Ireneusz Stajer
Rybnicka Fabryka Maszyn przez dziesięciolecia była jedną z wizytówek regionu, zatrudniała pracowników z Rybnika i okolic. Produkowano tu i remontowano głównie urządzenia dla górnictwa. Początkiem końca zakładu okazało się przejęcie przez Grupę Famur. 24 kwietnia nowy właściciel poinformował o likwidacji oddziału w Rybniku i przeniesieniu produkcji do Nowego Sącza.
Z dniem 1 czerwca załoga nie musiała już przychodzić do pracy, a miesiąc później zakład przeszedł do historii. W opuszczonych halach zapadła grobowa cisza... Dla byłych pracowników to wielki dramat - niektórzy przepracowali tu 30-40 lat, wielu rodzinom Ryfama zapewniała utrzymanie od kilku pokoleń.
Fabryka żywicielka
- Przez dziesięciolecia wpływała na życie mieszkańców regionu. Choć na koniec miała ledwie kilkuset pracowników, to 60 lat wcześniej załoga liczyła ponad 1700 osób – mówi historyk dr Bogdan Kloch, dyrektor Muzeum w Rybniku, związany z zakładem przez babcię. Zmarła w grudniu 1968 roku Maria Słomka pracowała w Ryfamie w latach 60. ubiegłego wieku. Robotnice musiały bardzo się naharować, by zarobić na chleb. Szacuje się, że z Ryfamy żyło co najmniej 10 tysięcy rybniczan, czyli wówczas blisko 10 procent mieszkańców.
- Dziś można się zadumać nad dawną wielkością „kowala ludzkich losów”. Tak, kowal to dobre określenie. Przez dziesiątki lat młoty kuźni wyznaczały rytm pracy zakładu – opowiada dyrektor muzeum.
Zaczęło się od kuźni
Historia Ryfamy zaczęła się właśnie od kuźni. To nie przypadek. - Kuźnice rosły dosłownie jak grzyby po deszczu wzdłuż koryta rzeki Rudy. Od XVI wieku inwestowano w branżę. Małe kuźnice zniknęły i pojawiły się pierwsze huty z rozbudowaną infrastrukturą – zaznacza dr Kloch.
Z czasem hegemonem stała się również nieistniejąca już dziś huta w Paruszowcu, nazwana „Silesią”. Czasy świetności firmy przypadły na rozwój kolei żelaznych. W 1856 roku pociągi docierały już bowiem do nowo powstałej stacji Rybnik. - To będzie miało ogromne znaczenie dla przyszłej Ryfamy. Jej historia zaczyna się w 1888 roku na równinie położonej na wschód od obniżenia, w którym powstało miasto - jeszcze wolnej od zabudowy, ale w ostatnim momencie przed planami rozbudowy i unowocześnienia Rybnika – wskazuje dyrektor.
Dzieło mistrza Strzody
Jak dodaje, budowniczym i pierwszym szefem zakładu był mistrz kowalstwa górniczego Karol Strzoda. Wzniósł odlewnię żeliwa, modelarnię, narzędziownię i kotłownię. - Tu już było królestwo pary, bez potrzeby zaprzęgania wody do produkcji. W kolejnym roku zakład nazwano „Rybnicka Huta”. Potem wszystko potoczyło się dość szybko. Firma rozrastała się i unowocześniała. Tory bocznicy kolejowe były wrotami na świat. Do Rybnika napłynęli fachowcy i nowe technologie.
- Powstała hala obróbki z niezwykle nowoczesnymi jak na ten czas urządzeniami i maszynami – obrabiarkami, wiertarkami, szlifierkami. Rzemieślniczo - kupieckie miasto nie znało takich dziwów. Już od samego początku huta produkowała dla górnictwa. Jej wyroby stały się konkurencyjne dla tych sprowadzanych z odległych stron – zaznacza Kloch.
Rosła liczba pracowników oraz ich kompetencje. Jesienią 1920 roku znika Rybnicka Huta, a pojawia się Rybnicka Fabryka Maszyn (Rybniker Maschinen Fabrik). Rusza ścisła współpraca z firmą Demag z Duisburga.
ORP Wicher i Burza
- Zakład nabiera kształtu takiego, jaki dziś pamiętamy. Poszerza się oferta, to już nie tylko wyroby dla górnictwa, ale także dla stoczni. Miały to powstawać elementy wyposażenia budowanych we Francji pierwszych dużych okrętów dla Rzeczpospolitej – kontrtorpedowców ORP „Wicher” i „Burza” - oznajmia dyrektor.
Światowa marka
Niestety, zamysł przerwał wybuch wojny. Rybnik znalazł się w Trzeciej Rzeszy, rozpoczęła się kolejna gwałtowna rozbudowa zakładu. Weszła nowa technologia – spawanie. Produkowano dla niemieckich sił zbrojnych i górnictwa. Podporządkowana regułom wojny fabryka zaprzestała działalności w styczniu 1945 roku.
- Po zajęciu miasta przez Armię Czerwoną władze sowieckie objęły kuratelę opuszczony zakład. 1 czerwca 1945 roku rozpoczęła się następna i ostatnia karta w historii Ryfamy, dla wielu najbardziej istotna – mówi dr Bogdan Kloch.
Światowa marka
W gospodarce uspołecznionej stała się żywicielką wielu rybniczan. Zakład buduje hotele pracownicze, często niepozorne budynki przypominające baraki. Z czasem powstają bloki mieszkalne i cała infrastruktura. Otrzymuje XIX wieczny budynek przy rybnickim zamku (sądzie), znanym później jako dom kultury zwanym „Bombajem”.
- Pech chciał, że runął w trakcie remontu równe 50 lat termu. Fabryka zarządzała również kinem „Górnik”. We wczesnych latach powojennych wiele kamienic, domów, a nawet sklepów w centrum Rybnika przejęto jako mienie zakładu. Mieszkania otrzymywali tam pracownicy huty, a we własnych sklepach mogli nabywać podstawowe towary – przypomina historyk.
Największe inwestycje poczyniono obok samej Ryfamy, tworząc zaplecze administracyjne i edukacyjno – sportowe. Z myślą o wypoczynku pracowników i ich rodzin budowano zaplecze nad morzem i w górach. - Zakład w kooperacji z górnictwem okrzepł. Stał się marką znaną na całym świecie i tak było do samego końca – twierdzi dyrektor muzeum.
Pozostała pamięć, wspomnienia, fotografie, książki, zakładowe katalogi i wiele innych drobnych pamiątek, których część pieczołowicie przechowuje Muzeum im. o. Emila Drobnego w Rybniku. Wiele z tych obiektów zawdzięczamy pracownikom, a zwłaszcza panu Kazimierzowi Ziębie.
Do tematu wrócimy w jednym z najbliższych numerów "Nowin".
Komentarze