Tajemniczy myśliwy

Pewnego letniego popołudnia grupa kobiet z wioski leżącej w pobliżu puszczy wybrała się do lasu na jagody. Długo chodziły po znanych sobie ścieżkach, ale niewiele nazbierały. W lesie powoli zapadał zmierzch, więc postanowiły wracać. Po wyjściu z lasu okazało się, że brak jednej osoby – młodej kowalówny imieniem Marynka. Nic nie pomogły nawoływania, więc zmartwione i przestraszone kobiety wróciły do swoich domów. Na poszukiwania dziewczyny wyruszyli mężczyźni, ale i oni powrócili z kwitkiem, a głębiej w las bali się zapuszczać, wiadomo dlaczego! Z dalszymi poszukiwaniami wstrzymano się więc do rana. O świcie jednak dziewczyna sama dotarła bezpiecznie do domu.
Pytana o to, gdzie się podziewała tak długo, odparła, że zabłądziła, ale spotkała w lesie przystojnego myśliwca, który mówił, że mieszka w Pieklicach, czyli w pierwszej wsi na drugim końcu puszczy. To on pomógł jej bezpiecznie dotrzeć do domu, odprowadzając ją na skraj lasu. O tym, że umówiła się z nim za kilka dni, jednak nie wspomniała. Tych dwoje młodych ludzi spotykało się tylko nocą. Myśliwiec czekał na dziewczynę na skraju puszczy i nigdy dalej nie wychodził, ale ona się nad tym nie zastanawiała, choć może powinna!
Młodzieniec ten nigdy nie zdejmował z głowy myśliwskiego kapelusza, choć w leśnych ostępach, jak to latem, bywało dość parno. On jednak zawsze chodził „zapięty po szyję” i nosił rękawiczki z jeleniej skórki. Marynka właściwie nie wiedziała, jak wygląda jej amant. W świetle księżyca widziała głównie jego sylwetkę, bo jego twarz zasłaniało rondo myśliwskiego kapelusza. Młody myśliwiec był miły w obejściu i nadskakujący, więc dziewczyna z początku nie przykładała do tego wagi, ale kiedy poprosiła go, żeby odprowadził ją aż do samego domu, on jednak odmówił, twierdząc, że wcześnie rano musi się zameldować u swojego dziedzica, który od dłuższego czasu zatrudniał go jako gajowego. Gdy sytuacja taka powtórzyła się kilka razy, Marynka zaczęła wątpić w uczucie myśliwca do niej, choć on wciąż ją o nim gorąco zapewniał! I może dlatego uznała, że trzeba mu się baczniej przyjrzeć. Zauważyła, że kiedy pochylał się nad nią, biło od niego jakieś gorąco i dziwny, niezbyt przyjemny zapach, który ona już skądś znała, tylko nie mogła sobie przypomnieć, co to takiego.
– Może to utopek? – przyszło jej do głowy i delikatnie sprawdziła rękawy i poły jego ubrania, ale były suche. – E, niepotrzebnie się pewnie czepiam! – pomyślała.– Widać już jest taki odludek, ale na męża chyba się nadaje, bo gada, że morgi ma! Starka Kulino zawsze mi mówiła, że nie należy zwracać uwagi na drobiazgi, bo inaczej nigdy nie wyjdę za mąż!
Młody człowiek już kilkakrotnie napomykał, że pragnie, aby Maryjka została jego żoną. Dziewczyna niby się opierała, ale w duchu myślała, że spotkało ją wielkie szczęście, więc w końcu się zgodziła! Wtedy zdarzyło się coś, co zmroziło jej krew w żyłach. Oczy młodego myśliwca rozbłysły jak oczy sowy! W ich świetle zobaczyła, że spod zawadiacko nasuniętego na oczy kapelusza wystają małe diabelskie różki! Ochłonąwszy nieco rzuciła się do ucieczki. Czy Marynce udało się wyrwać z diabelskich łap i jak dobiegła do wsi, dowiecie się drodzy Czytelnicy za tydzień.

Komentarze

Dodaj komentarz