Górnicy. Dla wielu nadal antybohaterowie pierwszych miesięcy epidemii. Doskonale pamiętam falę hejtu i oczerniania, jaka wylała się wtedy nie tylko na górników, ale na cały Górny Śląsk. Na szczęście górnicy robili swoje. Ratowali kopalnie. Na sobie testowali procedury bezpieczeństwa, które dziś są dla nas oczywiste.
To wtedy pracownicy kopalń pokazali co znaczy poczucie społecznej solidarności. Kiedy kopalniom groził lockdown, Jastrzębska Spółka Węglowa zaczęła wspierać służbę zdrowia. Kupowano to, co wtedy w szpitalach było najbardziej potrzebne i jednocześnie najtrudniejsze do zdobycia. To była pomoc liczona w milionach złotych i co ważne wcale się nie skończyła. Kilkanaście dni temu JSW ufundowała szpitalowi w Wodzisławiu Śląskim nowoczesne laboratorium analityczne służące m.in. do wykrywania koronawirusa.
Dla mnie najcenniejszym z górniczych darów była krew. W pierwszych miesiącach epidemii krwiodawstwo przeżywało zapaść. W szpitalach zaczęło brakować krwi. Wielu krwiodawców z obawy przed infekcją, szerokim łukiem omijało punkty poboru. Wielu, ale nie górnicy. To właśnie osocze z krwi górników - ozdrowieńców ratowało życie chorych, ale też 100 litrów tego bezcennego daru pozwoliło opracować polski lek przeciw wirusowi. Oczywiście form górniczej pomocy w trudnym czasie pandemii było więcej. Pomocy nie tylko pracownikom kopalń i ich rodzin, ale nam wszystkim.
Dziś, kiedy kolejna fala pandemii zagraża tysiącom miejsc pracy, może warto zachować się jak... górnik.
Grzegorz Matusiak, poseł na Sejm RP. Zastępca przewodniczącego Komisji Polityki Społecznej i Rodziny
Komentarze