Elżbieta Grymel
Elżbieta Grymel

 

Czy w pobliżu wyjścia z galerii handlowej grasuje coś, co sprawia że ludzie kompletnie tracą tam orientację, choć jest to samo centrum miasta? Taka właśnie przygoda przytrafiła się co najmniej już kilku osobom.

 

Ludzie są święcie przekonani, że przypadki wodzenia czy jak Ślązacy mówią posmykanio miały miejsce jedynie w dość odległych czasach, ale historia opisana przez naszego Czytelnika wyraźnie tej teorii przeczy. Pan Roman z Rybnika podzielił się ze mną opowieścią o swoją niecodziennej przygodzie, która spotkała go w styczniu 2014 roku. Dostał wezwanie do urzędu miejskiego na zebranie w sprawie budowy drogi Pszczyna – Racibórz, ponieważ jego posesja leżała przy planowanej trasie. Zebranie miało się odbyć o godzinie 16, a pan Roman przybył do centrum miasta nieco wcześniej i dlatego postanowił odwiedzić jeszcze nowe galerię handlową Focus.

Po kwadransie wyszedł z Focusa na ulicę Rynkową. Paliły się już wtedy światła uliczne i jak sam pisze, nie mógł się kompletnie połapać, gdzie się znajduje. Wszystkie budynki położone naprzeciw wyjścia z centrum handlowego wydały mu się jakieś obce. W efekcie zamiast iść w lewo, kierując się do ulicy Zamkowej, skręcił w prawo i doszedł do placu Wolności. Tam też rozpoznał tylko kontury gmachu teatru, ale wydawał mu się on znacznie bardziej oddalony od placu i widział go jakby w lustrzanym odbiciu, pozostałych budynków, między innymi jakiegoś jasno oświetlonego bloku, kompletnie nie rozpoznał. W konsekwencji, zdezorientowany, przystanął, gdyż kompletnie nie wiedział, w którą stronę ma się skierować.

Ponieważ ogromnie zależało mu na tym, żeby zdążyć na zebranie do urzędu miasta, poprosił o pomoc przechodzącego obok niego mężczyznę, który chętnie mu wskazał drogę. "W pierwszej chwili nie mogłem się z tym pogodzić, przecież (mężczyzna) kieruje mnie w całkiem obcy mi teren. Próbowałem odnaleźć ten komin z browaru, żeby mieć jakiś punkt odniesienia, ale mi się nie udało" – pisze nasz Czytelnik. Nie miał jednak innego wyjścia i musiał posłuchać rad przypadkowego przechodnia. Skręcił więc w lewo i wyszedł dokładnie naprzeciwko budynku urzędu miejskiego przy ulicy Chrobrego, choć odniósł wrażenie, że stoi on w całkiem innym miejscu, niż powinien się znajdować, gdyż jego otoczenie wydawało mu się jakieś obce.

Kiedy natomiast wszedł do środka, jego wątpliwości jeszcze się nasiliły, bo nawet korytarz, którym często chodził, w jego odczuciu był jakiś dziwny, gdyż funkcjonujące w nim biura znajdowały się po jego przeciwnej stronie niż to miało miejsce w rzeczywistości. Na końcu owego korytarza pan Roman na szczęście spotkał swojego sąsiada i bardzo ucieszył się na jego widok. Dopiero wtedy, jak sam wspomina, wszystko go "popuściło". Po chwili obaj mężczyźni weszli do sali, w której rozpoczęło się już zebranie i nasz Czytelnik kilkakrotnie włączał się w prowadzoną tam dyskusję, a nawet pokazywał omawiane tereny na mapie.

Po zebraniu wrócił bez problemu do domu i sytuacja, kiedy to powodziło go po mieście, więcej się nie powtórzyła. Jak stwierdza sam zainteresowany, trudno ten fakt logicznie wytłumaczyć, bo choć z rodzinnych opowieści dowiedział się o podobnej przygodzie swojego pradziadka, która wydarzyła się w Zamysłowie. Wtedy jednak pradziadek samotnie wracał z pracy, w dodatku wszystko działo się w środku w nocy i na odludziu, tymczasem pana Romana posmykało w samym centrum miasta, w dzień i wśród ludzi!

Drodzy Czytelnicy tej tajemniczej opowieści, chcę zaznaczyć, że mogliście ją poznać dzięki temu, że jej bohater wyraził zgodę na publikację. Może ktoś z Was miał podobne przeżycia i opowieściami o nich chciałby się podzielić? Czekam na listy do redakcji.

Elżbieta Grymel

 

 

Kto tego doświadczył
PS. Muszę przyznać, że ja sama miałam swego czasu bardzo podobne odczucie jak pan Roman, kiedy opuszczałam Focusa tym samym wyjściem, co nasz Czytelnik. Budynków naprzeciwko zupełnie nie poznawałam, ale ostatecznie zdałam się na swoją intuicję i po przejściu kilku kroków znalazłam się na szczęście tam, gdzie chciałam dojść, czyli na rynku. Do podobnego, mówiąc kolokwialnie, zakręcenia w tym miejscu przyznało się również kilkoro moich znajomych. Być może coś w tym jest? Może w tym miejscu coś grasuje?

 

 

 

Komentarze

Dodaj komentarz