Ta wiadomość zelektryzowała mieszkańców domów w Żorach - Rowniu. Pustostan po wędzarni ma wreszcie nabywcę, to firma z branży bankowej. Sąsiedzi liczą, że dwukrotnie już podpalana nieruchomość, na domiar z dzikim wysypiskiem śmieci na placu, będzie uprzątnięta i zagospodarowana.
Ireneusz Stajer
„Nowiny” i portal enowiny.pl jako pierwsze informują, że opuszczona nieruchomość przy ulicy Rybnickiej znalazła wreszcie nabywcę.
- Została sprzedana podmiotowi z branży bankowej, który miejmy nadzieję, szybko doprowadzi budynek i cały teren do ładu – powiedział nam Ziemowit Bielak, komornik sądowy z Żor.
Miejsce to od dawna cieszyło się bardzo złą sławą. Poprzedni właściciel prowadził tu działalność przestępczą, za co został sądownie skazany i trafił do więzienia. Opuszczone pomieszczenia zajęli bezdomni, dewastując drzwi i okna. Po wielokroć każdy mógł wejść do środka i robić przy Rybnickiej 206, co mu się podoba.
- Już dwa razy w budynku wybuchł pożar, na szczęście nie było ofiar. Tylko dzięki błyskawicznej akcji gaśniczej zastępu Ochotniczej Straży Pożarnej Rowień oraz strażaków zawodowych z Żor nie wypaliły się nasze domy, graniczące z feralną nieruchomością o płot – mówią mieszkańcy.
Na placu za budynkiem znajduje się dzikie wysypisko śmieci. Odpady zwożą tam bez ogródek różne osoby, chcące pozbyć się niepotrzebnych rzeczy. Skutkiem jest fetor i tabuny gryzoni, które zaglądają na sąsiednie posesje.
- Przy naszym ogrodzeniu stoją beczki z resztkami prawdopodobnie starych olei napędowych i substancji niewiadomego pochodzenia. Zamiast odpoczywać w altanie, wdychamy trujące wyziewy. Najgorzej jest latem, gdy nagrzane beczki dosłownie pękają, bo słychać stamtąd niepokojące dźwięki. Boimy się najgorszego... – zaznacza pani Barbara.
Nie pomagały interwencje w urzędzie miasta ani na policji. Sprawą zajął się bardzo rzetelnie Bronisław Jacek Pruchnicki, emerytowany już główny specjalista - pełnomocnik prezydenta miasta ds. infrastruktury. Nieruchomość przy ulicy Rybnickiej 206 parę razy zlustrował dzielnicowy, zrobił nawet zdjęcia dzikiego składowiska, gdzie stoją też dwa rozbebeszone samochody.
- Takie auta powinny zostać formalnie zezłomowane. Ciekawe, kto jest ich właścicielem? - pytają mieszkańcy.
Interwencje nic nie dały. Okazało się, że nieruchomością zarządza komornik. Wyszła jeszcze jedna ciekawa rzecz, otóż wydział inżynierii środowiska nie prowadzi obecnie postępowania administracyjnego, choć zna sytuację.
- Sprawą zajmował się ówczesny pełnomocnik Bronisław Pruchnicki. Z jego ustaleń wynikało, że przedmiotowa nieruchomość nie była własnością ujawnionego w księgach wieczystych, a podlegała działaniom komorniczym – wyjaśnia Adrian Lubszczyk, kierownik magistrackiego biura promocji, kultury i sportu. - Oczekiwaliśmy na informację od komornika o faktycznym właścicielu terenu. Do dziś nie wpłynęła do urzędu – dodaje.
Jak tłumaczy, na potrzeby wszczęcia postępowania administracyjnego niezbędne jest ustalenie władającego terenem jako jednej ze stron postępowania. Ponadto przeprowadzenie oględzin wymaga zgody właściciela nieruchomości.
Co zrobiła w tej sprawie policja?
Dzielnicowy odpowiada, że wykonał wszystkie czynności w tej sprawie, czyli posłał pismo do sądu, by ustalić kto zarządza nieruchomością. Mógł jeszcze jednak powiadomić Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, który ma bardzo poważne instrumenty w ręku, by doprowadzić do likwidacji dzikiego składowiska.
- Takie samo prawo mają mieszkańcy – ucina policjant. Przyznaje jednak, że on jako funkcjonariusze ma większe możliwości.
Co komornik na to wszystko?
- Komornik ani sąd nie są winni zaistniałej sytuacji. Pieczę nad zajętą nieruchomością sprawuje zarządca, którym pozostaje z reguły właściciel zajętej nieruchomości (dłużnik). Zmiana zarządcy, w sytuacji nienależytego wykonywania obowiązków przez zarządcę, jest oczywiście możliwa (czynności dokonuje sąd), ale wymaga złożenia zaliczek, m.in. na wynagrodzenie nowego zarządcy, czy wprowadzenie go w posiadanie – informuje komornik Ziemowit Bielak.
Dodaje, że są to z reguły bardzo duże kwoty, których ponoszeniem nikt nie jest zainteresowany. Podsumowując, przepisy procedury cywilnej uniemożliwiły rozwiązanie problemu.
Anna Buchta, naczelnik magistrackiego wydziału inżynierii miejskiej, zapewnia, że postępowanie zostanie wszczęte, gdy w księdze wieczystej ujawni się nowy właściciel.
Tak właśnie wyglądają polskie przepisy, choć sprawę można byłoby załatwić od ręki. Jest dzikie składowisko odpadów, zagrażające środowisku, a zwłaszcza zdrowiu i bezpieczeństwu ludzi, wchodzimy na teren i zabieramy śmieci. Stąd apel do parlamentarzystów: potrzebna pilna nowelizacja prawa o ochronie środowiska!
Do tematu wrócimy w środowych "Nowinach".
Komentarze