Była tytanem pracy, wyśmienitym pedagogiem i charyzmatyczną nauczycielką. Ile razy byłem bardzo zazdrosny o te tabuny uczniów i wychowanków, którzy czapkowali jej gdziekolwiek się pojawialiśmy. Byłem zazdrosny, ale przede wszystkim bardzo, bardzo dumny. Bo wiedziałem, że moja Mamusia to prawdziwa szeryfka, która zawsze daje radę i zawsze znajdzie uśmiech i dobre słowo dla drugiego człowieka. Nigdy, przenigdy nie miała łatwo. Do wszystkiego doszła sama.
Była też duszą towarzystwa. Tańczyła rock and rolla lepiej niż ja i bardzo często było mi wstyd, że nie jestem w stanie dotrzymać jej kroku w tańcu. Ale zawsze czekała, aż ją poproszę w końcu do tańca, mimo, że co jak co, ale do tańczenia to ja talentu nie otrzymałem.
Uwielbiała marcepan, dobrą czarną kawę, Moczkę, pieczeń z gęsi i Ferrero Rocher. Stroniła od alkoholu. Dużo w tej sprawie widziała w życiu i dobrze wiedziała, jak alkohol zniszczył wiele pięknych życiorysów. Kochała podróże, wycieczki, towarzystwo dobrych ludzi, dobre kino, teatr i grę w Scrabble.
I obiecuję Ci Mamuś, że ten Twój ogień, który z kolei we mnie wpuściłaś - nigdy nie zgaśnie. Nie odpuszczę. Bo dla Ciebie wszystko warto. I dziękuję Ci z całego serca za wszystko – za to, że mogłem się urodzić, za kindersztubę, edukację i że mogłem patrzeć jak przełamujesz kolejne bariery, jak porywasz tłumy ludzi i być z Ciebie tak pierońsko dumny. I wiem, moi drodzy, że w Was ten ogień także płonie. Bo ktokolwiek ją poznał, miał z nią zajęcia lub po prostu współpracował wie, że to była prawdziwa Siłaczka i wulkan dobrej energii. Kobieta jak dzwon. A jednocześnie po prostu dobry człowiek. Do zobaczenia w lepszym świecie. Tutaj została tylko pustka. I piękne wspomnienia…
Komentarze