-Czy historyczna monografia Rybnika jest potrzebna?
-Zdecydowanie tak. Głównie dlatego, że dziś bazujemy na bardzo dawnych pracach, przede wszystkim Franza Idzikowskiego sprzed ponad 160 lat. Została ona napisana po niemiecku i to czcionką gotycką, co nie jest zrozumiałe dla każdego. Poza tym nie jest dziś za bardzo dostępna. Artur Trunkhardt przetłumaczył ją na polski i uzupełnił, ale i tak nie obejmuje wielu dziedzin. Po drugie powstała w czasach, gdy Rybnik był miasteczkiem i zaczynał dopiero swoją podróż ku nowoczesności. Raptem parę lat wcześniej zbudowano dworzec i linię kolejową.
-Jak bardzo zmienił się Rybnik w ciągu tych 160 paru lat?
-Rozrósł się, przyłączono do niego wiele wsi, które dawniej były samodzielnymi gminami. Po drugiej wojnie światowej w granicach Rybnika znalazło się także kilka sąsiednich miast.
-Po Idzikowskim długo nikt nie podejmował tematu?
-W międzywojniu o Rybniku trochę pisał ojciec Emil Drobny. Inni badacze raczej incydentalnie odnosili się do tematu. Po wojnie historią miasta zajął się Ludwik Musioł, ale pisał głównie dla rybnickiego proboszcza oraz innych miejscowych duchownych. Pracy nie opublikowano, ale jest bardzo wartościowa, niestety znana w zasadzie tylko historykom i pasjonatom, którzy mieli dostęp do maszynopisu. Po wojnie powstało jeszcze parę opracowań, lecz napisanych z perspektywy ówczesnej sytuacji społeczno – politycznej. Mówię tu o książkach wydanych w latach 50. i 60. ubiegłego wieku.
-Czy najnowsza rybnicka monografia spełni oczekiwania czytelników?
-Najważniejsze jest to, że udało nam się dotrzeć do wielu źródeł, do których z różnych powodów nie dotarli nasi poprzednicy. Praca składa się z dwóch tomów liczących łącznie 1800 stron. Pierwszy zawiera historię społeczno – polityczną Rybnika i regionu. Drugą część poświęciliśmy kulturze, edukacji, gospodarce, zdrowiu, sportowi, symbolom miejskim. Książka ma ponad 720 ilustracji i fotografii, które ukazują bardzo różne rzeczy, od archeologii przez kwestie związane ze średniowieczem po współczesność. Poza tym są liczne mapy i plany. Jedną z nich (słabo znaną) udało nam się wyciągnąć z archiwum w Berlinie. Publikacja nie jest monotonna, choć napisana w dużym stopniu językiem naukowym, ale przystępnie. Myślę, że wielu czytelników będzie mile zaskoczonych ilustracjami ksiąg metrykalnych, które w Rybniku zachowały się niemal w komplecie od... XVII wieku.
-Czego mogą się spodziewać po monografii mieszkańcy dzielnic?
-Samo już pokazanie Boguszowic w różnych aspektach dowodzi, że nie kładliśmy nacisku tylko na centrum miasta. Swoje miejsce mają w książce także Popielów, Radziejów, Niedobczyce, Niewiadom czy Chwałowice – każda dzielnica została opisana bardziej lub mniej szczegółowo, na ile pozwoliły źródła. W pewnym momencie musieliśmy się zastanowić nad ograniczeniem zawartości, bo praca i tak miała być mniej obszerna. Gdybyśmy pisali bardziej szczegółowo, to z pewnością powstałyby jeszcze dwa tomy. Postanowiliśmy nie przesadzać, tym bardziej, że zaraz będziemy pracowali nad monografiami poszczególnych dzielnic.
-Jakie znajdziemy w książce ciekawostki i nowe ustalenia?
-Ktoś z zespołu autorskiego powiedział, że monografia jest jak książka telefoniczna, bo zawiera około 4,5 tys. imion i nazwisk rybniczan oraz osób związanych z miastem. Sięgając do XVII – XVIII stulecia znajdziemy nazwiska występujące w Rybniku do dziś, np. Kuczera, Skupień, Bochenek, Musioł czy Musiolik. Zakładam, że wiele osób wykorzysta monografię do własnych badań genealogicznych. Materiał pod tym względem jest bardzo obszerny. Ponadto z plątaniny nazwisk udało nam się wychwycić co najmniej dwóch burmistrzów, którzy sprawowali urząd w XVII wieku, a nie wymieniają ich inne źródła.
-Ile osób i kto pracowało nad monografią?
-Kilkanaście osób. Każdy autor opracowywał swój dział. Zespół był bardzo zróżnicowany. Bazowaliśmy częściowo na pracownikach naszego muzeum oraz innych muzeów, którzy już wcześniej zajmowali się problematyką rybnicką. Następną grupą są pracownicy naukowi, głównie z uniwersytetów Śląskiego i Jagiellońskiego, wśród autorów jest jeden nauczyciel z doktoratem, pasjonaci tematu, ludzie związani z archiwami oraz Instytutem Pamięci Narodowej w Katowicach.
-Jak długo trwała praca nad monografią i gdzie szukali materiałów autorzy?
-Prace rozpoczęły się ponad pięć lat temu. Materiałów szukaliśmy wszędzie. Najcenniejsze są te pochodzące z naszego regionu. Okazuje się, że źródła nie zostały wykorzystane do końca. Korzystaliśmy głównie z archiwów państwowych w Katowicach i Raciborzu oraz kościelnych w Katowicach i przede wszystkim we Wrocławiu. Tu bardzo dziękuje ks. prof. Józefowi Paterowi, który udostępnił nam archiwalia, które rzadko bywają udostępniane. Rzadko też badacze udają się do Wrocławia, a materiałów jest tam bardzo dużo! Pracowaliśmy ponadto w archiwach w Berlinie, Pradze, Ołomuńcu i Brnie. Przebrnęliśmy przez archiwa parafialne, IPN, warszawskie, a także skorzystaliśmy z fotografii osób prywatnych. Swoje materiały udostępniły nam muzea w Brzegu, Raciborzu i Warszawie.
-Kiedy i gdzie będzie można kupić książkę oraz w jakiej cenie?
-Ze sprzedażą ruszamy w sobotę 9 grudnia w muzeum na rynku. W holu na dole pojawi się stanowisko z książkami, które będzie można nabyć od godz. 11 do 19 w cenie 150 zł za komplet, czyli dwa tomy z mapami. W niedzielę monografię zakupimy w godzinach dyżuru placówki. Myślę, że już w poniedziałek znajdzie się w sprzedaży w rybnickich księgarniach Orbita i Sowa. Książkę będzie można zamawiać też przez Internet. Planujemy również przed Świętami Bożego Narodzenia spotkanie promocyjne z udziałem prezydenta Piotra Kuczery, który napisał wstęp skierowany do czytelników. Wówczas cena będzie niższa. Może uda się ściągnąć część z licznego zespołu autorów.
Komentarze