Ireneusz Stajer
35-letni egzaminator Łukasz O. zginął w pracy, próbując nie dopuścić do wypadku. 24 czerwca 2019 roku, na placu manewrowym WORD w Rybniku chciał zatrzymać rozpędzony samochód z kursantką za kierownicą. Poniósł śmierć na miejscu pod kołami egzaminacyjnej toyoty. Barbara K., mieszkanka powiatu mikołowskiego była trzeźwa.
Proces ruszył 3 marca. Dzisiaj (7 lipca), po przerwie spowodowanej koronawirusem w sądzie rejonowym odbyło się drugie posiedzenie. Barbary K. nie było w sali rozpraw. Nie stawili się również z powodu nawału obowiązków biegli psychiatrzy.
10 razy bezbłędnie
Przesłuchano jedynie Witolda P., instruktora z Łazisk Górnych, u którego kobieta wykupiła dodatkowe jazdy. - Było ich 25, od początku kwietnia do 24 czerwca. Jeszcze w dniu egzaminu bezbłędnie 10 razy przejechała po łuku do przodu i do tyłu – mówił nauczyciel. Jest nim od 12 lat. Jak dodał, umiejętności Barbary K. nie odbiegały od innych starszych osób uczących się prowadzić samochód.
- Mocno się denerwowała. Przyszła do nas po dodatkowe jazdy, bo miała dłuższą przerwę. Musiała sobie przypomnieć wszystkie manewry. Stwierdziłem, że wcześniej jeździła dużo, na pewno więcej niż 30 obowiązkowych godzin kursowych – podkreślił świadek.
Pośmiali się i żartowali
Sędzia pytała, czy oskarżona podczas dodatkowych jazd wykonywała jakieś dziwne manewry, myląc choćby hamulec z gazem? - Nie przypominam sobie takiej sytuacji. Pani Barbarze zdarzały się błędy jakie popełnia każdy kursant na tym etapie, np. zapominała włączyć kierunkowskazy albo pojechać w odwrotnym kierunku bądź nie zredukowała biegu przed skrzyżowaniem. Nie było poważniejszych uchybień – stwierdził Witold P.
Podczas szkolenia Barbara K. czasem denerwowała się, odwołała nawet kilka razy jazdy. - Prosiła "panie Witku, dzisiaj źle się czuję, czy mogę nie przyjeżdżać...". W dniu egzaminu była rozluźniona, pośmialiśmy się, żartowaliśmy, nie była zestresowana – zaznaczył.
Spróbuj w Rybniku
Wykupiła jazdy 1,5-godzinne na mieście i 1-godzinne na placu manewrowym. Tych drugich była jedna trzecia. Jeździła z instruktorem w Tychach, na placu manewrowym w Łaziskach Górnych i Rybniku. Dlaczego postanowiła zdawać w Rybniku? - Uczyła się w ośrodku w Tychach, ale nie znosiła dużego ruchu, tak bywa ze starszymi osobami. Najpierw chciała zdawać w Tychach, więc zaproponowałem, żeby spróbowała w Rybniku, ponieważ tam jazdy odbywają się w mniejszym ruchu. Zastosowała się do mojej rady – przyznał świadek.
Prokurator Agnieszkę Goleśny interesowało, kto zdecydował, że oskarżona ma wykupić właśnie 25 dodatkowych jazd, a nie 40? - Tego nie da się określić z góry. Poprosiła o dodatkowe jazdy, by czuć się pewniej na egzaminie – odparł instruktor. Pytała też, po czym było widać, że Barbara K. już dużo jeździła? - Dość sprawnie operowała biegami, nie miała problemu z przejściem w odpowiednim tempie z popuszczania sprzęgła do wciskania pedału gazu. Kolejnym wyznacznikiem dobrego opanowania techniki jazdy jest ruszanie z hamulca ręcznego na wzniesieniu i to pani Barbara również wykonywała poprawnie – wymienił świadek.
Nie widział wypadku
Zdaniem Witolda P. oskarżona miała odpowiednie obuwie, inaczej nie potrafiłaby wykonywać jego poleceń. Początkowo bowiem zarzucano kobiecie, że na egzaminie była w butach na koturnach, które mogły zblokować pedał gazu. Ale w takich właśnie butach na koturnach prowadziła samochód, jadąc na egzamin do Rybnika. Instruktor nie widział samego wypadku. - Siedziałem w samochodzie na parkingu. Po wypadku nie rozmawiałem z panią Barbarą – zeznał. W jego ocenie oskarżona miała umiejętności pozwalające na podejście do egzaminu. Nie przypomina sobie, by kiedykolwiek straciła całkowicie kontrolę nad autem. Egzamin zdawała w takim samym modelu samochodu jakim kierowała podczas dodatkowych jazd - toyotą yaris z silnikiem 1,33 o mocy 99 KM i sześciobiegową skrzynią biegów, z rocznika 2012.
Obrońca Barbary K. pytała, czy w trakcie kursu ćwiczone jest wtargniecie pieszego na tor jazdy samochody. - Nie, kiedyś wykonywało się hamowanie awaryjne. Obecnie w programie szkolenia i egzaminowania nie ma takiego zadania – wyjaśnił świadek.
Oddaliła wnioski
Sędzia oddaliła pisemne wnioski dowodowe obrońcy m.in., która zgłosiła wątpliwości do opinii biegłego rekonstruującego wypadek. - Dotyczą m.in. ustalenia przyczyn zdarzenia oraz, w którym momencie i na skutek czyjego zachowania pokrzywdzony znalazł się na torze jazdy oskarżonej – podniosła pani mecenas. Chciała, by biegły odniósł się do rozbieżności. -
Z jednej strony pisze, że oskarżona nie podjęła żadnego manewru obronnego, a następnie, że skręciła kierownicą w lewo. Potem, że zagrożenie powstało, gdy pani wyjechała z łuku, a tak naprawdę pokrzywdzony nie znajdował się na torze ruchu tego pojazdu – argumentowała. Rozważanie aspektu ewentualnego wtargnięcia na jezdnię przez egzaminatora zostało odrzucone.
Kolejną rozprawę sędzia wyznaczyła na piątek 17 lipca. Wówczas to zostanie przesłuchanych trzech biegłych z zakresu psychiatrii. Wyrok zapadnie najprawdopodobniej 7 sierpnia.
Komentarze