Pani Danuta szykowała przyjęcie na swoje urodziny. Jej życie brutalnie przerwał jej były partner
Pani Danuta szykowała przyjęcie na swoje urodziny. Jej życie brutalnie przerwał jej były partner

Pani Danusia szykowała przyjęcie na swoje 49. urodziny. W piątek wieczorem wyszła na spacer z psem Felkiem, którego roku temu wzięła ze schroniska. W parku czekał na nią 67-letni Piotr R., były partner, z którym była sześć lat. Zaatakował ją nożem. Felek bronił swojej pani, ale nie zdołał powstrzymać zaślepionego zazdrością mężczyzny. Kobieta zginęła. 

Morderca kłamał na komisariacie policji. Zdradziły go jednak rany na nodze, zostawione przez Felka. Mężczyzna przyznał się, wskazał nóź. Został aresztowany. Grozi mu dożywocie. W piątek pani Danusia zostanie pochowana...

--------

Przez sześć lat byli parą, jednak dwa lata temu panu Danusia zostawiła Piotra R. Odeszła od niego, zaczęła układać sobie życie na nowo. 67-letni emeryt górniczy nie potrafił się z tym pogodzić, ciągle do niej pisał, wydzwaniał, wysyłał zdjęcia. W piątek pani Danusia wyszła z psem na spacer. Piotr czekał na nią. Zadźgał ją nożem kuchennym. Swojej pani bronił pies. Pogryzł mordercę. To naprowadziło policję na jego ślad!

- Zamiast urodzin będzie pogrzeb... - płaczą córki pani Danusi, Monika i Żaneta. 

Ich mama miała mieć w poniedziałek 49. urodziny. Wszystko było już przygotowane. Córki zamówiły tort, a ich mama gotowała kolejne pyszności. Mieli świętować w sobotę... 

W piątek wieczorem wyszła z psem Felkiem na spacer, do parku naprzeciwko budynku starej poczty przy ulicy Obywatelskiej, w którym mieszkała, zajmując wygodne pomieszczenia na poddaszu. Były partner czekał na nią, zadał jej kilka ciosów nożem. Felek bronił swojej pani. Niestety, nie zdołał osłonić jej przed ciosami byłego partnera...

Około godziny 22 policja została powiadomiona o zwłokach kobiety, których nie odstępował pies...

- Wracając z pracy, przejeżdżałem obok mieszkania Danki. Zobaczyłem Felka, że stoi przy drodze. Pomyślałem, że są spacerze. Wróciłem do domu, po pół godzinie zadzwonił do mnie obecny partner Danki. Mówił, że próbuje się do niej dodzwonić, że nie odbiera. Podjechał do jej mieszkania, a tam już stały karetki pogotowia. Dobijał się do drzwi, ale nikt nie odpowiadał. Dzwonił na jej telefon, usłyszał dźwięk dzwonka za policyjnymi parawanami. Wtedy zrozumiał, co się stało... - mówi nam narzeczony pani Moniki - córki pani Danusi.

Podkreśla, że Danka była dla niego jak mama. Nie potrafił powiedzieć Monice, co się stało. Wsiedli do auta i pojechali na miejsce.

- Pobiegłam tam, ale nie wpuścili mnie za ten parawan, żebym nie zatarła śladów. Potem wzięli nas na komisariat, pokazano mi telefon mamy, proszono, żebym go odblokowała - płacze młoda kobieta. 

Piotr R. też trafił na komisariat. Kłamał jak z nut.

- Siedziałem tam, było jakoś przed północą, kiedy policja go przyprowadziła, usiadł obok mnie i powiedział: Marcin, co to się tu porobiło? Nawet mu głos nie zadrżał!  Udawał, jaka tragedia się wydarzyła. Chociaż był pogryziony przez psa, nawet nie zakulał... Wiedział, że policja po niego przyjdzie, więc szybko się przebrał... - opowiada zięć pani Danuty. 

Pani Monika słyszała, jak Piotr R. zeznawał.

- Policjant go pytał, kiedy kontaktował się z mamą. Odpowiedział: a, to chyba nie w tym roku. Więc powiedziałam: ten pan kłamie, próbował się przecież do niej dodzwonić, wysyłał jej MMS-y - mówi pani Monika. 

Piotr R. został jednak zwolniony do domu, ale policjanci zapukali do niego jeszcze raz. Otworzył w krótkich spodenkach. Wtedy okazało się, że na nodze ma rany od pogryzienia.

Wtedy było już jasne, że to on zabił panią Danutę. Przyznał się, wskazał nóż. Byli ze sobą sześć lat, ale pani Danuta nie była szczęśliwa w tym związku.

- Dzwoniła do nas do Niemiec, płakała, mówiła: on mnie wyzywa, on mnie poniewiera. Mama wyprowadzała się od niego, a on po tygodniu przychodził do niej jakby nigdy nic z kwiatami, mówił, że wszystko będzie dobrze. To była psychiczna gra - opowiada pani Żaneta, druga córka pani Danuty, która mieszka z mężem i dziećmi w Niemczech.

Pani Danuta była niezależna. Pracowała, była operatorem CNC, sama wszystko potrafiła zrobić w domu, nawet przy samochodzie. W końcu dwa lata temu odeszła od partnera. Zaczęła układać sobie życie na nowo. Znalazła sobie nowego partnera. 

Piotr R. nie potrafił pogodzić się z rozstaniem i z tym, że ma nowego mężczyznę. Cały czas nagabywał byłą partnerkę. Przyjeżdżał pod jej mieszkanie, wysyłał jej esemesy, zdjęcia. Pani Danuta czuła się zagrożona, zgłaszała to na policję.

- U tego pana był dzielnicowy, wzywano go na policję. Niby odpuścił, ale potem znów wydzwaniał... - mówi nam córka pani Danuty.

- Rok temu wzięła sobie nawet pieska ze schroniska w razie czego... - dodaje pani Żaneta.

To właśnie Felek bronił pani Danuty, kiedy zaatakował ją były partner. Felek tak bronił swojej pani, że nikogo nie chciał do niej dopuścić, trzeba było wezwać hycla ze schroniska. Dopiero następnego dnia można go było odebrać...

- Powiedzieli nam w schronisku, żebyśmy dbali o niego do końca, bo tak wiernego zwierzęcia nie znajdziemy... - mówią bliscy pani Danusi.

Teraz szykują się do pogrzebu. Pani Danuta zostanie pochowana w piątek. 

- Mówię dzieciom, że babcia wyprowadza się daleko, że będziemy wieczorami patrzeć w gwiazdy, że ona tam będzie nas pilnować... - kończy zięć pani Danusi.

Galeria

Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt

Komentarze

  • Justa Smutek 17 grudnia 2020 09:25Bsrdzo wam wspolczuje ,to straszne w jakich meczarniach zmarła ,to nie człowiek osądza niech zgnije niech go gnebią az poczuje jski zal i smutek pozostawił .
  • Anna 16 grudnia 2020 21:46Powinni to pokazać gnide jedna ,a potem to powoli wykańczać ,zabił niewinną młoda kobietę...skur...????współczuję rodzinie ?
  • Kasia Biedna 16 grudnia 2020 18:59Brak słów.. biedna kobieta

Dodaj komentarz