W 2004 roku reprezentowałem w Brukseli województwo śląskie podczas wejścia Polski do Unii Europejskiej. Pamiętam noc z 30 kwietnia na 1 maja na pięknym Grand Place, gdzie nasz kraj jako jedyny z wchodzących wtedy do UE wykazał się niemałą fantazją, organizując tam koncertowy wieczór. Kiedy polska impreza ruszała, lało jak z cebra. Nikt nie wróżył jej wówczas sukcesu. Rynek był prawie pusty. Jednak kiedy Natalia Kukulska śpiewała przebój Anny Jantar "Przetańczyć z tobą chcę całą noc", przestało padać i w jednej chwili rynek wypełnił się Polakami, brukselczykami i turystami z całego świata. Z nadzieją czekaliśmy wtedy na nowe jutro, jak w sylwestrową noc. Wraz z orkiestrą Krzesimira Dębskiego, piosenkami Andrzeja Sikorowskiego i śpiewanymi "Kolorowymi jarmarkami", dla nas - tam w Brukseli - obecność Polski w europejskiej wspólnocie była już faktem. A kiedy zegar z ratuszowej wieży wybił północ, pełni euforii, wzruszenia i łez w oczach odśpiewaliśmy polski hymn. Wtedy z głośników zabrzmiało: "Panie i panowie, Unia Europejska wita dziesięciu nowych członków wspólnoty", a na flagi państw wstępujących, zatwierdzone na dachu ratusza, po kolei kierowany był snop światła i wymieniano nazwy nowych krajów członkowskich. Kiedy przyszła kolej na Polskę, brukselski rynek oszalał z radości. W pierwszych chwilach naszego unijnego członkostwa bez wątpienia najbardziej słyszanym językiem w Brukseli był język polski. I tak staliśmy się pełnoprawnymi obywatelami Unii Europejskiej.
Czułem wtedy wielką dumę, której do dziś nikt mi nie zabrał. I choć Unia Europejska zmieniała się przez 15 lat, i my również, to wciąż z nadzieją czekam na kolejne dni, codziennej europejskiej integracji, prowadzonej w duchu wspólnoty i międzynarodowej współpracy – idei niebędącej własnością żadnej partii.
Krzysztof Jaroch, menedżer kultury, politolog, Przewodniczący Zarządu Dzielnicy Zebrzydowice w Rybniku, felietonista Tygodnika Regionalnego Nowiny.
Komentarze