Łukasz Wala z dziewczyną / Barbara Kubica-Kasperzec
Łukasz Wala z dziewczyną / Barbara Kubica-Kasperzec

Pobudka wcześnie rano. Trzy razy w tygodniu ostry trening na siłowni, potem walka z.. całkami, funkcjami i całą tą trygonometrią, bo przecież matura za pasem. Od południa cztery, a czasem nawet sześć godzin spędzonych w centrum rehabilitacyjnym Modern-Reh w Mysłowicach... Jednym słowem: harówka.
Właśnie tak wygląda zwykły dzień u Łukasza Wali, byłego znakomitego judoki z Rybnika, reprezentanta Polski w tej dyscyplinie sportu. Piszemy: byłego, bo świetnie zapowiadającą się karierę przerwał przed rokiem fatalny wypadek. To była krótka chwila. Trzask blachy i potem cisza. Łukasz wraz z bratem wracał do domu z obozu w Japonii. Na trasie ze stolicy do Katowic auto wpadło w poślizg i przekoziołkowało. Najbardziej ucierpiał młody judoka. Bez większego szwanku z wypadku wyszedł jego starszy brat Adrian, który jako pierwszy udzielał pomocy Łukaszowi. 18-latek miał mniej szczęścia. Uszkodzony kręgosłup, paraliż, uraz nogi. Wózek. Od tego czasu Łukasz walczy. O to, by znów mógł poruszać nogami, wstać z wózka, przejść kilka kroków. I potrzebuje wsparcia: kibiców, kolegów, rybniczan, mieszkańców regionu. Bo każdy dzień rehabilitacji kosztuje. I to sporo.

- Samego wypadku w ogóle nie pamiętam. Spałem w aucie. Wycięty z życiorysu mam też pierwszy tydzień po wypadku. Byłem na silnych środkach przeciwbólowych. A potem? W zasadzie po trzytygodniowym pobycie w szpitalu od razu zaczęła się ciężka praca. Niemal od razu trafiłem do ośrodka w Porąbce na rehabilitacje i spędziłem tam pół roku - mówi nam Łukasz Wala.


W pierwszych tygodniach rehabilitacja dawała dość szybkie i wymierne efekty. - Postępy było widać, szczególnie w tym pierwszym półroczu, teraz to są już malutkie kroczki. Nie poddaję się jednak. Wiadomo, że bywają różne dni, czasem jest lepiej, czasem gorzej jeśli chodzi i o postępy i o kondycję psychiczną, ale myślę, że sport zahartował mnie na tyle, że z optymizmem patrzę w przyszłość i daję sobie radę - mówi Łukasz.
A woli walki i hartu ducha 19-latek ma w sobie naprawdę sporo. Praca nad powrotem do pełnej sprawności i do zdrowia zajmuje mu niemal cały wolny czas. I tak jak kiedyś Łukasz godzinami trenował na macie, dziś także trenuje, ale w sali rehabilitacyjnej i na siłowni.
- Trzy razy w tygodniu chodzę na siłownię, gdzie pracuję z trenerem, który ma doświadczenie w pracy nad wzmocnieniem miednicy, rąk, górnej części ciała. Popołudniami natomiast dojeżdżam albo sam, albo razem z mamą na cztery albo sześć godzin rehabilitacji do Mysłowic. To ośrodek, który specjalizuje się w pracy nad osobami z urazami neurologicznymi - mówi były judoka. - Tam każdy dzień wygląda niemal tak samo. Najpierw rozciąganie mięśni i walka z uciążliwą spastyką. Potem ćwiczenia nad stabilizacją brzucha, miednicy, na koniec godzinka czy dwie ćwiczeń w pionie, czyli tak zwana pionizacja. Wygląda to tak, że zakładają mi na nogi specjalne ortezy od kostek aż po uda i robię symulację chodu. Ruch nóg wykonuję z bioder. Ma to dawać pewne obciążenie układowi nerwowemu, przypominać o nawyku chodzenia, tak, żeby komórki nerwowe i kanaliki dostały bodźce do regeneracji - dodaje.
Pracy jest więc sporo i choć lekarze nie obiecują młodemu rybniczaninowi cudu, to on sam jest przekonany, że ciężka praca przyniesie oczekiwany skutek. - Obserwuję na oddziale ludzi, którzy są po podobnych wypadkach, a zaczynają dreptać, uczą się chodzić - mówi.

W przerwach pomiędzy wymagającymi treningami Łukasz przygotowuje się do matury. Do egzaminu dojrzałości podejdzie w maju. I choć wprost tego nie powie - zdecydowanie woli spędzać czas na rehabilitacji, niż wkuwać rachunek prawdopodobieństwa. - Jeszcze przed wypadkiem byłem uczniem Technikum Górniczego. Ale z racji, że raczej tam bywałem niż się uczyłem ze względu na ciągłe zawody sportowe, zmieniłem szkołę na weekendową. Dziś do matury przygotowuje się indywidualnie i z tą matematyką mam rzeczywiście kłopot. Ale jakoś dam radę, tym bardziej, że zawsze mogę liczyć na pomoc mojej dziewczyny Oliwii, która jest przecież świetną uczennicą - mówi z uśmiechem.
W międzyczasie Łukasz zdążył jeszcze zrobić prawo jazdy. - Chcę być samodzielny, więc uczę się między innymi pakowania wózka do auta i jego rozpakowywania - dodaje.
W jego przypadku nie ma mowy o zamykaniu się w domu. - Staram się wychodzić do ludzi, spotykać z przyjaciółmi. Nie mam jakiegoś kompleksu z tego powodu, że poruszam się na wózku - mówi 19-latek.

Jeszcze zanim fatalny wypadek zweryfikował wszystkie jego plany na przyszłość, Łukasz był jednym z tych judoków, którym wróżono świetlaną przyszłość. Powołanie do reprezentacji Polski, zgrupowania, zawody w odległych krajach. Dziś z tych planów nic już nie zostało. Na dnie szafy leży jedynie strój do judo - judoka, której Łukasz nie chce się pozbyć. - Pewnie  już stroju nie włożę, bo po takim urazie powrotu do zawodowego judo nie ma. Miałem plany, ale los mi je trochę zweryfikował. Ale jestem sportowcem i mam to we krwi. Myślę nawet o jakiś innych dyscyplinach - na razie tych, które można uprawiać na wózku - podkreśla.

JAK POMÓC?

Młodego sportowca opieką otoczyła Fundacja Pomocna Dłoń Po Wypadku z Rybnika, która organizuje zbiórkę pieniędzy na jego rehabilitację. Pieniądze można wpłacać na konto 26 1160 2202 0000 0003 4473 0285 (nazwa odbiory: Pomocna Dłoń po wypadku, tytuł przelewu: Dla Łukasz Wala). Dla przelewów z zagranicy dodatkowo trzeba podać SWIFT: BIGBPLPW. Łukasza można także wesprzeć przekazując na rzecz fundacji środki z tytułu 1 procenta podatku KRS 0000186434 cel szczegółowy 737/W Łukasz Wala.

2

Komentarze

  • Mateusz Trzymaj się ziomek! 17 czerwca 2021 16:41Podziwiam bo za to że cieszy się z życia mimo tego że 3 lata temu stracił możliwość trenowania swojego ulubionego sportu. Ja na jego miejscu bym się zabił, ale on cieszy się z życia i oby tak dalej!
  • Sabina Łukasz judoka 27 lipca 2019 00:32Jesteś najlepszy podziwiam CIĘ ŁUKASZ ,wzór do naśladowania trzymam kciuki i całuski????????????

Dodaj komentarz