20020106
20020106


Miałem okazję przypatrywać się prowadzonym przez niego zajęciom. Przy stole siedzi kilkoro młodych ludzi, normalnie słyszących i głuchoniemych - chociaż to nie ma aż tak wielkiego znaczenia, bo przecież operuje się ołówkiem, rysikiem lub pędzlem, a nie głosem i słuchem. Każdy coś rysuje – liście, kwiaty, ci bardziej zaawansowani motyle, ryby, kraby. Generalnie dominuje natura. Michał co chwilę przynosi rysunki swojego autorstwa, pokazuje je. Mają być inspiracją dla ćwiczących. I wszyscy z zapałem rysują, a Michał stoi nad nimi i patrzy. Wystarczy rzut oka, by ocenił czy kształty wydobywane z każdym przesunięciem ołówka zapowiadają udany rysunek. Kiedy szkic podopiecznego mu się nie podoba, wyraża to dłonią, jakby pokazywał „mniej – więcej”. Przysiada się i sam rysuje, pokazuje i zachęca do kolejnych prób. Gdy jest zadowolony z efektu pracy podopiecznego, unosi kciuk w górę, a obrazek pokazuje wszystkim na sali. I uśmiecha się. Kiedy na chwilę wychodzi z sali, pytam rysujących, jakim jestnauczycielem?- Wspaniały, cierpliwy, jest chodzącą dobrocią, nikogo nie krytykuje.Warsztaty artystyczne w „Strzesze” prowadzi od września. Jednak jego związki z Raciborzem sięgają wielu lat wstecz.Michał Justycki, a właściwie Michaił Sergjejewicz Justycki, urodził się 20 września 1970 roku w Sankt Petersburgu w Rosji jako jedyny głuchoniemy w rodzinie. Rysowaniem interesował się od dziecka. Zniechęcony pierwszymi niepowodzeniami chciał zrezygnować. Uznał, że nie ma talentu. W akcję wkroczyła babcia. Nie przyjęła do wiadomości marudzenia wnuka, tylko zachęciła go do ćwiczeń. Tak Michał wciąż rysował kółka, kwadraty, trójkąty. Potem przyszła pora na bardziej skomplikowane formy. Wnet okazało się, że Misza miał dryg do rysowania, wystarczyło trochę cierpliwości. Jednocześnie się uczył, w ośrodku dla głuchych skończył podstawówkę i szkołę średnią. W 1992 roku, będąc w ostatniej klasie, przyjechał z grupą na wycieczkę do Polski. W Warszawie poznał Izabelę, głuchoniemą dziewczynę z Raciborza. Zakochali się w sobie. Michał musiał jednak wracać do Rosji. Skończył szkołę średnią i zaraz przyjechał do Izy. Jeszcze w tym samym roku pobrali się i zamieszkali w Raciborzu. Spędzili razem 3 lata, w tym czasie Michał pracował w fabryce „Mieszko”, dostał też kartę stałego pobytu w Polsce. Wyjechał potem na 4 lata do Sankt Petersburga, do tamtejszej akademii sztuk pięknych na studia. Do Raciborza wracał przy każdej nadarzającej się okazji, miał tu nie tylko żonę, ale też córeczkę Basię, słyszącą. W 1999 roku, po skończeniu studiów, wrócił do Raciborza na stałe.- Ciężko było wyjechać z Rosji, tam zostawiłem całą rodzinę. Ale po tym, jak skończyłem studia, znalazłem pracę, nie żałuję, że tu jestem - mówi.Jest zakochany w Krakowie, podoba mu się artystyczny klimat tego miasta. Marzy, aby się tam wyprowadzić. Już może poszczycić się wystawą swoich prac w galerii przy ul. Królewskiej. Na razie realizuje swój pomysł ożywienia artystycznej działalności głuchoniemych, stąd warsztaty. Michał postanowił spróbować, mając w pamięci sytuację głuchoniemych w Sankt Petersburgu i widząc, jak to wygląda w Polsce. I jednoznacznie stwierdza, że w Rosji jest lepiej. Tamtejsze środowisko głuchoniemych jest bardziej zintegrowane. Organizowane są spotkania, imprezy artystyczne. U nas pozbawieni słuchu nie mają, jego zdaniem, wielu okazji do wykazania się.Michał został skreślony z listy obywateli Rosji, a państwo to nie uznaje podwójnego obywatelstwa polsko – rosyjskiego, jest bezpaństwowcem. Stara się o polskie obywatelstwo.

Komentarze

Dodaj komentarz