post image
E. Grymel Utopek Niwy

Zdarzenie, które zamierzam opowiedzieć miało podobno miejsce w lesie zw. „Niwy”. To duży kawał lasu przylegający do dzielnicy Żor - Kleszczówki. Jego nazwa wywodzi się od spotykanych tam dużych i słonecznych polan, popularnie zwanych  niwami.

Pewna starowinka wybrała się kiedyś na grzyby. Nie znała dobrze lasu, a poza tym słyszała o różnych dziwach dziejących się właśnie na Niwach, dlatego też trzymała się skraju drogi wiodącej do wsi Rudziczka - zaszytej głęboko w  borach, ale nie znalazła nawet najmniejszego grzybka.

Kiedy natrafiła na bardziej grząski i podmokły teren, zawróciła, w stronę ścieżki. Myślała z żalem o tym , że nie będzie jadła dzisiaj obiadu i wtedy zauważyła, że na skraju drogi leży połeć słoniny a nieco dalej świńska noga. Ucieszyła silę, że nie będzie już głodna. Nie wydawało jej się wcale podejrzane, że mięso leży na gościńcu, bo był to dzień targowy w Żorach, przypuszczała więc, że jechał tędy któryś z okolicznych rzeźników. Podniosła swoją „zdobycz”, błogosławiąc niebo za to, że zesłało jej kęs jadła, kiedy jej stare już ręce nie potrafiły pracować i pospieszyła z ochotą do domu. Kiedy zbliżała się do pierwszych zabudowań nad rzeką Rudą , torba, w której niosła mięso i słoninę  zaczęła jej strasznie ciążyć.

Czy czort mi tam jakieś kamienie wsadził?- pomyślała babka wchodząc na rozklekotany, drewniany mostek i wtedy coś poruszyło się w jej parcianej  torbie i nim oprzytomniała, wychyliło się z niej jakieś zielone stworzenie i dało susa prosto w wodę.

Utopek?! — wyszeptała przerażona staruszka.

Tak to ja - skrzeknął stwór wychylając głowę z wody.-  Dziękuję Ci żeś mnie przeniosła, mój stawek wysychał i było mi za ciasno, a tu w Rudzie jest wiele wody. To dla ciebie za fatygę!

Pod nogami starowinki brzęknął głośno złoty krążek, aż kobiecina odsunęła się ze strachem.

- Bierz - zachęcał zielony stwór - tobie to potrzebne, a weźmie ktoś inny, to wyjdzie mu to na złe, boć to przecież moje pieniądze! - zaśmiał się złowieszczo.

- Nic od ciebie nie chcę - zawołała babka - tylko nie czyń ludziom szkody!

Ale nie otrzymała już odpowiedzi, bo akurat minęło południe i dzwon na żorskim kościele zadzwonił na Anioł Pański. Próżno wołała, bo utopek już się więcej nie pokazał. Wzięła ostrożnie przez fartuch, leżący wciąż w pyle drogi, złoty pieniądz i skierowała swe kroki do kościoła. Uważała, że bezpieczniej będzie, jeżeli znajdzie się on w skarbonce  „na biednych”. Wróciwszy do domu, opowiedziała sąsiadom całą historię, ale nikt jej nie wierzył, bo czy to możliwe, że stara kobieta otrzymuje złoto, za które mogłaby żyć dostatnio przez jakiś czas, a ona go wrzuca do skarbonki „na ubogich”  

Elżbieta Grymel
 

Komentarze

Dodaj Komentarz