Ponad 500 osób bawiło się w sobotę i niedzielę na dniach ukraińskich w Zabytkowej Kopalni Ignacy w Niewiadomiu. Trzeba było dodrukować bilety w symbolicznej cenie 5 zł, bo tak dużo było chętnych.
Przygotowano 100 litrów ukraińskiego barszczu. - Fenomenalnego, najbardziej „prawilnego” na świecie. Do niego można zajadać się sałem, czyli specjalnie przyprawioną słoniną na czarnym chlebie – zachwalał Mariusz Wiśniewski, założyciel Stowarzyszenia „17-tka”, pomysłodawca projektu „28 Dzielnica/28 Paйoн”, którego ukoronowaniem były dni ukraińskie. Wszystkie zafundowane uczestnikom przysmaki były efektem piątkowej pracy pań biorących udział w przedsięwzięciu i pań z kuchni Przedszkola nr 39, które poświęciły mnóstwo czasu i wysiłku.
W organizację zaangażowała się Alla Ożyjewska-Brożyna, mieszkająca w Żorach liderka Ukraińców. Statystyki podają, że w Rybniku społeczność przybyszów zza wschodniej granicy liczy powyżej 8 tysięcy. Miasto ma 27 dzielnic, stąd przedsięwzięcie - 28 Paйoн. Bo Ukraińców jest tak wielu, że mogliby stworzyć całą dzielnicę. W znacznie mniejszych Żorach mieszka ich ponad 6 tysięcy. Oznacza to, że co dziewiąty żorzanin jest Ukraińcem.
W strażackich kotłach gotowały się wareniki. To ukraińskie pierożki w kształcie półksiężyca lub półkolistym na słodko bądź ostro. Należało je ulepić samemu na warsztatach kulinarnych prowadzonych przez panie z Ukrainy i wypełnić farszem. Kuchnię polową udostępniła OSP Orzepowice.
Na dwudniowy festyn dla całych rodzin składało się mnóstwo atrakcji. Można było nauczyć się pisania swego imienia cyrylicą. Artystka z Ukrainy Natalia Bugaj wykonywała bajecznie kolorowe motanki, czyli słowiańskie lalki, które najbardziej spodobały się dzieciom. Przygotowano warsztaty dla najmłodszych z dekorowania toreb, plecenia warkoczy i właśnie motanek. Na pokazie mody zobaczyliśmy tradycyjne stroje ukraińskie, w tym słynne koszule – wyszywanki. W rolę modelek wcieliła się młodzież z rybnickiego zespołu Przygoda i Ukrainki.
- Każdy ze strojów coś oznacza. Ten wskazuje, że dziewczyna jest niezamężna i szuka towarzysza na całe życie. W tamten ubiera się mężatka. Stroje można zakupić w cenie 100 – 150 złotych – tłumaczyła Sofia Ładyczenko. Półtora roku temu uciekła z mamą przed wojną na wschodzie Ukrainy. - Pochodzimy z Ługańska. Mieszkamy w Rydułtowach. Uczę się w wodzisławskim Liceum Plastycznym malowania i rysowania, bo chcę zostać artystką. Przymierzam się do otwarcia kawiarni społecznej – powiedziała nam Sofia. Sofia wyjaśniła też, co znaczą kolory ukraińskiej flagi: niebieski – błękit nieba, żółty – pszenicę, z której powstaje chleb. Bez niego nie ma życia.
Wystawę obrazów „Wspomnienia z Ukrainy” pokazała grupa malarska ARTEterapia. Wystąpił teatr z miasta Chmielnicki. Była prelekcja o Ukrainie. Koordynatorka projektu Urban Space Marta Gładko zaprezentowała jak miasto Iwano-Frankowsk (kiedyś Stanisławów) zrewitalizowało dawne hale produkcyjne. Opuszczoną w latach 90. fabrykę zamieniono na centrum co-workingowe, eksperymentalne laboratorium społeczne. Przypomnijmy, że Iwano-Frankowsk jest partnerskim miastem Rybnika. Niespodzianką był występ Żorskiego Teatru Ognia, który przedstawił fire show.
Dni ukraińskie wkomponowano w cykl czterech imprez organizowanych przez Industrialne Centrum Kultury. Każdą poświęcono innemu krajowi. - Ponieważ animatorką tych działań była Gosia Płoszaj, siłą rzeczy na pierwszy ogień poszła kultura żydowska. Potem zorganizowano dzień egipski i meksykański. Miał być jeszcze dzień duński – opowiada Mariusz Wiśniewski. - Dlaczego duński? - zadałem takie pytanie. Trudno będzie znaleźć w Rybniku Duńczyka, za to Ukraińców żyją tysiące. Nie trzeba będzie ich szukać – zaznaczył pan Mariusz.
Pomysł się spodobał i weekend bawiliśmy się na dniach ukraińskich. Gospodarzem warsztatów oraz spotkań były także Dom Kultury i Halo! Rybnik.
Komentarze