Wsrod wieziennej ciszy
Wsrod wieziennej ciszy



46-letni Wojciech odsiaduje w raciborskim zakładzie karnym wyrok 26 lat pozbawienia wolności. Za kratkami spędził już 17 lat. Można by sądzić, że mając za sobą już tyle Gwiazdek w celi, przyzwyczaił się do specyfiki tego okresu w kryminale. Nic z tych rzeczy. – Każdy rok jest trudny. Niby z biegiem lat człowiek oswaja się, ale kiedy widzi w telewizji świąteczne reklamy i słyszy kolędy, to przychodzą trudne chwile i niewesołe myśli. Nie da się ich odrzucić – stwierdza. Na odwiedziny nie ma co liczyć. Żona ciężko choruje od lat i praktycznie nie rusza się z domu, który jest oddalony od Raciborza o 160 km. Dzieci są już pełnoletnie, wyjechały z kraju. Najwyżej ktoś zadzwoni. Dlatego dla Wojtka, jak mówią do niego w więzieniu, Boże Narodzenie to smutek i refleksja.Docenić wolność– Zadaję sobie pytanie, czemu tu jestem. Myślę o skrzywdzonych na wolności, rodzinie czy obcych. Gdybym tylko miał jeszcze jedną szansę w życiu, nie zrobiłbym tego, co zrobiłem – zapewnia Wojciech. Opowiada o tym z wyraźnym zażenowaniem na twarzy. Jest mu wstyd, że trafił do więzienia, aczkolwiek zdaje sobie sprawę z tego, że słusznie skazano go za zbrodnię, której dopuścił się w młodości. – Chciałbym życzyć ludziom, aby zawsze spędzali święta na wolności. Człowiek tak naprawdę doceni ją dopiero tutaj, za kratkami – dodaje. Wychowawca Piotr Mielniczyn podkreśla, że ten osadzony przeszedł ogromną przemianę. To już inny człowiek. Godnie znosi swoją karę, choć miałby powody do załamania się.Za wzorowe zachowanie dostawał przepustki już od trzeciego roku odsiadki, czyli najwcześniej, jak tylko zezwalały przepisy. Odtąd kilkadziesiąt razy wychodził na krótko z zakładu. Wszystko skończyło się z nowelizacją kodeksu karnego wykonawczego zaostrzającą przepisy odbywania wyroków. W zamkniętych zakładach karnych, jakim jest ten raciborski, praktycznie cofnięto przepustki. Wojtek z dnia na dzień stracił szansę złapania oddechu poza kryminałem, choć nie było w tym jego winy. 12 grudnia minęło sześć lat, jak ostatni raz był za murami. Jak mówi mjr Mirosław Małek, rzecznik prasowy Zakładu Karnego w Raciborzu, smutni i zamknięci w sobie są wszyscy osadzeni. Mają co prawda więcej czasu dla siebie, dłużej śpią, nie pracują, jednak niespecjalnie się z tego cieszą.Widzenie nie WigiliaNie są z rodziną, przyjaciółmi. Godzinne spotkanie w pokoju widzeń nie zastąpi wspólnej wieczerzy. Tymczasowo aresztowani, którzy stanowią połowę lokatorów zakładu, nie mają prawa nawet do tak krótkiego spotkania z żoną, bratem czy ojcem. Aresztantom nie wolno przed wyrokiem kontaktować się z otoczeniem, bo istnieje groźba wycieku ważnych informacji mających znaczenie dla śledztwa. Dlatego też niektórzy osadzeni, zwłaszcza nagle odizolowani albo mający słabszą psychikę, popadają w święta w stany depresyjne czy załamują się. Nachodzą ich wtedy różne myśli, nawet samobójcze, ogarnia ich zwątpienie. Podobnie jest w przypadku wielu samotnych na wolności. Ci mogą jednak przynajmniej kogoś odwiedzić czy pójść na spacer. Więźnia ograniczają kraty.– Różnica polega na tym, że o ile człowiek na wolności odpowiada za siebie, to tu odpowiedzialność spoczywa na służbie więziennej. Tu jest nasza rola, aby skazanych, którzy bardzo mocno przeżywają nagłą rozłąkę z żoną, dziećmi, bliskimi, nie dopadały stany depresyjne. Częściej kontaktują się z nimi wychowawcy, psychologowie – opowiada płk Tadeusz Korecki, dyrektor zakładu. Dbanie o zdrowie psychiczne osadzonych jest tylko jednym z wyzwań, którym szczególnie trudno jest podołać w okresie świątecznym. W innych zawodach w większości ludzie mają wolne, ale strażnikom przybywa pracy. Lawinowo rośnie liczba odwiedzin, tymczasem zakład ma ograniczone możliwości lokalowe, w dodatku jest przepełniony o 150 procent. To jeden z najwyższych wskaźników w Polsce.Zaplanować wizyty– Bywa, że do danego więźnia nikt nie przyjdzie przez cały rok, a zapragnie się z nim zobaczyć akurat w Boże Narodzenie czy też krótko przed lub po nim. Takich przypadków jest wiele. Musimy więc odpowiednio rozplanować widzenia – mówi płk Korecki. W raciborskim więzieniu nie ma mowy o wspólnej Wigilii. Tu nie ma stołówki (jak np. w półotwartym zakładzie w Szerokiej), więc osadzeni jedzą kolację w celach. Dostają rybę i barszcz. Potem czekają na ciszę nocną i idą spać. Pasterki nie ma. Kapelan jest jednocześnie proboszczem w jednej z parafii. W wigilijną noc będzie razem ze swoimi wiernymi. Za to w święta i po nich odwiedza więźniów razem z przedstawicielem dyrekcji i wychowawcą. Delegacja dzieli się opłatkiem, składa życzenia. Miły akcent w smutnym okresie. Ale przecież nie bez kozery mówi się „Święta, święta i po świętach”.

Tekst i zdjęcie: TOMASZ RAUDNER

Podpis: Widok choinki jeszcze pogarsza nastroje osadzonych

Komentarze

Dodaj komentarz