Archiwum rodzinne Argyrios Gkeros z żoną Alicją i córkami
Archiwum rodzinne Argyrios Gkeros z żoną Alicją i córkami

Ireneusz Stajer

Argyrios Gkeros urodził się w jednym z rajskich zakątków na południu Europy. Do Żor przyjechał za miłością. W 2001 roku, pierwszy raz odwiedził na Śląsku swoją dziewczynę, Alicję. Piękność z Żor zainteresowała Greka, gdy spędzała wakacje na południu Riwiery Olimpijskiej. Przystojny 20-latek pracował wówczas sezonowo u brata w restauracji. 

- Zagadnąłem wyróżniającą się urodą Polskę i nie odmówiła. Zaczęło się od wspólnej kawy - opowiada.

Stomio jest turystycznym kurortem. Argyrios wychowywał się w obrębie cudownych plaż i błękitnych wód Morza Egejskiego oraz gór. Alicja, zauroczona chłopakiem i Tesalią, w tym samym jeszcze roku poleciała do Grecji drugi raz. Kiedy we wrześniu Argyrios zakończył pracę w lokalu brata, odwiedził na trzy tygodnie Alicję w Żorach. Mieszkał w hotelu. Po powrocie do Grecji, dzwonił i SMSował, z wzajemnością. W lutym następnego roku i na wakacje ona znowu pojechała do Stomio. Poznała wówczas rodziców chłopaka, sympatycznych, serdecznych południowców. Alicja spodobała się przyszłym teściom. 

Małe wesele

Potem były zaręczyny, które w Tesalii zwane są „małym weselem”.

- Na uroczystość zapraszamy najbliższą rodzinę, kuzynów, kolegów i koleżanki. Ksiądz błogosławi obrączki. Narzeczeni noszą je na palcu lewej ręki, a po ślubie przekładają na prawą – zaznacza Argyrios.

Podczas hucznej imprezy były oczywiście tańce, w tym słynne sirtaki zwane od kultowego filmu Michalisa Kakojanisa Tańcem Zorby. Na stole pojawiły się miejscowe specjały: ser feta, pasta tzatziki, żeberka z baraniny i sałatka grecka. Goście zajadali się plackiem tyropita (ciasto francuskie z fetą) oraz muszakasem – to zapiekanka z bakłażana, mięsa mielonego, ziemniaka i dodatkowo sosem beszamel. Ponadto greckim kotletem wieprzowym bez panierki z piekarnika. Można było napić się dobrych win oraz skosztować tradycyjnej wódki z winogron o smaku anyżowym Uzo.     

Katoliczka i prawosławny

W 2004 roku prawosławny chłopak wziął ślub w Kościele katolickim. Sakramentalne „tak” Alicja i Argyrion wypowiedzieli w świątyni parafialnej pw. Stanisława Biskupa Męczennika w Żorach. Na weselisku bawiło się około 70 osób. Z Grecji przyjechali jego rodzice. Ojciec jest emerytowanym strażnikiem leśnym i strażakiem. Oba zawody są w Kraju Zorby ściśle ze sobą powiązane. Latem często płoną greckie lasy.

- Jednostka taty z miasta wojewódzkiego Larisa gasiła pożary w różnych częściach kraju, strażnicy drogą powietrzną byli transportowani także na wyspy – wspomina Argyrios.

Jego tato nie nudzi się na emeryturze, ma plantację oliwek, uprawia winorośl. Jak każdy Grek, sam robi wino. - Do 300 litrów, które leżakują w beczkach w chłodnej piwniczce – podkreśla syn. Jego mama pracowała jako fryzjerka. 

Po pół roku  

Młodzi zamieszkali w chłodnej Polsce, na osiedlu Powstańców Śląskich w Żorach, choć Grecja z powodów klimatycznych wydawała się dużo lepszym miejscem

- Zdecydowało samo życie. Przestałem pracować sezonowo u brata i otworzyłem bar z drugim bratem. Jest nas trzech – uśmiecha się najmłodszy Argyrios.

Gkerosowie spędzali w Stomio co roku sześć miesięcy, bo tak długo trwa tam sezon turystyczny. Na drugie pół roku wracali do Żor. Lokal na plaży z leżakami prosperował, ale do czasu...

- Zdążyłem jeszcze na działce rodziców w pobliżu plaży, choć nie w Stomio, zbudować parking samochodowy. Mieliśmy dodatkowy zarobek. Niestety, w 2008 roku Grecję szczególnie mocno dotknął światowy kryzys gospodarczy. Na dzierżawiony przeze mnie kawałek plaży pojawiły się dziwne przetargi..., przyszli nowi ludzie, którzy windowali stawki. Interes przestał się opłacać – tłumaczy Argyrios.

Despina znaczy Panna

Musiał zmienić pracę. Rodzina zdecydowała zostać na stałe w Polsce. Tu zdobył kwalifikacje instruktora prawa jazdy i przez 10 lat pracował w tym zawodzie. Świetnie mówi po polsku. Skromnie wyjaśnia, że to efekt 20-letniej praktyki. Znam jednak obcokrajowców, którzy żyją w naszym kraju dłużej, a po polsku „ni w ząb”.  

- Na wakacje jeździmy do Stomio, odwiedzić rodziców i krewnych. Córki, 16-letnia Marianna i 12-letnia Despina (imię greckie oznaczające pannę) spędzają w Grecji nawet trzy miesiące w roku. Przyjeżdżają z dziadkami, bo teść jest już emerytem. Mam nadzieję, że w tym roku uda się wyprawić do Stomio przynajmniej dzieci. Czasem kilka dni wypoczywamy na pobliskiej wyspie – uśmiecha się Argyrios.

Dzieci są dwujęzyczne, rozmawiają po polsku i grecku.  

Nic nie szkodzi

W Żorach 41-latek czuje się bardzo dobrze. Jeśli ponarzeka, to na pogodę.

- Nie jest aż tak tragiczna, ale chłodno jest długo. W Grecji letnie ciuchy chowamy dopiero w październiku – uśmiecha się nasz Grek.

Jak dodaje, Polacy są bardziej skrupulatni niż Grecy, co ma swoje zalety i wady.

- Skrupulatność pozwala uniknąć niejednego konfliktu. W Grecji fachowiec spóźnia się o godzinę czy dwie i słyszy „den pirazi”, czyli „nic się nie stało”. To norma. W Polsce, tak duże spóźnienie bez uprzedniego telefony wyjaśniającego powód, zwykle kończy się awanturą – wskazuje Argyrios.

„Den pirazi” wywołuje potem konflikty. Jeśli fachowiec coś zawali, są później pretensje. „Den pirazi” ma i swoje zalety. Grecy żyją spokojniej, bez nerwów i gonitwy. Na Śląsku można dużo łatwiej dostać dobrą pracę. W Grecji jest o to trudniej, trzeba się bardzo postarać, by znaleźć dobrze płatne zajęcie. Argyrios od dwóch lat jest serwisantem automatów z kawą, napojami i snake'ami - obsługuje część Opolszczyzny. Zawodu nauczył się od podstaw, zaczynał jako pomocnik. Wstaje o 3 w nocy i jedzie do pracy.

- To interesujące zajęcie. Cały czas się coś dzieje. Jadę wtedy z serwisem, konserwują, naprawiam, uzupełniam – uśmiecha się sympatyczny Grek.

Alicja jest asystentką stomatologiczną w Żorach. Jak mówi, najpierw zakochała się w Grecji, a potem dopiero w Argyriosie.  
Dawna Hellada urzekła Alicję starożytną kultura, historią, budowlami i przyrodą. Może czerpać wiedzę „z pierwszej ręki”. Najstarszy brat Argyriosa to Janis. Średni Marios jest konserwatorem zabytków. Dobrze maluje i rzeźbi. Pracował w Archeologicznym Muzeum Dion u stóp Góry Olimp. Pokazał szwagierce fragmenty starożytnych domów z basenami, wodociągami. Aż trudno pojąć, że tysiące lat temu ludzie stworzyli tak zaawansowaną pod względem technicznym i humanistyki cywilizację.   

Galeria

Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt

Komentarze

  • Beata 15 maja 2021 14:39Cudowni ludzie, wspaniala rodzina z sercem na ręku. Wspaniali.Kocham Was. Pozdrawiam
  • Kasia Pozdrawiam 14 maja 2021 17:51Mój instruktor jazdy ! Pozdrawiam serdecznie

Dodaj komentarz