Chata Staropolska w Mszanie.
Chata Staropolska w Mszanie.

Po wiosennych obostrzeniach, które zostały wprowadzone przez rządzących wiele wskazywało na to, że sytuacja związana z pandemią koronawirusa zakończy się na dobre. Już wtedy wielu restauratorów i właścicieli barów nie przetrwało pierwszego lockdownu. Od 24 października trwa kolejny dramat w gastronomii. O jego skutkach opowiedziała nam Daniela Mazur, dyrektor marketingu Restauracji Staropolskich.

Nowe rządowe rozporządzenie z kolejnymi obostrzeniami niemal wyłączyło branżę gastronomiczną. Od tygodnia jedzenie w restauracji można zamówić wyłącznie na wynos. Wyjątkiem są restauracje hotelowe, w których posiłek mogą zjeść osoby mające wykupiony przynajmniej jeden nocleg.

- Mieliśmy już jeden całkowity lockdown, który doprowadził do tego, że z rynku zniknęło ponad 2 tysiące firm gastronomicznych. Nam udało się nie redukować etatów, ani zmniejszać wynagrodzeń. Obecna sytuacja jest jednak absurdalna biorąc pod uwagę, że większość obiektów usługowych funkcjonuje w mniejszym bądź większym stopniu - mówi nam Daniela Mazur.

Restauratorzy zastanawiają się, dlaczego ich lokale nie mogą obsługiwać po prostu mniejszej ilości klientów.

- W tym jednym miejscu w normalnych warunkach jesteśmy w stanie zmieścić 500 osób.  Jesteśmy przekonani, że nawet przy obowiązujących jeszcze dwa tygodnie temu obostrzeniach mogliśmy w bezpiecznych warunkach utrzymać zwyczajny ruch w lokalu - podkreśla rozmówczyni.

Rządzący nie pozostawili restauratorom zbyt wiele czasu na przygotowanie się do zmian. Wiele restauracji miało zaplanowane imprezy na kilka tygodni do przodu.

- Ponowne zamknięcie lokali gastronomicznych jest po pierwsze niesprawiedliwe, a po drugie niezrozumiałe. Zamknięcie lokali nastąpiło natychmiastowo, bez żadnych konsultacji z branżą i bez wcześniejszego poinformowania. Od momentu opublikowania tej informacji w Dzienniku Ustaw, do wprowadzenia jej w życie minęło 45 minut, co spowodowało olbrzymie straty. Biorąc pod uwagę, że było to przed weekendem, w zdecydowanej większości lokali zaplanowane były duże imprezy, które musiały zostać natychmiastowo odwołane - wskazuje Daniela Mazur.

Restauratorzy mogą jednak wydawać dania na wynos i dowozić je do klientów. Dla większych restauracji, które dotąd utrzymywały się z obsługi wesel i imprez okolicznościowych takie rozwiązanie jest niewystarczające.

- Wiele osób uważa, że możliwość dowozów jedzenia i przygotowywania menu cateringowego jest w stanie nas uratować. Te różnice są jednak gigantyczne. Zamówienia w żaden sposób nie zrekompensują nam strat, które wynikają z tego, że mamy zamkniętą restaurację - podkreśla restauratorka.

Kiedy zakończy się dramat restauratorów i właścicieli barów? Wydaje się, że nie prędko.

- Chciałbym bardzo, życzyłbym wszystkim, żeby się na listopadzie to zakończyło - podkreślił podczas wtorkowej konferencji prasowej Premier Mateusz Morawiecki.

Wiele lokali gastronomicznych nie przetrwa kolejnego zamknięcia. Pozostałym grozi chaos, związany  z koniecznością odwołania wielu imprez, które zaplanowane były na kilka miesięcy do przodu.

- Zarówno my jak i nasi klienci jesteśmy zdezorientowani. Mamy duży problem z przekładaniem imprez, ludzie się także boją. Chaos, który został wygenerowany decyzją rządu będziemy musieli porządkować przez kolejny rok - wskazuje rozmówczyni.

Sytuacji restauratorów nie poprawi także obiecana pomoc rządu. Zwolnienie ze składek ZUS za listopad, postojowe i bezzwrotne dotacje w wysokości 5 tys. zł. to nic, w porównaniu do strat jakie codziennie ponoszą restauratorzy.

Rozmawialiśmy z Danielą Mazur, dyrektor marketingu Restauracji Staropolskich, w której skład wchodzą: Chata Staropolska Mszana, Staropolskie Smaki w Wodzisławiu Śląskim i Karczma Staropolska w Świerklanach.

Komentarze

  • Grzesiek Oddawaj pieniądze złodziejko 10 maja 2021 13:31Daniela Ty złodziejko! Nie masz żadnego raka! Oddaj pieniądze zakłamana, podła istoto!

Dodaj komentarz