Publiczna wycieczka


Pobyt delegacji z Jastrzębia w Tourcoing sfinansowali Francuzi. Miasto „zasponsorowało” wszystkim koszty przejazdu autokarem, które wyniosły 12 tys. zł. Wycieczkowicze musieli wpłacić jedynie po 17 zł za składkę ubezpieczeniową. Nadto z budżetu miasta wydano pieniądze na materiały promocyjne tj. pocztówki, foldery, długopisy i chorągiewki. Wszystko to miało przekonać Francuzów jak bardzo mieszkańcy Jastrzębia ich lubią.W skład grupy reprezentującej miasto we Francji wchodzili przedstawiciele władz miasta, urzędnicy, policjanci, strażnicy miejscy, strażacy, przedstawiciele inkubatora przedsiębiorczości, strefy aktywności gospodarczej, reprezentanci firm produkcyjnych i handlowych, zespół muzyczny ”Time”, kapela podwórkowa „Zgadnij” i zespół taneczny „Zez”, a także dziennikarze lokalnej telewizji „Kanon”.Przez dwa dni prezentowali oni dorobek Jastrzębia w budynku merostwa w Tourcoing, w którym zorganizowano forum poświęcone trwającej od 1997 roku współpracy obu miast. Swoje produkty reklamowali wysłannicy „Hagi”, „Prymatu” oraz biura podróży „Ola Travel”. Przedstawiciele władz zaprzyjaźnionych miast dyskutowali o problemach bezrobocia, restrukturyzacji górnictwa oraz korzyściach płynących z wzajemnej współpracy. Mer Tourcoing Jean Pierre Balduyck nie znalazł czasu na spotkanie z delegacją, oddelegował do tego zadania swoich zastępców. Zresztą Jastrzębia tez nie reprezentował prezydent Janusz Ogiegło tylko wiceprezydent Krzysztof Gadowski.Trudno mówić o wymiernych korzyściach jakie przyniósł ten wyjazd zwykłym mieszkańcom Jastrzębia. Nikt z nich na własnej skórze nie odczuje efektów przyjaznych stosunków z Tourcoing. Wszak umowę o wzajemnej współpracy podpisano przez ponad czterema laty. Od tej pory w Jastrzębiu nie pojawiła się ani jedna francuska firma gotowa otworzyć tutaj zakład pracy. Wyjątek stanowi sieć „Eclaire”, która chce wybudować supermarket przy ul. Podhalańskiej, ale jej z kolei nie chcą widzieć miejscowi handlowcy. Najbardziej z wyjazdu byli zadowoleni z pewnością jego uczestnicy. Wszak za darmo miasto zafundowało im wycieczkę przez pół Europy. W drodze powrotnej znaleźli oni nawet czas, aby zatrzymać się na trzy godziny w Amsterdamie. Za publiczne pieniądze? Czemu nie.Lista uczestników wyjazdu jest skrzętnie skrywana w Urzędzie Miasta. Organizatorzy nie chcieli nam jej udostępnić. Czyżby mieli coś do ukrycia?

Komentarze

Dodaj komentarz