Pieniadze na wierzbie
Pieniadze na wierzbie


Na pytanie, czy na Górnym Śląsku, stojącym na węglu, warto propagować uprawę roślin energetycznych, Jerzy Ziora z wydziału polityki gospodarczej urzędu marszałkowskiego odpowiada – oczywiście! Szkoda tylko, że nie traktuje się tzw. biomasy, czyli paliwa uzyskanego z tych roślin, jako alternatywy dla węgla.Same zalety– Na wsi sporo ziemi leży odłogiem, bo trudno sprzedać z zyskiem płody rolne. Zbyt na rośliny energetyczne jest praktycznie nieograniczony i będzie rosnąć. Jeśli mówimy o konkurencji, to raczej z olejem opałowym, który praktycznie sam eliminuje się z powodu wysokiej ceny, a także częściowo z gazem – mówi Jerzy Ziora. Przywołuje jeszcze jeden powód popularyzowania tej gałęzi rolnictwa właśnie na Śląsku. Występuje tu wiele gleb o znacznym zanieczyszczeniu, nienadającej się do produkowania żywności. Są to przy tym ziemie całkiem żyzne. Obecność zanieczyszczeń nie przeszkadza natomiast zupełnie wierzbie energetycznej. Przeciwnie, gleba, na której jest uprawiana, oczyszcza się. Co więcej, rośliny pochłaniają w procesie fotosyntezy dwutlenek węgla i wytwarzają tlen, czym poprawiają czystość atmosfery. Ponadto plantacje tworzą miejsca pracy, bo ktoś musi obsadzić pole sadzonkami, usunąć chwasty, zebrać plon itd.Hektar na próbęDoświadczenia w Polsce z uprawami wierzby energetycznej sięgają maksymalnie kilkunastu lat. Najstarsze pola liczą ledwie dziesięć lat. Nie wiadomo do końca, jak ta działalność jest opłacalna w dłuższej perspektywie. Unia Europejska dotuje w niewielkim stopniu uprawę roślin energetycznych. Dopłaty jedynie zwiększają konkurencyjność, ale nie przesądzają o niej. Najważniejszą sprawą pozostaje znalezienie stabilnego rynku zbytu. Zagadką pozostają też skutki upraw dla przyrody. Problemu nie rozwiąże zaczerpnięcie wzorców z innych krajów. Szwecja czy Dania co prawda popularyzują u siebie wierzbę, ale te kraje mają inne gleby, różnią się też regulacjami prawnymi i warunkami ekonomicznymi. Podobnie Francuzi inwestują w biomasę, ale oni z kolei preferują rośliny z cieplejszego klimatu. Dlatego też doradcy sugerują zainteresowanym rolnikom wystartować z plantacją od pół hektara do hektara i ewentualnie powiększyć. Plantatorzy sami muszą się przekonać, czy warto inwestować. W popularyzacji upraw roślin energetycznych pomagają dobre przykłady. W naszym województwie istnieją już plantacje kilkunastohektarowe.– One stanowią zaczyn i zarazem pole doświadczalne, dostarczające wiedzy dużo przydatniejszej rolnikom niż z poletek laboratoryjnych w ośrodku doradztwa rolniczego w Mikołowie – mówi Jerzy Ziora.Obiecujące perspektywyJego zdaniem perspektywy są obiecujące. Południowy Koncern Energetyczny już teraz bazuje częściowo na biomasie. W niedalekiej przyszłości skokowo zwiększy zapotrzebowanie na ten opał, tak że rolnicy prawdopodobnie nie będą w stanie zaspokoić popytu. Ekolodzy wespół z urzędnikami zamierzają też propagować w gminach instalowanie kotłów na biomasę. Samorządowcy, inwestując w piece w szkole czy przedszkolu, automatycznie wytworzyliby rynek zbytu dla lokalnych rolników. Precedens uczynił już wójt Janowa, dostosowując kilka lat temu kotłownię w jednej ze szkół na biomasę, a teraz nosi się z zamiarem przestawienia trzech kolejnych placówek.Rolnikom nie brakuje ostrożności, a nawet rezerwy. Pochodzący z Raciborza Damian Fojcik ma pięć hektarów wierzby energetycznej w Pietrowicach Wielkich. To jedna z większych plantacji w regionie. Jak sam mówi, bakcyla załapał podczas pisania pracy dyplomowej na Politechnice Śląskiej. Zajął się w niej m.in. biomasą. Dyplom dostał trzy lata temu i za pieniądze rodziców obsadził wierzbą trzy i pół hektara pola. Potem dołożył jeszcze półtora. Produkuje w cyklu trzyletnim i dopiero czeka na pierwsze zbiory. Nawet nie wie, czy zarobi.Cena zależna od wilgoci– Na razie słyszę tylko sporo zapewnień o chęci skupowania, ale nie jest to takie różowe. Elektrownie już dały zaporę, że cena będzie ruchoma, zależna od wilgotności. Im wierzba będzie suchsza, tym więcej zapłacą. Tu pojawia się kłopot, bo trzeba postawić suszarnię. To są kolejne koszty. Czy się zbilansują – nie wiadomo. Szkoda, że elektrownie nie biorą pod uwagę zasadniczej korzyści. Przy spalaniu węgla emitują dwutlenek węgla, za który muszą ponosić opłaty. Spalając biomasę, są zwolnione z tej opłaty – mówi młody rolnik.Póki co traktuje uprawę wierzby jako eksperyment. Nie wyklucza w przyszłości rozszerzenia działalności.Dalszych inwestycji w rośliny energetyczne nie wyklucza też Gerard Jokiel, rolnik z Pawłowa. Na razie zajmuje się głównie uprawą zbóż i buraków, a jednohektarowe poletko wierzby trzyma na własne potrzeby. Dzięki temu ma darmowy opał. Sprzedaje jedynie nadwyżki.Rolnicy oczekują od państwa jasnych sygnałów wsparcia upraw roślin energetycznych. Chodzi konkretnie o pomoc finansową. Koniecznie trzeba też usunąć bariery w urzędach. Damian Fojcik sam doświadczył kłopotów, kiedy starał się pozyskać środki. Dla urzędników rośliny energetyczne niewiele znaczyły, nie słyszeli o nich zbyt wiele, z góry uznawali ich uprawę na nieopłacalną, a wręcz szkodliwą.Tekst i zdjęcie: TOMASZ RAUDNERpieniądze na wierzbie – Salka konferencyjna Centrum Rolniczego w Raciborzu pękała w szwach podczas seminarium o roślinach energetycznychRaster:O wpływie biomasy, czyli np. pędów wierzby energetycznej, decyduje zastosowana technologia spalania. Piece nieprzystosowane do tego typu paliwa wykorzystają biomasę w niewielkim stopniu. Koniecznie należy zastosować kotły przeznaczone wyłącznie do spalania biomasy, które zapewniają wysoką wydajność i niską emisję wyziewów. Na szczęście według zapewnień urzędu marszałkowskiego można dostać spore dofinansowanie do zakupu takiego urządzenia.Raster 2:Istnieje wiele gatunków roślin energetycznych. Oprócz wierzby są to niektóre odmiany słonecznika, trawy, malwa pensylwańska, gatunki topoli, akacji. Wierzba zyskała w Polsce największą popularność, bo pochodzi z naszego klimatu, ma najmniejsze wymagania i rośnie bardzo szybko, do trzech metrów rocznie. To nieznacznie zmodyfikowana genetycznie rodzima roślina.

Komentarze

Dodaj komentarz