Dominik Gajda/Protest antycovidowców na rynku w Rybniku
Dominik Gajda/Protest antycovidowców na rynku w Rybniku

W sobotę przed południem na rybnickim rynku zgromadziło się około 200 osób, niezadowolonych z restrykcji wprowadzonych w związku z pandemią koronawirusa. Skandowali: Stop plandemii , wolność. Namawiali do zdjęcia masek, które od soboty są obowiązkowe w przestrzeni publicznej.

Policja spisywała osoby, które nie miały maseczek. Próbowała wręczyć mandat m.in. Beacie Durczok Wodzisławia Śląskiego. - Odmówiłam przyjęcia mandatu za brak maseczki, więc sprawa zostanie skierowana do sądu. Nie noszę maseczki ze 100-procentowego przekonania, że one nie chronią przed wirusem. Ale nie zaprzeczam, że patogen istnieje, niezależnie od tego, jak on się nazywa, bo znam osoby, które zachorowały i miały naprawdę ciężko. Ale ile osób rocznie umiera na grypę i nikt z tego nie robi takich ceregieli - mówiła nam pani Beata.

Jak w takim razie ludzie sceptyczni wobec ograniczeń i restrykcji bronią się przed wirusem? - Jestem z zawodu pielęgniarką i higiena zawsze była u mnie na pierwszym miejscu - wyjaśniła kobieta.

Kiedy policja spisywała uczestników, jego organizatorzy mówili: - Najważniejszy element walki z wirusem to nasz układ odpornościowy. Jeśli funkcjonuje prawidłowo, to skutecznie chroni przed wirusami. A na koniec wypowiedź naszego ulubionego Głównego Inspektora Sanitarnego Jarosława Pinkasa, który w przypływie szczerości powiedział: Maski są po to, żebyśmy pamiętali o tym, że jest pandemia.

Przemawiał m.in. rybnicki przedsiębiorca Piotr Holdenmajer, który wygrał z sanepidem, który to chciał go ukarać kwotą ponad 6000 zł za brak maseczki. - Od początku, kiedy zrozumiałem, że z tą pandemią jest coś nie tak, zacząłem uczestniczyć w strajkach przedsiębiorców w Warszawie. Brałem w nich udział bodajże sześć razy. Od początku policja spisywała nas, próbowała wlepiać mandaty za nielegalne zgromadzenia, za nie zakrywanie ust i nosa. Ja sam nie przyjąłem sześciu mandatów, wszystkie sprawy poszły do sądów. W okolicach maja dostałem powiadomienie od sanepidu o nałożeniu na mnie kary za nie zakrywanie ust i nosa, w sumie 6250 zł. Wystarczyło napisać jedno odwołanie, dwie kartki A4 i czekać. Niedawno zostało to anulowane, sanepid nie ma podstaw prawnych do tego, by karać nas za nie zakrywanie ust i nosa. Wielu moich znajomych też dostało takie kary i też się odwołali - mówił.

Zgromadzeni podkreślali, że obecnie nie ma podstaw do tego, by w ten sposób ograniczać wolność. - Mogą to zrobić, wprowadzając stan wyjątkowy. Dlaczego tego nie robią? Musieliby wypłacić ogromne odszkodowania przedsiębiorcom, wszystkim, którzy zaczęliby zaskarżać ich decyzje. Nie bójcie się, bądźcie zdrowi. Wirus jest, ale nie jest taki straszny - mówił Piotr Holdenmajer.

W sobotę Ministerstwo Zdrowia poinformowało o nowych 5 tys. 300 przypadkach COVID-19 i śmierci 53 osób.

Galeria

Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt

Komentarze

Dodaj komentarz