Adrian Karpeta/Leśniczy Kazimierz Szweda w niedzielę obejrzał małe lisy
Adrian Karpeta/Leśniczy Kazimierz Szweda w niedzielę obejrzał małe lisy

Znaleźli liski w sobotę rano, około 9. - Było ich pięć. Wyszły na naszą działkę, do słoneczka - relacjonują.

W pierwszym odruchu wycofali się z działki, myśląc, że lisica wróci i zajmie się młodymi. Wrócili po kilku godzinach, ale maleństwa dalej były same. - Jakiś czas temu ktoś truł tutaj koty. Może lisica też coś zjadła i padła? Nie chce nam się wierzyć, żeby na tak długo zostawiła swój miot - mówi pani Izabela. 

Jeden był słaby, pozostałe tuliły się do niego. Niestety padł na naszych oczach, zakopaliśmy go - opowiada pani Izabela. 

Wykonali mnóstwo telefonów.

- Zaczęliśmy od weterynarza, który skierował nas do Mikołowa, gdzie jest ośrodek dla dzikich zwierząt. Tam usłyszeliśmy, że zwierzę musi być skierowane do nich przez straż miejską. Zadzwoniliśmy więc do straży miejskiej, ale dowiedzieliśmy się, że przyjeżdżają jedynie w sytuacji, kiedy zwierzę brało udział w kolizji drogowej - relacjonuje nam dzisiaj pani Izabela. 

Dopytali, jak mogą pomóc. - Kupiliśmy specjalne mleczko dla szczeniąt, buteleczki ze smoczkami. Próbowaliśmy je karmić, oczywiście w rękawiczkach, ale było ciężko, może parę kropelek wypiły… Nie sądzę, byśmy je zdołali dokarmić, co najwyżej utrzymać przy życiu - opowiada rybniczanka. 

Jeden lisek był słaby, pozostałe tuliły się do niego. - Niestety padł na naszych oczach, zakopaliśmy go - mówi pani Izabela. - Ja wiem, że to lisy, które sieją spustoszenie w gospodarstwach, ale dla mnie to istoty żywe, które po prostu potrzebują pomocy - dodaje kobieta.

Wzięli dwa ocalałe lisy na noc do domu. W nocy znów próbowali je karmić. W końcu w niedzielę przed południem na miejsce przyjechał Kazimierz Szweda, komendant posterunku straży leśnej Nadleśnictwa Rybnik. Zdecydował, że ocalałe lisy zostaną na działkach do poniedziałku. - Jeśli matka nie wróci, będziemy starali się znaleźć dla nich jakieś lokum. Natomiast tego typu ogródki to dla nich naturalne miejsce - mówi Kazimierz Szweda. 

- To szczególny czas, wszystko budzi się do życia, to okres lęgowy dla ptaków, ssaków, są wykoty, wycielenia, wszystko chce żyć. Szczególnie teraz musimy uważać na to, gdzie się znajdujemy i co robimy. Jeśli małe zajączki, sarenki czy daniele leżą sobie w trawie, myślimy, że cały świat je opuścił, a tak nie jest! Rodzice odchodzą, żeby młode były niewidoczne dla ludzi, dla innych zwierząt, w ten sposób je maskują. Proszę zwierząt nie ruszać, zostawić 2-3 dni, żeby rodzice mogli do nich wrócić. Jeśli po tym czasie nic się nie dzieje, możemy pomyśleć, że matka została np. przejechana.  Wtedy reagujmy, dzwońmy po odpowiednie służby. Jak teren miejski to do miasta, jak leśny - do leśników - tłumaczy Kazimierz Szweda. 

 

Jaki będzie los lisów z rybnickich działek? Przekonamy się w poniedziałek...

 

Galeria

Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt

Komentarze

Dodaj komentarz