Baranowicki pałac na dawnej pocztwce / Archiwum
Baranowicki pałac na dawnej pocztwce / Archiwum

 

Opowieść daje odpowiedź na pytanie, skąd w baranowickim parku pojawił się pomnik dwóch czworonogów baronowej von Durant. Ile w niej jednak prawdy, trudno dziś stwierdzić.

 

Z baranowickim pałacykiem związane jest wiele opowieści o zjawach. Jedna z nich miała dotyczyć żony barona Emila von Durant, ale czy ojca, czy syna, tego już rzeczona opowieść nie precyzuje tymczasem istniało aż dwóch właścicieli Baranowic o tym samym imieniu i nazwisku. Gminna wieść niesie, że wspomniana baronowa była zaniedbywana przez męża, podobno z powodu nadmiaru obowiązków służbowych, bo pełnił on funkcję landrata rybnickiego, ale krążyły też plotki, że baron nie był wierny żonie i prowadził dość swobodny tryb życia.

Nie wiadomo, czy problemy małżeńskie baronowej były prawdziwe, czy też urojone, ale baranowicka pani z tego powodu coraz bardziej zapadała na zdrowiu. Odsunęła się od ludzi i jedyną jej rozrywką były spacery po pięknym parku. Każdego dnia w południe, bez względu na pogodę wychodziła z domu w towarzystwie dwóch swoich psów. W letnie dni chętnie wysiadywała na kamiennej ławeczce ustawionej na niewielkiej polance okolonej starymi dębami. Do jakiej rasy należały psy baronowej, o tym opowieści milczą, ale podobno były dość duże i miały czarną sierść.

Ich pani niechętnie rozmawiała z ludźmi, za to ze swoimi pupilami potrafiła gwarzyć godzinami. Wtedy psy siadały naprzeciw niej i uważnie wsłuchiwały się w to, o czym ich pani mówiła. Czy ją rozumiały, trudno dociec, ale na pewno darzyły ją wielką sympatia, która była silniejsza od śmierci. Baronowa zmarła nagle. Kilka dni po jej śmierci osoba zajmująca pieskami wyszła z nimi w południe do parku. Zwierzaki pognały od razu do ławeczki, którą kiedyś tak chętnie zajmowała ich pani. Usiadły naprzeciwko niej i dopiero po godzinie pozwoliły się odprowadzić do pałacyku.

Żyły jeszcze kilka lat i każdego dnia w południe siadywały obok ulubionej ławeczki swojej pani, jakby na nią czekały. Po śmierci wiernych psów baron von Durant miał wystawić im kamienny obelisk, które resztki jeszcze niedawno znajdowały się podobno w mocno obecnie zaniedbanym parku. Niedługo potem zaczęły po wsi krążyć wieści, że baranowicka pani pojawia się w samo południe na parkowych alejkach, a nawet przesiaduje czasem na swojej ulubionej ławeczce, zawsze w towarzystwie swoich dwóch wiernych pupili. Jak to często bywa w takiej sytuacji, znaleźli się nawet świadkowie, którzy gotowi byli przysiąc, że widzieli ową zjawę na własne oczy.

Jedną z takich relacji, pochodzącą co prawda z drugiej ręki, przytoczę za tydzień, zapraszam więc do dalszej lektury!

Elżbieta Grymel

 

PS: Zwyczaj stawiania pomników lub nagrobków ulubionym psom pojawił się po raz pierwszy w wieku XVII. Takie pamiątki zachowały się też w niektórych przypałacowych parkach pochodzących z XVIII i XIX wieku, jednak na Śląsku nie były one zbyt powszechne. Zwyczaj ten przywędrował na nasze ziemie najprawdopodobniej z Czech.

 

1

Komentarze

  • Krzysiek Pomnik psa 25 maja 2017 18:40Pomnik psa kozoł zrobić książę w Brzegu (kopia pomnika stoji chyba we zomku, jak dobrze pamiyntom). Pies skoczył ze piyrszego sztoku, żeby przywitać się ze swoim panym, poczaskoł sie, połomoł szłapy i zdech. Pomnik psa stoji tysz we Krakowie.

Dodaj komentarz