Nazywam się Masłowski. Moi rodzice pobrali się dwa lata po moim narodzeniu. Znaczy to tyle, że uprawiali pozamałżeński seks. Kocham moich rodziców i cieszę się, że mam taką, a nie inną historię. Urodziłem się w pełni lata. Zanim mnie ochrzcili (nie pytając o zgodę) mama wystawiała mnie na ogród ku zgorszeniu starki i ciotek. Miały rację, świeże powietrze najwidoczniej mi zaszkodziło i wypisuję teraz bezeceństwa. I napiszę, że ja też uprawiałem pozamałżeński seks. Taka prawda. Uczyli mnie, że to dobrze mówić prawdę. A razi ona ludzi, nawet takich, co są radnymi i są wyraźnie młodsi ode mnie. Bulwersuje ich wulgaryzm, a nawet seks. Bez miłości, tej fizycznej, na świecie nie byłoby nikogo. Nawet żadnej dewotki. Dziwne. Wielu ważnych panów z partii miłościwie nam panujących przechodziło wyboistą drogę. Małżeństwo i rozkład. Nowe życie, kolejne małżeństwo. Ludzie ci są poważani i błogosławieni przez pobożny lud. Nawet pan europoseł ma drugą żonę. Ten, co reprezentuje partię prorodzinną, w praktyce pełną koligacji wśród krewnych, ten co ma brata z senatu. Nie gorszcie się, skoro akceptujecie. Co innego głosicie, a co innego wybieracie. Pamiętam bardzo dobrze, bo wybory ledwo co się skończyły.
Mój dziadek był masorzem. W czasach komuny był to zacny fach. Ludzie przychodzili z prośbą o zabicie świni albo barana. U dziadka w piwnicy szlachtowali to żywe. Potem robili kiełbasy, ćwiartowali mięso, wędzili. W piwnicy miał prawdziwy zakład rzeźniczy. Od dziecka znam to doskonale - zapach wnętrzności zwierzęcia, podmuch ciepła tuż po rozpłataniu jego brzucha. Nieważne, czy to był mały królik, czy duża świnia. Zawsze było to zaskakujące i przerażające. Ciepło, podmuch gorąca. Wiem, co to jest świniobicie i wellfleisch. Z bliska to znam, z przerażenia dziecka i łaknienia smaku.
U Twardocha "Drach" zaczyna się świniobiciem, ubijają zwierza wielkiego jak smok. Jest w tym coś z mądrości świata. Smok zwinięty w koło, zwierzę zwijające się w kłębek pod zadanym ciosem. Ying i yang. Jak u Chińczyków. Narodziny życia, w którym jest bezwstydny brud. Śmierć, w której jest zaczątek życia, pokarm dla tych, co przy życiu. Mądrość największego narodu świata.
Piotr Masłowski, zastępca prezydenta miasta Rybnika, felietonista Tygodnika Regionalnego Nowiny
Komentarze