Arc Jacek Antonowicz Jacek Antonowicz,  Antoni Warmuła i Tadeusz Lorenz na trasie rowerowego rajdu dookoła Polski
Arc Jacek Antonowicz Jacek Antonowicz, Antoni Warmuła i Tadeusz Lorenz na trasie rowerowego rajdu dookoła Polski

Trzej panowie w sportowych trykotach przemierzają na rowerach góry i niziny. Właśnie zakończyli rajd dookoła Polski. Jako metę wybrali sobie restaurację Alf w Rybniku na granicy z Radlinem, gdzie zjedli pyszną golonkę. 

Jacek Antonowicz, Antoni Warmuła i Tadeusz Lorenz przejechali razem na rowerach około 4 000 kilometrów. Każdy z sześciu etapów był wyzwaniem i piękną przygodą. Wszyscy trzej są z Rybnika. 49-latek Jacek jest najmłodszy, Antoni skończył 73-lata, a Tadeusz 69. Swoją pasję realizują w oddziale PTTK Radlin, zwiedzając kraj na rowerach. 

- W trasę ruszyliśmy we wrześniu 2018 roku, były to tygodniowe – dwutygodniowe wyprawy. Pierwszy etap wiódł z Rybnika do Zgorzelca. W następnym roku przez dwa tygodnie jechaliśmy ze Zgorzelca do Malborka. Trasa trzeciego etapu, we wrześniu 2019, biegła z Malborka do Suwałk – wylicza Jacek.

W sierpniu 2020 roku pokonali około 700 km z Suwałk do Przemyśla. Miesiąc później zaliczyli piaty etap do Grybowa. W czerwcu tego roku przejechali ostatni etap, wracając do Rybnika. Swoje przeżycia z trasy publikowali na stronie internetowej radlińskiego Sokoła.  

- Podróżowaliśmy według regulaminu dużego rajdu kolarskiego dookoła Polski, który zatwierdził zarząd główny komisji turystyki kolarskiej PTTK w Warszawie. Prężnie działający klub turystyki kolarskiej. RealuiDuży rajd kolarski dookoła Polski ustanowiła Komisję Turystyki Kolarskiej Zarządu Głównego PTTK w Warszawie – wskazuje rowerzysta. 

Najtrudniej było w górach. Beskid Śląski dał się im we znaki najbardziej. Jazda po górach i dolinach wymaga ogromnej sprawności fizycznej i przygotowania specjalistycznego. Niemniej wszyscy świetnie poradzili sobie z zadaniem. 

- Podjazd z Kamesznicy na Ochodzitą był tak stromy, że w pewnym momencie musieliśmy zejść z rowerów. Obciążały nas sakwy z różnymi przydatnymi rzeczami, które wieźliśmy na bagażnikach -  wyjaśnia Jacek Antonowicz.    

Niełatwo było też na samym początku w Kotlinie Kłodzkiej i Karkonoszach. Na szczęście ani razu nie zdefektował żaden rower. Biorąc pod uwagę długość trasy, to doprawdy rzadkość. Doświadczeni rowerzyści z Rybnika wiedzą, jak poruszać się w trudnym terenie. 

- Choć rzeczywiście nasze drogi są niebezpieczne. W niektórych miejscowościach tak wąskie, że musieliśmy zjeżdżać na chodnik – zaznacza, nie wspominając o tym, jak polscy kierowcy traktują cyklistów.

Dopisała pogoda. Anie razu nie zmokli, co też trzeba uznać za dar losu. Nie musieli pedałować przemoknięci, narażając się na przeziębienie. Nocowali codziennie w innym miejscu – hotelach, pensjonatach, chatach agroturystycznych. Najmilej wspominają mieszkańców wschodniej Polski.  Na Podlasiu, Lubelszczyźnie i wschodnim Podkarpaciu naszych Ślązaków przyjmowano niezwykle serdecznie. Ludzie wypytywali o rajd, podziwiali trzech nie najmłodszych już śmiałków, pomagali na każdym kroku. Proponowali noclegi po okazyjnych cenach.         

- Najważniejsze, że potrafiliśmy się dogadać na trasie. Było wesoło. Choć mieliśmy w pokojach telewizor, nigdy go nie włączaliśmy. Mamy zasadę, żadnych wiadomości. Odcinamy się od zgiełku medialnego, więc nic nas nie denerwuje – panowie mówią o swojej dewizie. 

Rozmawiali za to o szczegółach trasy, ciekawych miejscach tudzież wyzwaniach na kolejny dzień. A było o czym. Opowiadają o cudownych widokach na każdym z etapów. W Kopernikach na Opolszczyźnie zwiedzili miejsca związane z rodziną Mikołaja Kopernika. Jednym z najbardziej urokliwych był zjazd do Karłowa i dalej Radkowa licznymi malowniczymi zakrętami z pięknymi widokami piaskowców o różnych formach skalnych.

Byli na Placu Pamięci Narodowej im. Świętego Maksymiliana Kolbego w Gębicach (gmina Gubin), który skrywa historię obozu internowania i jenieckiego Stalag III B AMTITZ. Powstał jako obóz przejściowy latem 1939 roku, a jego więźniem był przez trzy miesiące właśnie ojciec Kolbe. Na Mazurach, Warmii i Suwalszczyźnie obserwowali kluczami odlatujące na zimę ptaki. Zawitali do Wilczego Szańca w Gierłoży, głównej kwatery Adolfa Hitlera. 

Odwiedzili kościoły murowane i drewniane wyznawców religii prawosławnej, greckokatolickiej czy muzułmańskiej.  

- Miłą niespodzianką było spotkanie z burmistrz Radlina Barbarą Magierą na Świętej Górze Grabarka, która z mężem wracała z urlopu z pięknego Podlasia, z okolic Hajnówki – dodaje Jacek.

Wszystkich trzech interesuje Polska. Mówią, że nasz kraj jest przepiękny, bardzo różnorodny pod względem geograficznym i przyrodniczym. Krajobrazy zapierają dech w piersiach. Miasta odrestaurowały zabytkowe starówki, które warto zwiedzać i podziwiać. 

- Mamy przepiękne parki narodowe, np. Gór Stołowych. W miejscach pamięci narodowej oddawaliśmy cześć naszym bohaterom - zaznaczają. 

Na swoim koncie mają m.in. rajd wzdłuż rzeki Wisły o Gdańska. W 2017 roku przejechali ponad 1000-kilometrową trasę w trzy tygodnie. W planach mają tygodniową wyprawę szlakiem wielkiej wojny polsko – krzyżackiej w 1410 roku, od Czerwińska nad Wisłą po Warmii i Mazurach, a kończy się na zamku w Golubiu-Dubrzyniu. 

Jacek pracuje w kopalni Rydułtowy, pozostali dwaj są emerytami – Antoni jest z wykształcenia inżynierem, Tadeusz był zatrudniony w Ryfamie.  
 

Komentarze

Dodaj komentarz