Rządząca partia PiS i jej prezes Jarosław Kaczyński twierdzi, że chce w ten sposób „budować zaporę przeciwko radykalnie liberalnemu i upolitycznionemu obecnie rozwojowi UE z jej podwójnymi standardami i łamaniem traktatów”. Chce realizować znaną od wieków ideę „Europy Ojczyzn”, czyli ograniczenia współpracy do najbardziej podstawowych kwestii gospodarczych. Postulat ten jest w sprzeczności z obowiązującą obecnie w UE zasadą stałego zacieśniania więzów między krajami, dlatego antyeuropejscy populiści nie mają w Brukseli za wiele do powiedzenia, a za łamanie praworządności pozostają na marginesie decyzyjnym.
Do deklaracji przystąpili Włosi na czele z Giorgią Meloni, włoska Liga Salviniego, we Francji Zjednoczenie Narodowe Marie Le Pen, a na Węgrzech Fidesz Wiktora Orbana, któremu Komisja Europejska wstrzymała wypłatę 7,2 mld euro z unijnego funduszu na walkę ze skutkami pandemii, w związku z korupcją. To dość egzotyczna koalicja ugrupowań o profilu nacjonalistycznym i antyeuropejskim.
Po co PiSowi taki sojusz? O ile Polacy widzą w Rosji największe możliwe zagrożenie, to już Le Pen i Salvini należą przecież do wielbicieli Putina. Ten ostatni nawet paradował w europarlamencie i na Placu Czerwonym z koszulką z jego podobizną i jest przeciwny europejskim sankcjom na Rosję za atak na Ukrainę. Partia Le Pen ma udowodnione finansowe powiązania z Kremlem i chce wyjścia ze struktur wojskowych NATO. Meloni przez chwilę przewodziła ugrupowaniu o nazwie Synowie Włoch, które otwarcie gloryfikowało Mussoliniego.
Wiktor Orban za to od dawna flirtuje z Putinem, wspiera jego działania, zagrażające stabilności naszego regionu na przykład w kwestii gazu. Punktów spornych między PiS, a nowymi partnerami jest więcej: sprzeciw wobec dużych transferów z budżetu UE dla państw pokroju Polski, czy „nie” dla imigracji z krajów Europy Środkowo-Wschodniej, którzy zabierają pracę rodowitym Francuzom czy Włochom.
Dlatego wielu obserwatorów polityki zagranicznej zastanawia się, dlaczego PiS wchodzi w taki sojusz, dlaczego polski rząd realizuje scenariusz pisany na Kremlu? Jest to albo skrajna głupota partii rządzącej, albo na nasze nieszczęście, przemyślane działanie. Nie można być jednocześnie sojusznikiem Stanów Zjednoczonych, których prezydent nazwał Putina zabójcą, a zarazem wchodzić w sojusze z Salvinim czy Orbanem, dla których Putin jest najbliższym współpracownikiem. A może USA już nie są nam potrzebne, dlatego nowa ustawa medialna ma wyeliminować z rynku stację TVN, która jest największą amerykańską inwestycją w naszym kraju.
Jedno jest pewne, odwrócenie się plecami od USA i Unii Europejskiej to wejście w objęcia Putina.
Komentarze