Dominik Gajda Szczęśliwa mama ze wszystkimi swoimi dziećmi
Dominik Gajda Szczęśliwa mama ze wszystkimi swoimi dziećmi

Trzy śliczne dziewczynki Nina, Pola i Sara przyszły na świat 22 lipca, dzień po urodzinach szczęśliwej mamy. Miały być bliźniaczki jednojajowe, ale natura spłatała Magdalenie i Łukaszowi Mazurkom z Książenic figla. Tydzień przed porodem USG pokazało, że dzieci będzie troje... Pola i Sara są z jednego jajeczka, Nina z drugiego. 

Książenickie trojaczki chowają się dobrze, są zdrowe, nic im nie dolega, rosną i przybierają na wadze. Jako wcześniaki, muszą jednak sukcesywnie odwiedzać specjalistów. - Opiekę nad nimi staramy się zsynchronizować tak, by jadły o jednej porze, ale wiąże się to z dłuższym czasem karmienia. W przeciwnym razie nie byłabym w stanie ogarnąć domu i syna. Bo mamy jeszcze siedmioletniego Szymona – mówi mama. 

Cesarskie cięcie

Ciąża od początku do końca była bezproblemowa. Dziewczynki urodziły się w 31 tygodniu po godzinie 11, w wyniku cesarskiego cięcia. Jako pierwsza wydostała się na świat Sara, ważyła 1 560 gramów i miała 44 centymetry długości. Po dwóch minutach była Nina (1 560 gramów i 40 centymetrów), trzecia Pola miała 1 530 gramów i ponad 40 centymetrów. Dziewczynki od razu zaniesiono do inkubatora.

- Chciałam podziękować personelowi Szpitala w Rudzie Śląskiej Goduli za bardzo dobrą opiekę - podkreśla pani Magdalena.

To placówka o najwyższym, III stopniu referencyjności, znana ze świetnego oddziału neonatologicznego. Trafiają tu kobiety w ciąży mnogiej, rodzą się wcześniaki z całego Śląska. W szpitalu przez półtora miesiąca karmiła dziewczynki piersią. Obecnie trojaczki pożywiają się mlekiem modyfikowanym. Mają spory apetyt, rosną w oczach. Ważą już powyżej pięciu kilogramów. Śpią w sypialni rodziców. Pola i Sara mają swoje łóżeczko, Nina śpi osobno.    

Różnią się znamionkami

Wszystkie trzy są bardzo do siebie podobne, Pola i Sara niemal identyczne. Nikt z zewnątrz nie rozróżni dziewczynek. Potrafią to rodzice.

- Na uszkach mają inne znamionka. Nina jest trochę większa od Poli i Sary i najbardziej spokojna. Potrafi sobie sama wypić w łóżeczku mleczko. Nie potrzebuje wówczas noszenia na rękach – wyjaśnia mama.

Bliźniaczki jednojajowe są bardziej wymagające. Wiercą się np. przy karmieniu.

- Na szczęście w nocy wszystkie trzy jedzą w miarę spokojnie, o stałej porze. Najpierw o godzinie 23, później o 4 i nad ranem – mówi pani Magdalena.

Równoczesne nakarmienie trojga noworodków to na pewno nie lada wyzwanie.      

Gdyby nie pomoc ojca, byłoby dużo trudniej.

- Łukasz bardzo się udziela. Pomaga mi we wszystkich czynnościach związanych z pielęgnacją: przewija córeczki, karmi, nosi na rękach, bawi się z nimi. Robi wszystko to, co ja. Mogę liczyć na duże wsparcie męża w wychowaniu dzieci – chwali małżonka.

Pomocni dziadkowie  

Bez dziadków też byłoby ciężko.

- Kiedy mąż jest w pracy dwie babcie Urszule oraz dziadek Roman i dziadek Stanisław przyjeżdżają z Leszczyn. Zawsze któreś z nich pojawia się na jakąś godzinę, gdy potrzebujemy pomocy – zaznacza pani Magdalena. 

Dom Mazurków stoi pod lasem. Może to przyjazny klimat i cisza sprawiły, że Pani Magdalena tak dobrze zniosła ciążę, dzieci są zdrowe i chowają się pierwszorzędnie... Chodzimy na spacery.

- Ponieważ mieszkamy w tak uroczym miejscu, wystarczy, że ubiorę dziewczynki w ocieplane kombinezony i zostawię w łóżeczkach na tarasie. One są na dworze bardzo spokojne. Potrafią przespać nawet cztery godziny bez przerwy – oznajmia mama, która w tym czasie pracuje w domu.

Ma uchylone okno i słyszy, co dzieje się w łóżeczkach.     

Pilnuje siostrzyczki

Szymon chodzi do pierwszej klasy, a w zasadzie uczy się zdalnie. To kolejne zadanie zapracowanej mamy, by pomóc chłopcu w lekcjach.

- W wolnych chwilach chętnie opiekuje się siostrzyczkami. Bardzo mi pomaga. Usypia np. dziewczynki w bujanych leżaczkach. Pilnuje, gdy idę do łazienki czy na piętro, bawi się z nimi, rozmawia. Chętnie by przewijał siostrzyczki, ale jest za mały – uśmiecha się pani Magdalena.   

Rodzice pochodzą z Leszczyn. Pani Magdalena jest absolwentką Liceum Ogólnokształcącego w Czerwionce, pracuje jako kierownik salonu T-Mobile w Rybniku. Pan Łukasz ukończył zarządzanie i inżynierię produkcji na Politechnice Śląskiej, pracuje w kopalni Budryk.

- Poznaliśmy się przez koleżankę, która umówiła nas na spotkanie. To była miłość od pierwszego wejrzenia. W ciągu roku zaręczyliśmy się, potem był ślub w kościele w Leszczynach i wesele w restauracji „Książęca” w Książenicach – uśmiecha się mama trojaczków.
 

Komentarze

Dodaj komentarz