Polowanie na Szaryńskiego


“[...] Do przerwy Arkonia zdobyła prowadzenie ze strzału Szaryńskiego. Była to pierwsza bramka tego utalentowanego zawodnika w ekstraklasie. Pierwsza, ale naprawdę efektowna i strzelona nie byle komu, bo samemu Szymkowiakowi.”Smak zdobytego gola w pierwszoligowym meczu był tak wyjątkowy, że jego strzelec nie wyobrażał sobie związania swojej kariery z klubem, który za dwa lata walczył już w trzeciej lidze. W Szczecinie była jeszcze pierwszoligowa Pogoń, ale w latach sześćdziesiątych wiązała ją umowa z Arkonią, że kluby nie będą sobie wzajemnie “podbierać” zawodników. W kilka lat potem ktoś przyszedł po rozum do głowy i umożliwił przechodzenie piłkarzy z jednego do drugiego klubu, szczególnie wtedy, gdy dla młodego piłkarza obdarzonego dużym talentem istniała szansa występów w wyższej klasie rozgrywkowej. W roku 1965 takiej możliwości nie było, więc W.Szaryński postanowił skorzystać z propozycji trenera Gracza, który prowadził wówczas Zawiszę Bydgoszcz, i na ochotnika zgłosił się do wojska.“Trzy lata dyskwalifikacji to bardzo wysoki wymiar kary, stosowany w przypadku poważnego naruszenia przepisów, czy też wykroczenia przeciwko etyce sportowej. Trzy lata dyskwalifikacji to jednocześnie- w przypadku, gdy mamy do czynienia z zawodnikiem młodym- przekreślenie sportowej kariery. I właśnie trzy lata dyskwalifikacji otrzymał niedawno młody, utalentowany piłkarz Arkonii, Władysław Szaryński.Z krótkiego komunikatu, zamieszczonego swego czasu przez prasę poranną, wynikało, iż Szaryński zdyskwalifikowany został za “szukanie kontaktów z innymi klubami”. Innymi słowy za chęć zmiany barw klubowych. Nie zabieraliśmy w tej sprawie dotychczas głosu, oczekując jakiegoś sensownego wyjaśnienia jej przez zarząd Arkonii, gdyż to, że Szaryński chciał zmienić barwy klubowe, jeszcze nie kwalifikuje jego czynu do tak wysokiego wymiaru kary [...] Jako motyw przejścia tego zawodnika do Zawiszy, gdzie Szaryński ostatecznie wylądował, wymienia się chęć odbycia przez niego ochotniczej służby wojskowej. Oczywiście argument niepoważny, gdyż jeśli Szaryński rzeczywiście zapałał nagle tak wielką miłością do wojska, to przecież miał możliwość odbycia służby też i w Szczecinie.”Dyskwalifikacji jednak nie było i “szczeciński Szołtysik” zdobywał bramki dla pierwszoligowego zespołu z Bydoszczy. Emocje wokół jego osoby jednak nie malały:“Po każdej kolejce piłkarskiej ekstraklasy, w której bramki zdobywa były piłkarz Arkonii, Szaryński, wychowanek tego klubu, w redakcji odbieramy dziesiątki telefonów od oburzonych kibiców z zapytaniami: jak to jest, że zawodnik ukarany trzyletnią dyskwalifikacją przez Arkonią, występuje w Zawiszy?O tym, że Wydział Gier i Dyscypliny nic sobie nie robi z decyzji klubu, świadczy najlepiej fakt, że dopiero 6 sierpnia Arkonia otrzymała pismo domagające się nadesłania do Warszawy odcinka zwolnienia Szaryńskiego. Odcinek taki Arkonia wysłała 8 sierpnia, WGiD mógł formalnie zatwierdzić zawodnika. Dopiero po tych wszystkich korespondencjach Szaryński zwrócił się do klubu o zwolnienie na czas odbywania obowiązkowej służby wojskowej.Nie ulega więc wątpliwości, że zostały jawnie pogwałcone przepisy PZPN i to przez wydział, który powinien stać na straży praworządności.”W 1968 roku podstawowy napastnik Zawiszy zakończył służbę wojskową i wrócił do drugoligowej Arkonii. Ale zanim to nastąpiło, Zawisza rozegrała mecz z ROW-em Rybnik, prowadzonym wówczas przez trenera Suszczyka.-Działacze z Rybnika przyjeżdżali do mnie trzykrotnie. Dwa razy odmówiłem, za trzecim razem zgodziłem się.Prasa donosiła:“Działacze szczecińskiej Arkonii poinformowali nas ze jeden z czołowych piłkarzy tego klubu- Władysław Szaryński opuścił potajemnie Szczecin z zamiarem przeniesienia się do jednej z górniczych drużyn ekstraklasy.”“Władysław Szaryński, urodzony w 1947 roku w Szczecinie, mając niespełna 13 lat wstąpił do klubu Arkonia i już jako trampkarz zdradzał nieprzeciętny talent piłkarski. Otoczony troskliwą opieką klubu rozwijał ten talent i kształcił się na przyszłego stoczniowca, uczęszczając do Szkoły Budowy Okrętów im. A.Warskiego. Troskliwa opieka klubu pozwoliła Szaryńskiemu na ukończenie szkoły i zdobycie zawodu [...]Po okresie zimowej przerwy w treningach wystosował pięknie napisany na maszynie list do klubu o zwolnienie, motywując swoje postanowienie tym, “że chciałby pracować w górnictwie i uczęszczać do technikum górniczego”. [...] Doskonale wszyscy wiemy, co się za tym wszystkim kryje. Źle dla życia sportowego, że tego rodzaju praktyka pojawia się na nowo. Jesteśmy zbyt młodym ośrodkiem piłkarskim, aby zasilać inne okręgi. Metody postępowania niektórych działaczy sportowych z innych okręgów są godne ubolewania. Tego rodzaju praktyka prowadzi jedynie do wykolejenia młodego charakteru, a na skutek przerwy w grze- do zmarnowania niewątpliwego talentu piłkarskiego.”W ROW-ie Rybnik Władysław Szaryński pojawił się w grudniu 1969 roku. Nie mógł grać w pierwszych sześciu meczach rundy wiosennej, a wszystko wskazuje na to, że bardziej ze względu na opór Zawiszy niż Arkonii. Bowiem WGiD zezwolił napastnikowi na grę na stadionie przy Gliwickiej dopiero po meczu ROW-u z wojskowymi.Tak jak wcześniej trenerzy Gracz i Suszczyk widzieli miejsce dla wychowanka Arkonii w składach zespołów, które prowadzili, tak dostrzegł je również po meczu z ROW-em, trener Górnika Zabrze-Geza Kalocsai. Tak więc po zaledwie dziewięciu meczach w zespole rybnickim, występującym już w tym czasie pod wodzą trenera Edwarda Jankowskiego, przyszedł czas na kolejną zmianę. Jednak znów nie było łatwo. Kibicom ROW-u filigranowy napastnik przypadł do gustu tak samo jak publiczności szczecińskiej i bydgoskiej. Był autorem zwycięstwa w swoim debiucie w barwach rybnickiej drużyny (w Opolu z Odrą 1:0, strzelił bramkę w 73. min.).„Dowiedzieliśmy się prywatnie, że były piłkarz Arkonii Szczecin- Szaryński po raz czwarty zmienił barwy klubowe. Jak informuje on w liście do jednego ze swoich dawnych kolegów klubowych, występować obecnie będzie w Górniku Zabrze. Czyżby ROW był już za biedny?”KS ROW nie był za biedny. Rybniccy działacze twierdzili stanowczo, że nie oddadzą Szaryńskiego za żadne pieniądze. Dzisiaj bohater wspomnień mówi:-Gdyby ROW utrzymał się w pierwszej lidze, zostałbym w Rybniku na 95 procent. Tu poznałem swoją żonę, trafiłem na wspaniałą atmosferę, choć w Szczecinie wszyscy przestrzegali mnie przed Ślązakami i Śląskiem. Bardzo szybko zaprzyjaźniłem się z Andrzejem Frydeckim i utrzymuję tę przyjaźń do dzisiaj. Z obecnej perspektywy nie mogę być z tego przejścia niezadowolony. Trafiłem na najlepszy okres gry Górnika w historii. Zdobyliśmy dwa mistrzostwa Polski, trzy razy z rzędu Puchar Polski, wystąpiliśmy w finale Pucharu Zdobywców Pucharu z Manchesterem, eliminując wcześniej po niezapomnianych przez wszystkich chyba kibiców półfinałowych meczach z Romą.„Feralny mecz, który zadecydował o spadku drużyny ROW-u z pierwszej ligi piłkarskiej, odbył się 22 czerwca. KS ROW grał z Zgłębiem Wałbrzych i przegrał jeden do zera. Kibice z Rybnika nie zdążyli się jeszcze pozbierać po tym ciosie, a już wkrótce potem spotkał ich następny: oto czołowy zawodnik ROW-u, chluba i filar drużyny, napastnik Szaryński, zniknął z Chwałowic jak kamfora. [...]„W nocy z 17 na 18 lipca- relacjonują przebieg wydarzeń kibice ROW-u w liście do Ministra Górnictwa- przybyli do Chwałowic przedstawiciele KS Górnik w Zabrzu, którzy w kidnaperski sposób zabrali naszego zawodnika Władysława Szaryńskiego. Wypadek ten miał miejsce w czasie, gdy wszyscy uroczyście przygotowujemy się i realizujemy nasze zobowiązania i czyny produkcyjne podjęte dla uczczenia 25-lecia PRL. W tym czasie działacze tak poważnego klubu, jakim jest Górnik Zabrze, zakłócają nasz spokój i w sposób, jak to czynią gangsterzy na Zachodzie, porywają zawodnika do swojego klubu. [...]Na wieść o skidnapowaniu nam zawodnika Szaryńskiego powstało wśród załogi naszej kopalni, a także całego świata piłkarskiego miasta i rybnickiego okręgu oburzenie na to porwanie, które może wywrzeć reperkusje produkcyjne wśród załogi, przywiązanej do swej drużyny, a wśród mieszkańców zgorszenie i przeświadczenie, że tego rodzaju metody mogą być tolerowane.”[...]Chodzą słuchy, że czujki złożone z najmłodszych kibiców wypatrują, czy na głównym takcie przelotowym z Rybnika do Chwałowic nie widać warszawy z zabrzańską rejestracją: A nuż- mówią- zechcą nam porwać naszego drugiego po Szaryńskim zawodnika- Frydeckiego? Każde spóźnienie się Frydeckiego na trening wywołuje u kibiców, obserwujących jak ich jedenastka ćwiczy na pobliskim stadionie, żywsze bicie serca.[...]Dyrektor Departamentu Kadr Ministerstwa Górnictwa i prezes zabrskiego klubu w jednej osobie jest mimo wszystko dobrej myśli: Casus Szaryńskiego- mówi- jest tylko potwierdzeniem niezdrowej sytuacji, jaka od lat panuje w dziedzinie piłki nożnej.”Ten fragment przytoczyliśmy za „Polityką”. Ciszej- właśnie ze względu na „politykę”- było o przejściu Szaryńskiego w 1974 roku z Górnika do Zagłębia Sosnowiec. Zagłębie było w krytycznej sytuacji po rundzie jesiennej- 6 zdobytych punktów i trzy strzelone bramki.-Na wiosnę skład wzmocnili Władysław Grotyński (przeszedł z Legii), Edward Maleńki (z ŁKS-u), Hubert Kulonek (Górnik Zabrze) i ja. Opowiada się, że wtedy Gierek uratował Zagłębie przed spadkiem. To nieprawda, bo Gierek nie grał- śmieje się związany od 1974 roku sosnowieckim klubem Władysław Szaryński.- Nikt nie protestował przeciw naszemu przejściu do Zagłębia. To było niezgodne z przepisami PZPN. Zawodnik, który w danym sezonie wystąpił w lidze w barwach jednego klubu, nie mógł w tym samym sezonie grać w innym klubie. Nikt nie protestował z tego względu, że nie dawano nam żadnych szans. Szum zrodził się dopiero wtedy, gdy wygraliśmy dwa pierwsze mecze. Zdobyliśmy na wiosnę 21 punktów i pozostaliśmy w pierwszej lidze. Grałem w Zagłębiu przez pięć i pół sezonu. W tym czasie sięgnęliśmy dwukrotnie po Puchar Polski, dwa razy z rzędu wywalczyliśmy też Puchar Intertoto, nie zdobyliśmy tylko mistrzostwa kraju (Zagłębie było czterokrotnie wicemistrzem).W wieku 33 lat Władysław Szaryński otrzymał zgodę na wyjazd z kraju i kontynuowanie kariery na Zachodzie. Grał w drugoligowej Dunkierce, potem w amatorskim klubie w Belgii. W 1981 roku zakończył karierę sportową i zajął się pracą trenerską. W okresie występów w Sosnowcu studiował na katowickim AWF-ie.Warto podkreślić, że pierwszy piłkarz z Wybrzeża, który zrobił karierę na Śląsku (wcześniej każdego roku od kilkunastu do kilkudziesięciu piłkarzy ze śląskich klubów ruszało w Polskę, gdzie futbolowych talentów było jak na lekarstwo). Władysław Szaryński nie spełnił się w reprezentacji. Zagrał w towarzyskim meczu z Danią (zwycięstwo 5:0) i w Rostocku z NRD (przegrana 0:5).-W 1971 roku, kiedy byłem w życiowej formie, przytrafiła mi się kontuzja ręki. Stało się w to w czasie, gdy formowała się reprezentacja olimpijska. W 1972 roku zagrałem w reprezentacji młodzieżowej przeciwko RFN chyba swój najlepszy mecz w karierze. Po tym spotkaniu dowiedziałem się o śmierci mojego ojca. Trener klubowy namówił mnie na mecz w Warszawie jeszcze przed pogrzebem taty. Na trybunach zasiadł Kazimierz Górski i władze PZPN, chcieli się przyjrzeć między innymi mojej grze, po tym, co usłyszeli i przeczytali o meczu z RFN. A ja zagrałem fatalnie. To był mój wielki błąd. W 1973 na drodze do reprezentacji stanęły kolejne kontuzje wiosną i jesienią. Co ciekawe, ja nigdy nie odniosłem kontuzji, która wyeliminowałaby mnie z gry w czasie meczu. Wszystkie, po których musiałem pauzować, przytrafiły się na treningach, a przecież polowali na moje nogi liczni obrońcy, szczególnie za czasów występów w trzecioligowej Arkonii. Po mistrzostwach w 1974 roku pojawił się Boniek, Mazur i inni, następowała zmiana pokolenia i dla mnie droga kariery reprezentacyjnej została zamknięta.Na W.Szaryńskiego polował nawet Ernest Pol. Kiedy Górnik wyjeżdżał do Ameryki Południowej, zatrzymał się na jedną noc w Nowym Jorku, gdzie przebywał jeden z najlepszych polskich zawodników. Pol trafił do hotelu, w którym mieszkali zabrzańscy piłkarze i chodząc od pokoju do pokoju powtarzał: Nic nie chcę, tylko pokożcie mi tego smarkocza ze Szczecina, co gro w Górniku...Polować na Władysława Szaryńskiego nie musiał natomiast autor przywołanych wyżej informacji, bo były piłkarz ROW-u, który wzbudzał w swoim czasie takie namiętności u miejscowych sympatyków piłkarstwa, często odwiedza Rybnik i mieszkającego obecnie w Żorach przyjaciela z boiska- Andrzeja Frydeckiego.

Komentarze

Dodaj komentarz