KMP Rybnik Policja złapała napastników po kilku dniach od zdarzenia
KMP Rybnik Policja złapała napastników po kilku dniach od zdarzenia

Jest akt oskarżenia i oczekiwanie na termin rozprawy. Z drugiej strony refleksja, jak łatwo można zawierzyć nieznajomym. A tak było w przypadku rybniczanina, który 14 czerwca wieczorem wybrał się z wypchanym portfelem do ogródka piwnego w Rybniku. 

Spotkał tam dwóch mężczyzn, których nie znał wcześniej. Razem pili alkohol. Rozmowa się kleiła, jeden z kompanów poprosił rybniczanina nawet o podanie numeru telefonu. Wyglądało to tak, jakby chcieli umówić się na kolejną biesiadę. Po północy wezwali taksówkę, zamawiając kurs na ulicę Moniuszki w pobliżu Przedszkola nr 42. Nie przeczuwający zasadzki pokrzywdzony, nagle został zaatakowany. Niedawni kompani rzucili się na niego z pięściami.
Skopali i okradli

- Jeden kopnął rybniczanina w kolano. Kiedy ten upadł na ziemię, bili go po twarzy i korpusie ciała. Następnie zabrali mu z kieszeni portfel, a w nim 4,5 tysiąca euro i dwa telefony. Odeszli z łupem – mówi prokurator Malwina Szendzielorz, zastępca prokuratora rejonowego w Rybniku.

Do  zmaltretowanego i okradzionego mężczyzny podszedł przechodzień, który zadzwonił na policję. Poszkodowanym zajął się zespół karetki pogotowia.

- Obrażenia nie były jakieś ciężkie, do wyleczenia w czasie krótszym niż siedem dni. Pokrzywdzony doznał m.in. urazu nóg w okolicy kolan. Straty materialne, już jednak dotkliwe – wskazuje wiceszefowa prokuratury.  

Skrucha

Napastnicy wpadli po kilku dniach. To 42-latek z województwa małopolskiego zamieszkały w Rybniku, i 35-letni mieszkaniec Rybnika. Mieli przy sobie skradzione euro, które zabezpieczyli śledczy. Usłyszeli zarzuty rozboju oraz uszkodzenia okularów i smartwatcha. Sąd zastosował wobec nich środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztu. Sam rozbój zagrożony jest wysoką karą od 2 do 12 lat pozbawienia wolności. 

- Początkowo się nie przyznawali. Później złożyli wyjaśnienia i potwierdzili, że to jednak oni pobili i okradli rybniczanina. Wyrazili skruchę. Złożyli nawet wnioski o dobrowolne poddanie się karze tzw. mieszanej, co uwzględnił prokurator – zaznacza Pawela-Szendzielorz.  

Będzie kara

Jak dodaje, zaproponowali dla siebie sześć miesięcy bezwzględnego więzienia, a następnie rok ograniczenia wolności z potrącaniem 15 procent wynagrodzenia za wykonywaną pracę. Muszą jeszcze solidarnie naprawić szkodę. Nie będzie to trudne, bo nie wydali skradzionych pieniędzy, które zabezpieczono w śledztwie.
Areszt uchylono. Akt oskarżenia wpłynął do sądu, nie wyznaczono jeszcze terminu rozprawy. 

- Co jest ciekawe w tej sprawie. Podejrzani najpierw nie przyznawali się do popełnienia czynu. Dowody były jednak mocne, wskazywały, że to oni dopuścili się przestępstwa. Przyznali się więc do winy – podsumowuje zastępca prokuratora rejonowego.

Komentarze

Dodaj komentarz