Dominik Gajda.
Dominik Gajda.

Prognozy pogody wskazywały na możliwe wystąpienie intensywnych opadów deszczu, które miały pojawić się nad regionem w ubiegłym tygodniu. Nikt nie spodziewał się jednak, że zaledwie w ciągu kilku godzin, wiele miejscowości - dosłownie - znajdzie się pod wodą. Zdezorientowani mieszkańcy nie wiedzieli, czy uciekać, czy próbować jeszcze ratować swój dobytek. Przez wiele dni strażacy pracowali na pełnych obrotach, by pomóc pogrążonym powodzią mieszkańcom. Do pomocy zadysponowano niemal wszystkie jednostki z regionu, kilkuset strażaków, a także oddział Wojsk Obrony Terytorialnej. Sytuacja stała się na tyle dramatyczna, że w ubiegłą środę w powiatach raciborskim i wodzisławskim ogłoszono alarm przeciwpowodziowy.

EWAKUOWALI LUDZI

W dniach od 12 do 16 maja wodzisławscy strażacy odnotowali ponad 600 zdarzeń. Interwencje dotyczyły głównie pompowania wody z  zalanych budynków, posesji oraz dróg. W wielu miejscach woda uszkodziła nawierzchnię jezdni, chodników oraz mostów. Woda wdzierała się do domów w Lubomi, Rydułtowach i Zawadzie. Tam też strażacy musieli ewakuować kilkanaście osób z odciętych przez wodę budynków lub pojazdów, które zostały unieruchomione. W Rydułtowach woda całkowicie zalała cmentarz komunalny. W Zawadzie woda doszczętnie zniszczyła boisko piłkarskie.

- W akcji brały udział 42 zastępy, łącznie około 200 strażaków Państwowej Straży Pożarnej oraz Ochotniczych Straży Pożarnych z terenu powiatu wodzisławskiego, jak również siły Państwowej Straży Pożarnej zadysponowane spoza powiatu w sile 17 zastępów, a także oddział Wojsk Obrony Terytorialnej - informuje Komenda Powiatowa Państwowej Straży Pożarnej w  Wodzisławiu Śląskim.

Do pomocy zaangażowano także inne służby. Od ubiegłej soboty do poniedziałku w  Rydułtowach działała 13. Śląska Brygada Obrony Terytorialnej z  Katowic. Na miejscu pracowało 26. wojskowych, którzy wspomagali mieszkańców w usuwaniu skutków nawałnic. Żołnierze zajmowali się czyszczeniem ulic oraz pomagali w zbieraniu powstałych po ulewach elektrośmieci. Pomoc dotarła także z Zakładu Karnego w Raciborzu oraz Służby Więziennej. Pod czujnym okiem strażników, więźniowie prowadzili prace na terenach miejskich.

Ulewne opady deszczu przyszły w środę 12 maja. Mieszkańcy nie zdążyli jeszcze uprzątnąć efektów środowej nawałnicy, a w czwartek 13 maja przyszła kolejna, jeszcze większa ulewa. W powiecie raciborskim w dniach 12-16 maja strażacy interweniowali blisko 300 razy. Najgorsza sytuacja była w gminach Krzanowice i Krzyżanowice. Najbardziej ucierpiały same Krzyżanowice, Owsiszcze i Tworków. W ubiegły czwartek w ciągu trzech godzin spadło tam tyle wody, ile zwykle spada w ciągu 24 godzin miarowego opadu. Intensywny deszcz, który towarzyszył nawałnicy, zmienił spokojne lokalne potoki w rwące rzeki. W ciągu trzech godzin spadło około 40 mm deszczu na m kw. - to tak jakby wylać cztery duże wiadra na powierzchnię jednego metra!

- Sytuacji nie poprawiły masy błota niesione przez spływającą wodę z pól. Przepompownie Lubomia i  Buków podjęły pracę, przerzucając wodę ze zbiorników posadowionych w sąsiedztwie polderu Racibórz Dolny do jego czaszy i  koryta rzeki Odry, jednak zbiornik Lubomia nie wypełnił się nawet w połowie. Świadczy to o intensywności punktowego opadu - informują Wody Polskie. 

PRZYSZŁA NAGLE 

Mieszkańcy Lubomi zgodnie porównują czwartkowe zdarzenia do powodzi, która wdarła się do miejscowości w 1997 roku. Teraz najgorzej było przy ulicy Korfantego. Tam woda wdzierała się do piwnic i na podwórka. W wielu miejscach sięgała blisko metra. Gdy opadła, pokazały się znaczne zniszczenia, które spowodowała nawałnica. Wszędzie błoto, muł i sterty zniszczonych przedmiotów.

- To był moment jak woda wdarła się na podwórko, zdążyliśmy tylko uciec do domu. Tak źle to tu jeszcze nie było, nawet podczas powodzi w 1997 roku - mówi nam pani Janina, mieszkanka Lubomi, której posesja była całkowicie zalana.

DRAMAT W RYDUŁTOWACH

Podobna sytuacja miała miejsce w Rydułtowach. Tam woda wdarła się do centrum i zalała ulicę Ofiar Terroru, odcinając tę część miejscowości. Zalanych zostało wiele budynków, wiele mieszkań, wiele prywatnych interesów. 

O dramatycznej sytuacji opowiedzieli nam Izabela i Mariusz Paszendowie, mieszkańcy ulicy Bohaterów Warszawy. Tej rodzinie powódź zabrała dobytek. Wszystko trwało dokładnie 20 minut.

Link do zrzutki: https://zrzutka.pl/tgf4ds

- Z początku zaglądałem i widziałem, że ulicą idzie rzeka. Po chwili woda była już u nas. W ciągu 20 minut żywioł zabrał nam wszystko, co najważniejsze do normalnego funkcjonowania. Woda w bardzo szybkim tempie osiągnęła 150 cm wysokości. Pod jej naporem, drzwi garażowe zostały wyważone, przez co woda błyskawicznie zalała cały parter domu łącznie z dwoma garażami, kotłownią, pokojem gospodarczym i pokojem rehabilitacyjnym - mówi pan Mariusz.

W domu pana Mariusza strażacy odpompowywali wodę od godziny 17 do 23.45. Przez powódź rodzina została pozbawiona prądu i ciepłej wody. 

- Straż pożarna przez prawie osiem godzin pompowała wodę na trzy pompy. Brakuje prądu na parterze, ciepłej wody i ogrzewania w całym domu. Z energetyki otrzymaliśmy informację, że możemy już ponownie podłączyć prąd. Tylko skąd mamy wziąć na to pieniądze, żeby naprawić całkowicie zalaną instalację? Chce się tylko płakać - dodaje pani Izabela

Wraz z mężem Mariuszem, wychowują trójkę dzieci. Ich 9-letni syn ciężko choruje. 

- Na pierwotny niedobór odporności, jest leczony w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie i klinice w Zabrzu. Dostaje immunoglobuliny przez skórę, ponieważ często choruje na zapalenie płuc i obturacyjne zapalenie oskrzeli. Dodatkowo ma przewlekłą astmę oskrzelową i alergie wziewną oraz pokarmową, dlatego jego warunki do życia musza być sterylne i bezpieczne. Niedawno stworzyliśmy mu specjalne pomieszczenie do rehabilitacji, aby w bezpieczny sposób mógł korzystać z  gimnastyki ruchowej, szczególnie teraz w okresie pandemii, gdzie jest całkowicie odizolowany od świata - mówi pani Izabela

Dwa tygodnie temu za ostatnie oszczędności zakupili samochód.

- Byśmy mogli wszyscy jeździć do klinik na częste kontrole. Niestety samochód też został doszczętnie zalany i nadaje się już tylko na złom - dodaje zrozpaczona mama.

Straty są jednak dużo poważniejsze.

- Całkowicie zalane piece węglowy i olejowy, sprzęt medyczny (rowerek, bieżnia, fotel masujący płuca, oczyszczacz powietrza, nawilżacz itp.), turystyczny i ogrodowy. Wszystko stracone w ciągu kilku minut. Dla nas to jest wielka tragedia. Wszystko tu składowaliśmy. Nigdy nie pomyślelibyśmy, że coś takiego nas spotka - mówi pani Izabela. 

Niestety, ubezpieczenie nie pokryje poniesionych strat.

 - Nasz dom jest pod hipoteką. Przy zgłoszeniu szkody okazało się, że nie mamy ubezpieczenia od mienia. Ubezpieczenie obejmuje tylko elementy stałe - wskazuje nasza rozmówczyni.

Rodzina nie przypuszczała, że kiedykolwiek może ją spotkać taka tragedia.

- Mamy drenaż i kratki odprowadzające wodę wokół domu. Dla nas największym priorytetem jest, aby jak najszybciej osuszyć dom i abyśmy mieli prąd, ogrzewanie i wodę - mówią

GMINY CHCĄ POMÓC. TO JEDNAK BĘDZIE NIEWYSTARCZAJĄCE

- Uruchomiliśmy trzy telefony, na których rejestrujemy te posesje, które są w jakiś sposób zagrożone. Na chwi - lę obecną mamy 223 takie zgłoszenia. To przede wszystkim osoby, które poniosły straty materialne. W terenie działają cztery zespoły oceniające szkody, które do pewnej wysokości będą pokrywane. Na chwilę obecną zdiagnozowanych jest 80 domów. Dotarcie do pozostałych zajmie nam jeszcze około dwóch dni - mówi nam sekretarz Rydułtów Krzysztof Jędrośka. - Z  powodu powodzi na chwilę obecną ze swoich domów musiały wyprowadzić się dwie rodziny. Nadal jednak szukamy osób, które potrzebują naszej pomocy - dodaje sekretarz miasta

Ruszyła zrzutka. Warto wpłacić dowolną, choćby najmniejszą kwotę, by wspólnie pomóc rodzinie wrócić do normalności!

POMÓŻMY RODZINIE Z RYDUŁTÓW: https://zrzutka.pl/tgf4ds

Galeria

Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt

Komentarze

Dodaj komentarz