Kolorowe billboardy w centrach miast, audycje radiowe, reklamy w prasie zapewniają nas, że teraz wszyscy skorzystamy na pomysłach rządu. Zupełnie tak samo jak w przypadku Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju przygotowanej w 2016, przez ówczesnego wicepremiera RP, ministra rozwoju i finansów Mateusza Morawieckiego. I co z niej zostało?
Również posłowie PiS nie pozostają dłużni medialnemu przekazowi partii. Stawiając na swoją kreatywność, nie ograniczają się tylko do rozdawania ulotek. W pamięci utkwił mi zwłaszcza film, na którym jeden z posłów wyciąga pliki banknotów z własnych kieszeni. Wyraźnie zaskoczony tym faktem obrazuje nową kwotę wolną od podatku. Podejrzewam, że w założeniu miało być zabawnie i nowocześnie, niestety, wyszło trochę żenująco.
Zgodzę się, że inwestycje w służbę zdrowia, infrastrukturę i potencjał gospodarczy są tak samo potrzebne, co wsparcie dla polskich rodzin. Pod warunkiem, że każde z tych działań ma przemyślane długofalowe efekty i odpowiadające rzeczywistym możliwościom wsparcie. Ta zasada tyczy się również wszystkich Polaków w myśl idei: wędka, nie ryba.
Pierwsze pytanie, które nasuwa się na myśl o „Polskim Ładzie”, to pytanie o źródła jego finansowania. Częściowo odpowiada na to pytanie była już wiceminister rozwoju Anna Kornecka: „Wszystkie wyliczenia pokazują, że nawet podatnicy ci najmniejsi, którzy rozliczają się kartą podatkową, oni też na tych rozwiązaniach tracą. Tracą bardzo wiele, bo to nie jest 50-100 zł miesięcznie, to są bardzo często kwoty w tysiącach złotych”.
Zgodnie z założeniami rządowego programu ma on przynieść korzyści podatkowe 17 milionom Polaków. Głównie za sprawą likwidacji lub znacznego zmniejszenia odliczenia w PIT składki zdrowotnej, podwyższenie kwoty wolnej od podatku do 30 tys. zł oraz podniesienie kwoty, od której wpada się w drugi próg podatkowy z obecnych 85 tys. zł do 120 tys. zł.
Brzmi świetnie? Pozornie tak. Niestety, na te rozwiązania będą musiały zapracować małe i średnie przedsiębiorstwa oraz samorządy, czyli my wszyscy. W mediach pojawiają się różne wersje wyliczeń, ile samorządy stracą na proponowanych zmianach w podatku PIT. Należy podkreślić, że niemal w połowie stanowi on dochód gmin, powiatów i województw. Zdaniem Związku Miast Polskich i Unii Metropolii Polskich w ciągu 10 lat nasze miasta stracą aż 145 mld zł. Przełoży się to nie tylko na inwestycje, ale również na bieżącą działalność miast.
Jak sytuacja wygląda w naszym regionie? Według wyliczeń Rybnik straci ok. 57 mln zł, Jastrzębie-Zdrój ok. 33 mln zł, Żory ok. 26 mln zł, Racibórz ok 14 mln zł, Wodzisław Śląski ok. 13 mln zł. Sytuacja ta jest nie tylko niekorzystna dla miast i gmin, ale również niebezpieczna dla ich mieszkańców. Obserwujemy stały wzrost kosztów wykonywanych zadań, do których samorządy dopłacają z własnych środków, czyli z pieniędzy podatników, np. do utrzymania szkół podstawowych i średnich. Liczba zadań zlecanych przez ministerstwa rośnie z roku na rok, a otrzymywana subwencja oświatowa wystarcza na coraz mniej. Podobna sytuacja dotyczy nowych inwestycji i modernizacji już istniejącej infrastruktury. Pojawia się dylemat, czy podnieść podatek czy realizować inwestycję. W mniejszych gminach nie ma tego dylematu, po prostu walczy się o każdą złotówkę.
Rząd nie przeprowadził żadnej solidnej diagnozy, która założyłaby jak zmienia się sytuacja finansowa poszczególnych samorządów na przestrzeni kilku ostatnich lat. W nieładzie i pod wpływem presji ze strony włodarzy obiecano wsparcie, które stawia pod znakiem zapytania opracowanie algorytmu, który pozwoli na sprawiedliwy podział funduszy dla miast i gmin. Jakie skutki spowoduje program Polski Ład dla naszej najbliższej okolicy? Czy rząd wziął pod uwagę rozkręcającą się inflację, która niesie ze sobą wzrost kosztów inwestycji? Czy program ten nie obciąży nas, ale również miast i miasteczek, które na co dzień muszą dbać o bezpieczeństwo, rozwój i naszą przyszłość?
Komentarze