Cieszy jednak, że "ja, yhm!" staje się już powoli masową reakcją na "dobrą zmianę". Bo już chyba nikt nie wierzy w pięćdziesięcioprocentowe sondaże i opowieści dziwnej treści o 19:30 na narodowym kanale numer jeden. Dowiedzieliśmy się ostatnio, że Minister Gowin ledwie wiąże koniec z końcem na ministerialnej pensji, exPremier Szydło przyznawała extra premie przed lustrem i poznaliśmy szefa wszystkich kart kredytowych - wcześniej odpowiedzialnego za medialne wybuchy bez pokrycia w faktach. Nowy Premier miał poprawić bardzo nadszarpniętą reputację na arenie międzynarodowej. Okazało się, że zna dość dobrze angielski i bez skrupułów tłumaczy zdębiałemu światu przekazy dnia z Nowogrodzkiej. I tak zamiast nowego otwarcia mamy największą awanturę dyplomatyczną ostatniego ćwierćwiecza. Trochę strasznie, coraz bardziej śmiesznie. A pycha zawsze kroczy przed upadkiem.
I jeszcze te histeryczne tańce nad podręcznikami historii. Lud miał kupić, że Żołnierze Wyklęci, byli czyści jak łza. A wystarczy przecież zapytać w pobliskich Żorach jak było. W skali kraju to są tysiące bezsensownych, bratobójczych mordów, a na wschodnich krańcach Polski przypadki ludobójstwa. Dowiedzieliśmy się także, że to Prezydent Lech Kaczyński był prawdziwym liderem Solidarności. Ja, yhm! Lud miał kupić, że historię da się uregulować ustawą. To już przestało działać. Nawet małe dziecko wie, że dobro i zło nie mają narodowości. Że w tym wojennym oceanie zła zdarzali sie dobrzy Niemcy, polscy szmalcownicy i był Żyd Morel, który z ofiary stał się katem i został brutalnym komendantem Obozu Zgoda w Świętochłowicach, otwartego ponownie w 1945 roku, bynajmniej nie przez krasnoludki. No, ale to już temat na inny felieton.
Łukasz Kohut, politolog, fotograf, przedsiębiorca i działacz społeczny. Felietonista Tygodnika Regionalnego Nowiny
Komentarze