Anna Strzelczyk prosiła w imieniu mieszkańców o szybkie rozwiązanie problemu / Ireneusz Stajer
Anna Strzelczyk prosiła w imieniu mieszkańców o szybkie rozwiązanie problemu / Ireneusz Stajer

Blok przy ulicy Północnej 4/14 śmiało mógłby konkurować do miana najbrzydszego budynku w Polsce. Ale nie względy estetyczne były powodem zwołania na środę, 26 czerwca, sesji nadzwyczajnej Rady Miasta Jastrzębia-Zdroju.

- Otrzymałem korespondencję, po zapoznaniu się z jej treścią złożyłem w prokuraturze zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Jerzy Godlewski informował w złożonym na moje ręce piśmie i 79 załącznikach o nieprawidłowościach przy realizacji nadbudowy na budynku przy ulicy Północnej 4/14, które mają zagrażać bezpieczeństwu mieszkańców. Sprawa jest na tyle poważna, że gdyby wyłączono budynek z użytkowania, miasto musiałoby zapewnić ludziom lokale zastępcze. Dlatego, po konsultacji z klubem radnych Prawa i Sprawiedliwości, postanowiłem zwołać na dziś sesję nadzwyczajną – poinformował Piotr Szereda, przewodniczący jastrzębskich rajców.

Jak dodał, w celu wyjaśnienia, czy faktycznie budynkowi grozi katastrofa budowlana oraz czy wszystkie jednostki samorządowe, prokuratury i sądy działają tak, by mieszkańcy czuli się bezpiecznie.

Kołomyja z nadbudową trwa już kilkanaście lat. Zaczęło się od tego, że prywatny detektyw Jerzy Godlewski, prowadzący działalność w Hamburgu, zażyczył sobie wystawić dom – rezydencję na dachu bloku przy ulicy Północnej 4/14 w Jastrzębiu-Zdroju, należącym do Górniczej Spółdzielni Budownictwa Mieszkaniowego w Wodzisławiu Śląskim. Jastrzębski magistrat wydał zgodę na tak karkołomne przedsięwzięcie. Inwestorem była spółdzielnia, a właściciel budynku finansował prace.

Potem okazało się, że dwukondygnacyjna nadbudowa ma sporo wad technicznych. Te główne dotyczą kominów spalania i wentylacyjnych oraz konstrukcji stropodachu. Mało tego, okazuje się, że dwukondygnacyjną nadbudowę wzniesiono wbrew... obowiązującemu planowi zagospodarowania przestrzennego.

Po wielu sprawach sądowych Naczelny Sąd Administracyjny w Warszawie wydał ostateczne orzeczenie, że budynek należy rozebrać. I wskazał, że ma to zrobić GSBM, która była inwestorem w latach 2002 – 2009, gdy powstały nieprawidłowości. Nadto jest zarządcą i posiada odpowiednie środki, by wykonać takie prace.

Na sesji wyemitowano film przedstawiający najważniejsze usterki. Przyszło też paru mieszkańców feralnego bloku. - Po ścianie w przedpokoju, na której umocowana jest skrzynka prądowa, strumieniami leje się woda. Mieszka z nami dwuletnie dziecko, które dotyka tej ściany. Kolejne dzieciątko jest w drodze... Jestem odpowiedzialna za życie tych ludzi. Niech wreszcie ktoś zajmie się tą sprawą – apeluje Anna Strzelczyk, zajmująca lokum w środku budynku. Na wyższych kondygnacjach dzieje się jeszcze gorzej.

- Mieszkańcy martwią się stanem bloku. Większość obciąża winą pana Godlewskiego, bo musieli znosić uciążliwości związane z wznoszeniem nadbudowy, którą on sobie wymyślił i realizował. Dziwię się, że spółdzielnia mieszkaniowa zgodził się na taką ekstrawagancję. Dla mnie jest to przykład absurdu – mówi pan Jan (nazwisko do wiadomości redakcji).
Gdy na jaw wyszły wady konstrukcyjne, mieszkańcy musieli zamienić piecyki gazowe na bojlery elektryczne. - To podrożyło koszty użytkowania mieszkań. Znajomi pytają mnie, czy ten dom się nie zawali? Nie wiem, po to przyszedłem na sesję, żeby się dowiedzieć – podkreśla pan Jan.

Strony przerzucają się odpowiedzialnością. Jerzy Godlewski ostro zaatakował władze spółdzielni mieszkaniowej, prokuraturę i sądy, twierdząc, że nic nie robią, by rozwiązać problem. - Chodzi mi o bezpieczeństwo 92 rodzin, liczących w sumie 400 osób. Jestem tu po to, by bronić zdrowia i życia tych ludzi. To mnie próbowano oskarżyć, ale WSA i NSA orzekły, że za wszelkie nieprawidłowości odpowiada spółdzielnia mieszkaniowa w Wodzisławiu. Wszystkie one powstały, gdy inwestorem była GSBM – grzmiał z mównicy.

Arkadiusz Gromotka, prezes spółdzielni, uspokajał, że budynek jest bezpieczny, na co ma wyniki przeglądów z maja tego roku. - Najważniejsza rzecz jest taka, że dysponujemy aktualnym przeglądem stropodachu. Domowi nie zagraża mu katastrofa budowlana. Natomiast nadbudowa odbiega od projektu zatwierdzonego przez wydział architektury. Nie kwestionujemy obowiązku jej rozbiórki, ale uważamy, że ma to zrobić pan Godlewski – twierdzi szef GSBM.

Teraz chodzi już tylko o to, kto na swój koszt rozbierze nadbudowę – spółdzielnia mieszkaniowa, jak wskazał NSA, czy Jerzy Godlewski? Na razie nikt się do tego nie kwapi. Strony obrzucają się odpowiedzialnością

- Faktycznie w budynku nie ma uszkodzeń grożących katastrofą. Ale pozostawiając go w takim stanie, będzie się on pogarszał. Dlatego zawiadomiłem prokuraturę o popełnieniu przestępstwa – mówił powiatowy inspektor nadzoru budowlanego Wojciech Długosz. Jak dodał, ostateczną decyzję w sprawie rozbiórki podejmie we wrześniu, gdy będzie gotowa kolejna ekspertyza techniczna.

Prokurator rejonowy Jacek Rzeszowski powiedział, że toczyły się lub toczy kilka spraw karnych. Pierwsza dotyczyła sfałszowanej na korzyść Jerzego Godlewskiego ekspertyzy kominiarskiej. Mężczyzna złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze. Sprawę umorzono, bo oskarżony zmarł.

Aktualnie oskarżonymi są: inspektor nadzorujący budowę, kierownik budowy i rzeczoznawca. - Obowiązek zapewnienia mieszkańcom bezpieczeństwa spoczywa na PINB i Górniczej Spółdzielni Budownictwa Mieszkaniowego. Prokuratura nie jest uprawniona do zarządzenia rozbiórki budynku – zakończył prokurator Rzeszowski.

Galeria

Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt
1

Komentarze

  • kinke Jastrzębie nie słynie z ładnych rzeczy ale ma swoje naj: 04 lipca 2019 00:34najbrzydszy budynek w Polsce (o nim mowa w artykule), największe miasto bez kolei w Polsce, największe hałdy kamienia w Polsce, największe miasto w Polsce bez centrum. Może ktoś jeszcze coś wymyśli?

Dodaj komentarz