Gdzie Jezus przyszedł na świat


Betlejem (po hebrajsku dom chleba, a po arabsku dom mięsa) to prześliczne miasteczko, zbudowane z białego i różowego kamienia, którego uroda, podobnie jak piękny wygląd mieszkańców, stały się przysłowiowe. Kobiety niegdyś nosiły tu długie, powłóczyste suknie koloru czarnego lub niebieskiego oraz czerwone kaftaniki zdobione w kwiaty i arabeski. Mężatki dodatkowo nakładały na głowy wysokie czepce, nakryte białymi welonami, spływającymi aż do pasa. Dziś na ulicy nie ujrzy się już takiego stroju. Najczęściej widzi się ludzi ubranych po arabsku, ponieważ ok. 75 proc. mieszkańców stanowią muzułmanie. Reszta to chrześcijanie, których ubywa z roku na rok z powodu skomplikowanej sytuacji politycznej. Naoczną pamiątką po dawnych czasach są zbocza dwóch wzgórz, na których rozłożyło się miasto, pokryte winnicami, gajami figowymi, migdałowymi, granatowymi i oliwnymi.Światło gwiazdyW dolinie wiosną falują łany pszenicy i jęczmienia. To tutaj biblijna Rut zbierała kłosy, to tutaj w noc Bożego Narodzenia obozowali pasterze, którzy pospieszyli do stajenki przywiedzeni światłem Gwiazdy Betlejemskiej, tak wyraźnie, jak pouczają ewangelie, wskazującego im drogę. Ja byłam tu w maju 2000 roku. Pielgrzymi już wtedy oglądali okolicę jedynie z okien autokarów, ponieważ miasto leży na terenie Autonomii Palestyńskiej. Żeby więc do niego wjechać, trzeba przejść najpierw przez posterunek izraelski, a potem arabski. To była pierwsza lekcja. Drugą odebrałam w bazylice, która jest pierwszym celem pątników. Wchodziłam w jej majestatyczne mury z zapartym tchem, bo historia świata zaczęła zmieniać swój bieg właśnie w tym miejscu. Trudno było wyobrazić mi sobie, jak wyglądało ono dwa tysiące lat temu. Betlejem, choć niewielkie, musiało być jednak ważnym miastem, skoro tu odbył się spis powszechny mieszkańców całej Judei, która była wówczas kolonią rzymską.Z tego też powodu znaleźli się tu także Maria i Józef. Tak jednak widać miało być, skoro Stary Testament poucza, że Mesjasz będzie pochodził z Betlejem. Nie ma wątpliwości, że grotę, w której miała znajdować się stajenka, odwiedzali już pierwsi judeochrześcijanie. Gdyby było inaczej, nie zainteresowałby się nią cesarz Hadrian, który w 135 roku naszej ery polecił założyć tu gaj i wznieść w nim ołtarz poświęcony Adonisowi. Opłakiwanie śmierci faworyta Wenery nie trwało jednak długo, ponieważ w 324 roku cesarz Konstantyn I Wielki uznał chrześcijaństwo za religię panującą, a już w dwa lata później, z pomocą swojej matki św. Heleny, nakazał zburzyć ołtarz pogańskiego bóstwa i wybudować Bazylikę Narodzenia Pańskiego. Ogromny obiekt przechodził różne koleje losu, ale przetrwał do dziś jako jedyny z czasów panowania Konstantyna, choć mało brakowało, by i on uległ zburzeniu.Powstrzymali Trzej KrólowieW 614 roku Judeę najechali Persowie, którzy pustoszyli kraj i niszczyli kościoły. Z takim zamiarem wtargnęli też do Betlejem. Zatrzymali się, gdy zobaczyli na fasadzie bazyliki wizerunki Trzech Króli w arabskich strojach. To ocaliło świątynię, która w XII wieku została przebudowana przez krzyżowców, ale teraz należy do Greków prawosławnych. Małe terytorium mają tu też Ormianie. Franciszkanie, którzy od 1347 roku zarządzali najważniejszymi miejscami w ojczyźnie Jezusa i są tam teraz jedynymi przedstawicielami Kościoła rzymskiego, posiadają tylko Kapliczkę Żłóbka w Grocie Narodzenia. Wedle przepisów wprowadzonych sułtańskim status quo z XVIII wieku(!) są tu wyznaczone ścieżki, a duchowny w stroju liturgicznym nie może przekroczyć ich nawet o pół kroku. Jeżeli komuś się to zdarzy, druga strona zaraz pisze protesty. Kiedyś zakonnicy nie pisali pism, ale chwytali za kije.– Ostatnia wielka bitwa miała miejsce w 1907 roku, gdy w szpitalu wylądowało 20 braci – opowiadał ojciec Antoni Szlachta, franciszkanin z parafii pw. św. Jana Chrzciciela w Jerozolimie, który był naszym przewodnikiem po bazylice. Awantury zdarzają się jednak do dziś. Członkowie mojej grupy byli świadkami kłótni zakonników ormiańskiego i greckiego, która o mało nie skończyła się bójką. Poszło o... drabinę, ponieważ jedna jej noga znalazła się „za granicą”. Żaden z mnichów wcale nie przejmował się zdumionymi spojrzeniami pątników, którzy byli już gotowi opuścić świątynię. Kilka lat temu zakonnicy pobili się przy myciu okna, ponieważ ten, komu uda się szybciej uprzątnąć dane miejsce, staje się jego właścicielem. W taki właśnie sposób bracia mniejsi, nieopatrznie skorzystawszy z pomocy, utracili Grotę Narodzenia, która niegdyś w całości należała do nich.Sporna gwiazdaW takich sytuacjach nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać, zwłaszcza że bazylika domaga się remontu, ale z powodu waśni nie sposób go przeprowadzić. W latach 90. do akcji wkroczył więc izraelski rząd, który na własny koszt naprawił dach, bo do wnętrza lała się woda. Przez wieki, gdy Judea podlegała Imperium Otomańskiemu, słynne też były spory dotyczące srebrnej gwiazdy (symbolizującej tę betlejemską), która pojawiła się w grocie z inicjatywy franciszkanów, ale potem usunęli ją Grecy. Wróciła dopiero wtedy, gdy francuscy dyplomaci wystosowali w imieniu wyznawców łacińskich oficjalny protest do Wysokiej Porty, ale to jeszcze podgrzało nastroje, w efekcie przy Ołtarzu Narodzenia wprowadzono... wojskową wartę. Dziś w bazylice nie ma już żołnierzy, aczkolwiek nieraz by się przydali, zwłaszcza że przedstawiciele poszczególnych religii czasami robią sobie zwyczajnie na złość, choć wierzą w tego samego Boga. Dotyczy to nawet pielgrzymów.Dla mojej grupy udało się załatwić formalności związane z odprawieniem katolickiej mszy przy znajdującym się w grocie Ołtarzu Mędrców ze Wschodu, choć jest to niezwykle trudne. Celebrował ją właśnie ojciec Szlachta. Ledwo zaczął liturgię, pojawiła się grecka pielgrzymka, a wkrótce słowa księdza zagłuszyły umyślne prawosławne śpiewy. Nasz przewodnik w habicie, zaprawiony w podobnych bojach, nie stracił rezonu. – Zaśpiewajmy kolędę, bo tu Boże Narodzenie trwa cały rok – zaproponował z uśmiechem, gdy Grecy wreszcie umilkli, i zaintonował „Wśród nocnej ciszy...”. Opuszczaliśmy bazylikę pełni mieszanych uczuć i zdumieni tym, że w jednym z najświętszych miejsc mogą dziać się takie rzeczy. Na koniec dowiedzieliśmy się jeszcze jednego: do groty nie dociera światło dzienne, więc oświetlają ją lampy elektryczne, bez przerwy płoną też 53 lampki oliwne, bez których trudno wyobrazić sobie takie miejsce. Nawet jednak w dziedzinie lampek obowiązuje status quo, bo tylko 19 należy do łacinników. Reszta jest własnością Greków.Bojownicy z bombamiBazylika zasłynęła jednak i innymi wydarzeniami. Wiosną 2002 roku (już w czasie trzeciej intifady, czyli ostatniego palestyńskiego powstania, które wybuchło we wrześniu 2000 roku) zabarykadowało się w niej ok. 40 bojowników. Okupacja trwała pięć tygodni, a zakonnicy przeżyli długie dni grozy. Gdy udało się podpisać rozejm, na mocy którego część ekstremistów deportowano do Gazy, a część do krajów europejskich, w kościele znaleziono tyle ładunków wybuchowych, że można by wysadzić w powietrze pół miasta. Mimo to Jaser Arafat, nieżyjący już przywódca Autonomii Palestyńskiej, zawsze uczestniczył w pasterce w bazylice. Nie był jedynie na tej ostatniej w jego życiu (zmarł w listopadzie 2004 roku), bo władze Izraela, dla których Betlejem jest równie ważne (tu znajduje się grób Racheli, tu też przyszedł na świat król Dawid) nie wypuściły go z aresztu domowego w Gazie. Od czasu rozbrojenia bojowników w świątyni obowiązują zaostrzone przepisy bezpieczeństwa.Tekst i zdjęcia: ELŻBIETA PIERSIAKOWAPodpisy1. Ojciec Franciszek Szlachta z grupą polskich pielgrzymów przed bazyliką narodzenia2. Musiałam się opłacić, żeby zrobić Johnowi zdjęcie3. Wnętrze Groty Narodzenia. Bez przerwy palą się tu 53 lampki oliwneBegrand 1Miasto za muremOstatnio przyjaciele mieszkający w Izraelu donieśli mi, że tego roku Betlejem otoczono 8-metrowym betonowym murem. Jak widać, żydowskie państwo, mimo protestów innych krajów, konsekwentnie oddziela się od Autonomii Palestyńskiej (taki mur powstaje na całej granicy), tłumacząc się względami bezpieczeństwa. Ci, którzy pojadą tam teraz, już nie zobaczą ani słynnych gajów, ani panoramy Pustyni Judzkiej (Betlejem leży na jej obrzeżu, na Zachodnim Brzegu Jordanu), ani Jerozolimy, dobrze widocznej, bo do jej granic jest tylko ok. 10 km. Aż trudno uwierzyć w to, że miejsca związane z Jezusem, który umarł dla zbawienia wszystkich ludzi, nie łączą, ale aż tak bardzo dzielą. Akurat mur nie ma nic wspólnego z religią, tylko polityką, ale to mizerna pociecha. (eg-p)Begrand 2Sztuka handlowania

Komentarze

Dodaj komentarz