Jak w Rybniku rodziła się wolna władza

W dniu 27 maja 1990 roku narodziła się Rzeczpospolita lokalna, niezależna, samorządna, a Wy szanowni radni stajecie się z woli wyborców - mieszkańców naszego grodu, pierwszym jej, po 50 latach, parlamentem - tymi słowami do zebranych w sali w budynku dzisiejszego Starostwa Powiatowego radnych miasta Rybnika zwrócił się Karol Miczajka, przewodniczący Miejskiej Komisji Wyborczej.


On - wybitny społecznik, członek Armii Krajowej, więzień z Oświęcimia, który przeżył Marsz Śmierci. Współzałożyciel filii Politechniki Śląskiej i Klubu Inteligencji Katolickiej. Wiedział, co mówi. To był 4 czerwca 1990 roku. W okazałej sali odbyła się pierwsza sesja nowowybranej Rady Miasta. Wcześniej 45 swoich przedstawicieli w pierwszych od ponad pół wieku wolnych wyborach wskazali mieszkańcy rybnickich dzielnic. Wybrali głównie ludzi Solidarności. Na 45 członków w radzie było ich aż 33. Wszyscy byli laikami, nie mieli wielkiego doświadczenia w rządzeniu. Wywodzili się z różnych środowisk - byli nauczyciele, pracownicy jednostek miejskich, górnicy, pracownicy banku. Ale wszystkich ich łączył ogromny entuzjazm wynikający ze zmiany ustroju, wiara, że w Rybniku zacznie się dziać lepiej i przede wszystkim ogromny zapał do pracy.


Uczyli się


- Nie ma co ukrywać, była wśród nas też niepewność. Wszyscy dopiero uczyliśmy się tego, co to znaczy być radnym. Nie mieliśmy żadnych wzorców, nikt przed nami nie został wskazany przez mieszkańców. My autentycznie mieliśmy na coś wpływ, a nie byliśmy tylko maszynkami do podnoszenia ręki w czasie głosowania - wspomina Marian Wolny, dziś dyrektor Domu Kultury w Niedobczycach.
Do Rady Miasta trafił prosto z kopalni Rymer. I od razu rzucono go na głęboką wodę. - Ci, którzy na start w wyborach się zdecydowali, wiedzieli, że nowej roli nie mają się od kogo uczyć. Ale wszyscy czuliśmy ogromny zapał do pracy. Te pierwsze lata, kiedy demokracji dopiero się uczyliśmy, to był czas wytężonej roboty, ale bez antagonizmów, pyskówek. Jeśli była krytyka władzy, to konstruktywna, a potem dyskusja na dany temat. I nie raz, nie dwa udało się nam przekonać prezydenta do naszych pomysłów - dodaje Marian Wolny.
W czasie pierwszej sesji na sali były emocje, było śpiewanie hymnu państwowego. - Sami będziecie sterem, żeglarzem, okrętem. Nie będzie więcej wytycznych z góry, nie będzie podszeptów z boku. Będziecie zdani na własne siły i rozum, na rozsądek Waszych wyborców - podkreślał przewodniczący Miczajka.


Człowiek uczciwy


Dwa dni później, czyli 6 czerwca 1990 roku, radni spotkali się ponownie. Podejmowali pierwsze, niezwykle ważne decyzje. To oni wskazali, że prezydentem miasta, pierwszym w nowej rzeczywistości politycznej, będzie Józef Makosz. Jego nazwisko pod głosowanie wskazał radny Wiesław Sojka. Dziś mija dokładnie 28 lat od tego momentu. - To człowiek uczciwy, rozbrajająco szczery. W czasie stanu wojennego pomagał ludziom chorym, sprowadzał niedostępne leki z zagranicy, wspomagał działaczy nadzieją na zbliżające się zmiany. Bóg obdarzył go mocną osobowością. To człowiek wymagający i dla siebie i dla innych - argumentował wówczas Sojka.
Za jego kandydaturą rękę na tak podniosły 33 osoby. Potem wydarzenia potoczyły się już lawinowo. Makosz zaproponował, by jego zastępcą wybrany został Jerzy Frelich, ówczesny dyrektor Zespołu Szkół Budowlanych, też opozycjonista. - Sprawdził się w pracy w najgorszych warunkach. Przy zakładaniu Solidarności stanął u mego boku i wytrwał do końca - podkreślał wówczas Makosz.


Nikt im nie podskoczył


- Owszem zastanowiłem się przez moment, czy wziąć tę robotę. Byłem dyrektorem szkoły, nie miałem się źle. Wcześniej mówiło się, że będę kandydatem albo na wiceprezydenta, albo na szefa rady miasta - wspomina Jerzy Frelich. - Towarzyszyło mi spore napięcie. Rozumiałem, że to nie będzie typowa praca w małym przedsiębiorstwie. Zaraz po wyborach okazało się, że Rybnik to skomplikowana maszyna, do której obsługi potrzeba rzeszy ludzi. A ja zostałem sam, bo prezydent Makosz od razu wyjechał do Francji z wizytą - dodaje z uśmiechem.
Ludziom Solidarności w pierwszych miesiącach czy latach działalności rady nikt nie podskoczył. To oni mieli większość, powoli obsadzali swoimi ludzi najważniejsze stanowiska. Na biurku Frelicha każdego dnia lądowały sterty dokumentów. - W życie wchodziła tak zwana ustawa kompetencyjna. Określaliśmy, co należy do miasta, jakie budynki, jakie grunty, przejmowaliśmy to wszystko powoli. I wtedy wyłaniały się pierwsze autorytety w samorządzie, między innymi skarbnik Bogusław Paszenda. Ile razy myśmy z Makoszem sobie coś wymyślili, a on nam mówił: hola,hola chłopaki! Tak się nie da, za drogo - śmieje się Frelich.


Gospodarskie podejście


Przynależność partyjna, poglądy zeszły wtedy na drugi plan. Liczyło się gospodarskie podejście. I fachowość. Nikt według parytetów czy klucza partyjnego nie rozdawał wówczas stanowisk. Dyrektorka banku, radna Krystyna Stokłosa. została szefową komisji finansów. Lech Kowalski, dziś działacz siatkarski, zajął się sportem. A Józef Cyran budownictwem. - Ja byłem najmłodszym wówczas szefem komisji. Jakiej? Oczywiście kultury - śmieje się Marian Wolny. On pracownik kopalni Rymer, od lat związany był z orkiestrą dętą. - Na to stanowisko był inny kandydat, Marian Rak, artysta plastyk. Dla mnie wielki autorytet. W dniu wyborów powiedział jednak: weźcie drugiego Mariana, on jest młodszy, lepiej sobie poradzi niż ja - dodaje.


I na dzień dobry Marian Wolny też został nie lada wyzwanie. - To był czas, gdy likwidowano zakładowe ośrodki kultury. Ja się co chwilę spotykałem z dyrektorami kopalń i przekonywałem ich, by swoich budynków nie sprzedawali. Mówiłem: będziesz miał obok kopalni hurtownię obuwia. Lepiej poczekaj, my co roku będziemy przejmowali jeden dom kultury. I tak było. I tylko dzięki nam one wszystkie przetrwały do dziś - opowiada Marian Wolny.

Galeria

Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt
3

Komentarze

  • J100 Komunizm upadł bo to była utopia 13 lipca 2018 11:30ale niestety upadło też z nim wiele wspaniałych projektów jakie miały być zrealizowane w Rybniku: nowa szkoła muzyczna na Reymonta, lodowisko, nowa zajezdnia autobusowa, budowa nowych mieszkań, szybka kolej miejska. Niestety upadło kilka ważnych dla miasta zakładów. Nowe które przyszło w 1990 wcale nie niosło samych dobrych rzeczy. Za Makosza zlikwidowano w Rybniku kluby studenckie i filharmonię, Kino Górnik. Wszystko ma swoje plusy i minusy.
  • anonim do Lukasza 13 czerwca 2018 11:56Sielsia upadła za Fudalego, kiedy współrządził PIS. Tylko co to ma do rzeczy?
  • lukasz2684 prezydent i wolna wladza w rybniku 12 czerwca 2018 14:10tak rybniczanie zdecydowali ze naszym prezydentem rybnik jest józef makosz w 1990 i zastepcza jerzy frelich to bylo wrecz niesamowite ze bylo odebrane z rak komunistow ja jako mały łebon czyli 6 lat miałem wtedy rodzice czuli zmiany nadchodzace nareszczie czerwonych nie było ale i strach jak to bedzie ale pozniej sie okazalo ze w rybniku wladze w porzadku sa ale nie w warszawie tw bolek L.WAŁESA nasz oszukał okradł z fabryk tak powoli upadała huta silesia i teraz juz definitywnie zlikwidowana przez obojetnosc włodarza rybnika P.KUCZERE z partyji PO

Dodaj komentarz