Tytułowa “Wina Tuska” pewnie stanie się w języku polskim związkiem frazeologicznym oznaczającym obarczanie kogoś nieadekwatnymi winami jak zła pogoda na wczasach czy kapeć w kole w drodze na egzamin. Mój wkład do katalogu to najnowsze sondaże wyborcze. Ledwo zgłosiłem swój akces do Ruchu Polska 2050 to PO wyprzedziła ją w sondażach. A wszystko to, bo Tusk.
Za tym żartobliwym wątkiem stoi też moja obawa. Obawa o to, że nasza scena polityczna pogrąży się w anachronizmie. Jak w bajkach mamy złego i dobrego pretendenta do władzy. Dla jednych lepszy ten, dla drugich jego adwersarz. Tylko co to nam przynosi, jak poprawia nasz byt? Życie to nie bajka i wyborca powinien to wiedzieć.
Decyzja o wstąpieniu do Ruchu Polska 2050 jest dla mnie ryzykowna, ze względu na środowisko polityczne, w którym działam. W ciągu pierwszego tygodnia od ogłoszenia decyzji o współpracy z aktywem Hołowni otrzymałem wiele zaskakująco pozytywnych głosów, zwłaszcza od ludzi biznesu. Były też negatywne. Powtarzającą się uwagą jest to, że przystępuję do “kościołkowych”. Bez sensu.
Deklarujący niechęć do Kościoła siadają w pierwszych ławkach na uroczystościach. Hołownia zaś podkreśla swoją religijność i oddzielenie państwa od Kościoła. Ma na to realny plan! Wychodzi na to, że wielu osobom z demokracją na ustach odmienne wybory jednak przeszkadzają. Ja wierzę, że w granicach prawa każdy może żyć jak zechce. Daleko mi do emocji rodem z bajki, ochoty na zwalczanie tych złych. Złych, bo innych niż ja.
Chcę wybierać programy, pomysły na rozwój Polski i mojego domu - Śląska. Chcę dyskutować o konkretach, a nie winach. Polska 2050 ujmuje mnie aktywnością działaczy lokalnych, której nie widzę u żadnego z pozostałych graczy na polskiej scenie politycznej. A wybory innych szanuję i bardzo często nawet rozumiem. Trochę naiwnie liczę także na takie zrozumienie.
Komentarze