlinie i Wrocławiu. Jest pierwszym na Górnym Śląsku, wznoszonym wg zasad nowoczesnego (na owe czasy) budownictwa więziennego, w stylu neogotyckim. Twórcą był Busse, uczeń K.F. Schinkla, budowniczego m.in. gmachu Sądu Powiatowego w Raciborzu. Zakład Karny ma kształt krzyża równoramiennego z wieżą o wysokości 35 metrów. Wszystkie skrzydła składają się z parteru i dwóch pięter. Początkowo miało w nim przebywać do 520 więźniów, potem jednak, do 1852 roku przebudowano je, zwiększając liczbę osadzonych, którą mogło przyjąć do 700. Cele są podwójne, każda ma 7-8 metrów kwadratowych powierzchni. Więzienie kosztowało ogromną na owe czasy sumę - 1 mln. 800 tys. marek.Do 1919 roku izolowało wyłącznie przestępców z ciężkimi wyrokami. Od stycznia 1934 roku osadzane były w nim również kobiety. Kiedy do władzy doszedł Hitler, wykorzystywał placówkę do likwidowania swoich wrogów politycznych. Ostatniego marca 1945 roku do Raciborza weszła Armia Czerwona i ona przejęła administrację więzienia. 3 miesiące później władzę przejęło polskie wojsko i zaczęło usuwać zniszczenia wojenne. Pierwszymi więźniami byli faszystowscy zbrodniarze wojenni i bandyci. Ilu było skazanych w 1945 roku – nie wiadomo - ten okres to biała plama. Dokładne dane są dopiero od 1946 roku. Wówczas przebywało w zakładzie 99 osadzonych, ale już rok później 2154. W roku 1950 upchano w nim 2660 skazanych.Zakład od zakończenia wojny zaczął przyjmować najniebezpieczniejszych kryminalistów, od 1972 recydywistów, również wielokrotnych i przestępców wymagających leczenia. W 1992 roku został uznany za zabytek.Dziś więźniów jest około 950.- Więźniów znacznie przybyło w ciągu ostatnich kilku miesięcy, a budżet zakładu jest przewidziany na mniejszą liczbę. Mamy nadzieję, że pieniędzy wystarczy do końca roku na jedzenie i media, głównie ogrzewanie – mówi dyrektor.Raciborska placówka jest zadłużona jak wszystkie w kraju, i jak wszystkie – przeludniona. Zamiast dwóch osób, w celach zwykle są trzy. Nie sposób policzyć ile kosztuje dzień pobytu więźnia, gdyż nie ma jednej stawki. Inny jest koszt skazanego, wymagającego ciągłej opieki medycznej (nosiciele wirusa HIV, narkomani), inny przestępców niebezpiecznych (członkowie mafii, uciekinierzy, agresywni). Można natomiast podać średnią stawkę żywieniową - 4zł dziennie. Z powodu braku pieniędzy kuleją remonty. Ostatni generalny przeprowadzono w latach 1974 - 1980 roku, potem od 1997 po powodzi. Wiele prac wykonywanych jest we własnym zakresie.- Pieniądze w końcu muszą się znaleźć. Nie można tego ciągnąć w nieskończoność. Ciągle remontujemy. Jest już gotowy projekt oddziału dla niebezpiecznych przestępców, ale wszystko zależy teraz od funduszy.- mówi dyrektor.Na jubileusz zaproszono władze więziennictwa z Warszawy, przedstawicieli służb mundurowych, samorządowców, polityków. W planach jest zwiedzanie zakładu. To dobra okazja porozmawiać, dlaczego skazanych jest tak dużo, czy wszyscy muszą trafiać za kratki na nasz koszt. Może jest inne wyjście?

Komentarze

Dodaj komentarz