Temu zmarłemu Czesławowi Bóg dzisiaj powiedział: pójdź na to wesele, zagrasz mi tutaj pięknie, takich jak ty też mi tu potrzeba – tymi słowami ksiądz Jerzy Dudek żegnał dzisiaj Czesława Gawlika w rybnickiej bazylice. - To ojciec tego jazzu dla kilku pokoleń. Ta muzyka, ta harmonia, to piękno. To są inne imiona Pana Boga. Jeśli ktoś jest rozmiłowany w muzyce, nie wierzę, by nie kochał Pana Boga – dodawał ksiądz.
W ostatniej drodze Czesławowi Gawlikowi towarzyszyły tłumy. Nad trumną grali muzycy – przyjaciele pana Czesia, głównie członkowie South Silesian Brass Band, z którym pan Czesław związany był niemal do końca. - Zagramy dla Ciebie Twoją bossa novę – mówił Jan Cichy, kiedy trumna z ciałem była już w grobie.
Na pogrzeb przyjechał m.in. Wiesław Pieregorólka, świetny muzyk, pracujący w Warszawie. - Nic tylko płacz, żal i wspomnienia i przeżycia. To był mój nauczyciel. Widziałem się z nim dwa miesiące temu, odwiedziłem go w domu przy okazji koncertu, który grałem z rybnicką orkiestrą. Chciał przyjść, ale siły mu nie pozwoliły. A telefonicznie rozmawialiśmy jakieś trzy tygodnie temu, trochę o muzyce, trochę o płytach, których razem słuchaliśmy... - mówił Wiesław Pieregorólka.
Byli starzy kompani, Lothar Dziwoki, Tadeusz Petrow i Witold Anders. - Dostałem od Czesia nasze archiwalne nagrania z tych pierwszych lat i koncertów, w Bombaju jeszcze. Skopiowałem je i rozdaję kolegom. To nasze złote czasy – powiedział nam pan Witold.
I właśnie bossa novą z tych najlepszych lat pożegnano pana Czesława...
Komentarze