Dla wielu śląskich rodzin powojenny czas był trudniejszy i bardziej dramatyczny niż sama wojna. Liczba bezpośrednich ofiar Tragedii Górnośląskiej jest obecnie bardzo trudna do zweryfikowania, szacunkowo przyjmuje się, że podczas internowania i katorżniczej pracy w kopalniach i zakładach przemysłowych na terenie ZSRR zginęło kilkadziesiąt tysięcy Ślązaków. Wybaczamy, bo kto jest bez winy niechaj pierwszy rzuci kamień, ale prosimy o szacunek dla naszej odmienności. I dla naszego języka – dla ślonskiej godki. Sami sobie dość dobrze radzimy - w ciągu 30 lat wiele się w tej sprawie zmieniło na plus. Śląski to już nie jest obciachowy slang rodem ze "Świętej wojny", a fantastyczne spektakle Teatru Korez czy "Drach" Szczepana Twardocha. To już nie tylko śląskie szlagiery, ale i mocne brzmienie Oberschlesien. To produkty, koszulki i reklamy po śląsku, to nawet śląski język na Facebooku. Jednak dalej mimo kilku prób w Sejmie, godka nie uzyskała statusu języka regionalnego, jak choćby język kaszubski, którym posługuje się na co dzień 108 000 Kaszubów i który uzyskał status języka regionalnego w 2005 roku. Ba! Kaszubski można zdawać na maturze.
Mam nadzieję, że dożyjemy tego momentu, że ślonsko godka zostanie w końcu uznana za język regionalny. Uczmy się o swoich regionach – o Śląsku, o Zagłębiu, o Podlasiu i o Mazurach. Wierzę, że miłość do regionu może zastąpić ciągle modny, ale tępy nacjonalizm.
Łukasz Kohut, politolog, fotograf, przedsiębiorca i działacz społeczny. Felietonista Tygodnika Regionalnego Nowiny.
Komentarze