Motocyklista Janusz Szmalec spoczął na cmentarzu komunalnym przy ulicy Cypriana Kamila Norwida. Zmarłego tragicznie 10 kwietnia 51-latka pożegnała rodzina, znajomi, sąsiedzi. Nie zabrakło delegacji motocyklistów społeczności WRM MC Poland chapter Jastrzębie-Zdrój.
Jeden z jeźdźców w pełnym rynsztunku jechał przed konduktem pogrzebowym ulicami Szerokiej z kościoła Wszystkich Świętych na nekropolię. Motocykliści to szczególna grupa, czują się wielką rodziną, do której należał świętej pamięci Janusz Szmalec.
- Skończyło się życie naszego brata, przeminęło. Jak śpiewamy w psalmie, dni człowieka są jak trawa. Kwitnie on jak kwiat na łące, wystarczy, że wiatr go ruszy i już znika. Pragniemy otoczyć pamięcią, modlitwą, Komunią świętą naszego brata Janusza. Jego nagła śmierć bardzo zaskoczyła nas wszystkich. Tak jak żyjemy dla Boga, umieramy dla Boga – mówił pogrzebowy kaznodzieja.
Śmierć osoby bliskiej ma szczególną wymowę. Rodzi ból i skłania do zatrzymania się.
- Jeszcze wczoraj rozmawialiśmy z nim, a dziś już go nie ma. Czasem myślimy, gdzie tam lat 70., 80... Wystarczy pomyśleć, jak ludzie umierają młodo – dodał ksiądz.
Grób zmarłego motocyklisty utonął w kwiatach i wieńcach. Janusz Szmalec był lubiany. Miał dużą rodzinę i grono oddanych przyjaciół.
Więcej o tragicznej śmierci 51-letniego motocyklisty w środowych „Nowinach”.
Komentarze