post image
Arc prywatne Dariusz Jerczyński

Jak to było z prawami Polski do Śląska w XIV stuleciu i wiekach późniejszych? Tematyka ta wzbudza ogromne zainteresowanie i szereg kontrowersji...

To może zacznijmy od obalenia mitu na temat Kazimierza Wielkiego, który jest niestety powielany w śląskim środowisku. Mit mówi: "Kazimierz Wielki zrzekł się w 1338 praw do Śląska". Bzdura do kwadratu. Nie można zrzec się czegoś, czego się nie posiada. Prawa do Śląska miała wyłącznie najstarsza, śląska linia Piastów, a nie ich piąta woda po kisielu - kuzyni z Kujaw: Władysław Łokietek i jego syn Kazimierz Wielki.

Chce pan przez to powiedzieć, że Kazimierz Wielki i Władysław Łokietek nie mieli tytułu do Śląska?

Dokładnie to, Łokietek miał dziedziczne prawa do Kujaw i to nie całych, inne tereny zwyczajnie podbił. Kazimierz Wielki miał prawa do Kujaw i terenów podbitych przez jego ojca. Chociaż był prawnukiem Konrada Mazowieckiego, nie miał nawet prawa do Mazowsza, bo miała je główna mazowiecka linia Piastów, a nie jej boczna gałąź kujawska. Zatem po zrzeczeniu się Jana Luksemburskiego przejął zwierzchność lenną nad Mazowszem, które do Polski inkorporowali dopiero Jagiellonowie w 1526, po wymarciu mazowieckiej linii Piastów. Na Śląsku nawet książęta jaworscy i świdniccy, którzy graniczyli z Czechami, a nie graniczyli z Polską, więc byli w sojuszu z Kazimierzem Wielkim, żeby utrzymać niezależność od Jana Luksemburskiego, nie uznawali jakiejkolwiek zwierzchności króla Polski.

Do jakich więc ziem mieli prawa władcy Polski?

Tytuł króla Polski dawał wyłącznie prawa do Księstwa Polskiego, czyli późniejszej Wielkopolski i te prawa Kazimierz Wielki uzyskał w momencie zrzeczenia się tytułu króla Polski przez Jana Luksemburskiego.

Kazimierz Wielki toczył też zażarte wojny ze Ślązakami...

Najpierw polski król stoczył na Śląsku wojnę w 1343 z księciem żagańskim Henrykiem Żelaznym, który odmówił złożenia hołdu Janowi Luksemburskiemu i najechał na Głogów. W odwecie Kazimierz Wielki zrównał z ziemią Ścinawę i zaanektował Wschowę, a zaatakowany z dwóch stron książę żagański złożył hołd królowi Czech. Druga wojna wybuchła w roku 1345, gdy śląski sojusznik króla Polski książę jaworsko-świdnicki Bolko Mały został zaatakowany przez Jana Luksemburskiego. Wojska polskie wkroczyły na Śląsk, oblegały Żory i spustoszyły Księstwo Opawsko-Raciborskie. Wojny stricte polsko-śląskie miały miejsce później. Pierwsza w 1393 gdy Władysław Jagiełło zaatakował Władysława Opolczyka i odebrał mu Ziemię Wieluńska, a w 1396 spustoszył m.in. Gorzów Śląski. Druga w latach 1441-1443, gdy Jagiellonowie zamierzali objąć tron w Pradze, a po drodze wkroczyli na Śląsk i zażądali od śląskich stanów uznania zwierzchności króla Polski.

Co zrobili Ślązacy?

Kategorycznie odmówili, śląscy Piastowie i Przemyślidzi zebrali swoje wojska i uderzyli na armię polsko-litewską. W ostatecznym układzie pokojowym Ślązacy zgodzili się uznać zwierzchność jednego z Jagiellończyków, ale wyłącznie, jako króla czeskiego, o ile któryś z nich nim zostanie. Trzecia wojna, wybuchła w latach 1443-1452, gdy Kazimierz Cieszyński sprzedał Księstwo Siewierskie biskupowi krakowskiemu, a inni Piastowie górnośląscy nie zgodzili się z tym i postanowili je zbrojnie odzyskać. W 1454 roku Kazimierz Jagiellończyk najechał i zhołdował Księstwa Oświęcimskie i Zatorskie, które w 1564 wcielono do Polski, jako śląski powiat województwa krakowskiego. Dziś po śląskości zostały tam tylko górnośląskie orły w herbach Oświęcimia, Wadowic, czy Żywca, co wyraźnie wskazuje, że polskość jest dla śląskości zabójcza.

Powiedział pan kiedyś, że przy opisywaniu dziejów Śląska, polscy historycy pomijają niektóre źródła. Jakie dokumenty miał pan na myśli?

Pomijają wszystkie, których nie da się zmanipulować i dowodzić nimi "odwiecznej polskości Śląska", np. napisane w języku staroczeskim ustawy Sejmu Księstwa Opolsko-Raciborskiego z początku XVI w. zakazujące Polakom osiedlania się na Górnym Śląsku i posiadania tu nieruchomości. Jeśli z jakichś źródeł korzystają, to wybierają tylko takie informacje, które pasują do tezy, częstokroć wyrywając je z kontekstu historycznego. Stawiają tezy manipulując faktami, a nawet wbrew faktom. W moich pracach częstokroć takie zabiegi demaskuję.

Zarzucono panu reprezentowanie opcji niemieckiej w dyskursie o Śląsku. Czy tak jest w istocie?

W powszechnym mniemaniu, jeśli Ślązak nie czuje się Polakiem i neguje polską narrację historyczną, to automatycznie jest klasyfikowany, jako proniemiecki. Mnie się podobał ten krótki moment, gdy po nielegalnym referendum niepodległościowym w Katalonii, zaczęto nas porównywać z Katalończykami - zwłaszcza, gdy na naszych profilach na FB masowo pojawiło się hasło "I support Catalonia". Z tym porównaniem się w pełni zgadzam, Katalończycy są dla mnie niedoścignionym wzorem. Co do narracji historycznej to w pełni identyfikuję się z bohaterami jedynego w historii prawdziwego Powstania Śląskiego z lat 1618-1623 przeciwko cesarzowi niemieckiemu Ferdynandowi II Habsburgowi. W pełni identyfikuję się również ze Związkiem Górnoślązaków, który dążył do niepodległości Górnego Śląska od państwa niemieckiego. Uznawanie tego za proniemieckie jest absurdalne.

Sprawa jest bardziej skomplikowana. Tożsamości Górnoślązaka nie da się opisać paroma zdaniami, bo jest ona wypadkową wielu zdarzeń oraz doświadczeń ludzi.

Zgadza się. Oczywiście z drugiej strony nie wstydzę się dziadka w Wehrmachcie i całej rodziny na Volksliście. Rozumiem Ślązaków, którzy mieli serdecznie dosyć sanacyjnej Polski i w 1939 roku owacyjnie witali Wehrmacht wkraczający do województwa śląskiego. Nie obrażam się, że śląscy Piastowie byli skoligaceni z rodami niemieckimi i używali na swoich dworach dialektu wysokoniemieckiego, że Śląsk będąc w unii z Czechami był jednocześnie tak, jak one, częścią Rzeszy, a pierwszy w historii Sejm Rzeszy na wschód od Łaby odbył się w 1420 na Śląsku. Nasza historia w dużym stopniu zawiera się w szeroko rozumianej historii Niemiec, podobnie jak historia Holandii, Belgii, Luksemburga, francuskiej Alzacji, Szwajcarii, włoskiej Lombardii, Słowenii, Austrii, czy Czech, a w niewielkim stopniu jest związana z historią Polski. Takie są fakty i nie mam zamiaru nimi manipulować, żeby nie posądzano mnie o proniemieckość.

Skąd u Pana wzięło się zainteresowanie historią Śląska?

Historią, geografią i polityką interesowałem się od zawsze, nawet maturę pisałem z historii, a nie z matematyki. Już jako nastolatek zrozumiałem, że nie jestem Polakiem. Wkrótce do mnie dotarło, że Niemcem też nie jestem. Gdy w 1996 roku pojawiła się kwestia Związku Ludności Narodowości Śląskiej zrozumiałem, że nie jestem w swoim odczuciu odosobniony. Przy okazji sporów prasowych pojawiły się odwołania historyczne, które mnie zaskoczyły, więc postanowiłem historię Śląska zgłębić. Im bardziej się wgłębiałem, tym więcej rzeczy mnie zaskakiwało. Co więcej czytając prace polskich historyków, wyciągałem zupełnie odwrotnie wnioski, niż oni. W roku 1999 postanowiłem przelać na papier to wszystko czego się dowiedziałem, i w ten sposób w 2003 powstało I wydanie „Historii Narodu Śląskiego”. Był to z mojej strony falstart, bo w natłoku rzeczy, których się dowiedziałem, nie zdawałem sobie sprawy, ilu rzeczy jeszcze nie wiem. Napisałem kolejne dwie książki i już w 2006 II wydanie mojej sztandarowej pracy, w którym naniosłem sporo poprawek i uzupełnień. Niemniej dopiero z wydania III z roku 2013 jestem w miarę zadowolony, w miarę bo zawsze znajdzie się coś, co z upływem czasu napisałbym inaczej.

Jakiej nowej publikacji mogą spodziewać się pana czytelnicy?

Mam w "szufladzie", a dokładniej mówiąc na komputerze taką mniej obszerną pracą, skoncentrowaną na najważniejszych wydarzeniach w historii Śląska, napisaną dwujęzycznie po polsku i po śląsku. Wersja po śląsku nie przypadła potencjalnym wydawcom do gustu, bo unikam nieuprawnionych polonizmów, sięgam po archaizmy, których nikt nie używa i tworzę własne neologizmy. Dla mnie in plus, bo tekst po śląsku jest dla użytkowników języka polskiego absolutnie niezrozumiały, dowodząc, że to nie jest polski dialekt. Dla wydawców in minus, bo będzie nie do końca zrozumiały również dla wielu Ślązaków. Na razie więcej książek do szuflady nie tworzę, dużo czasu poświęcam edukacji historycznej użytkowników Facebooka poprzez posty i polemiki, bo tam ta wiedza ma szansę się rozpowszechnić.

Rozmawiał: Ireneusz Stajer

Komentarze

  • Memiś 23 lipca 2022 20:48Ja mam jeszcze większy zgryz,bo nie wiem jak Wikingowie dotarli na Morawy Czy było to drobnymi krokami od północy,czy za jednym zamachem.
  • Tomek 22 lipca 2022 16:23Gdyby autor był historykiem, to by rozumiał ideę Corona Regni Poloniae. I tu leży problem, bo idea ta odwołuje się do granic sprzed rozbicia dzielnicowego. I na tej podstawie Kazimierz zrzekł się praw do ziem, którymi już nie wladal. Ale jednocześnie autor doskonale rozumie idee Korony SW. Wacława. I to jest dobre.
  • Piotr 02 grudnia 2021 13:53Po polsku ,po śląsku i tu sam widzisz problem jakim śląskim tu pisać długi czas był to język bez dobrych opracowan język w domu,pracy szkole, kościele bron Boże powiem więcej język dla pasjonatów,polonizacja z wielkim negatywnym skutkiem działała na niekorzyśc tego języka i zachowan.Mając obecnie możliwośc obserwacji Śląska z znacznej odległości widzę inne wzorce tak Catalonia ,Szkocja tak język,kultura ,świadomośc narodowa,tolerancja dla innej nacji,zespolenie społeczenstwa a nie na każdym rogu stowarzyszenie narodowości czy mowy czy wreszcie związek górno czy dolnośląski. z własnych doswiadczen działalnośc tych organizacji to od wyborów do wyborów i uzyskanie tego czy innego błogosławienstwa.Skapcaniało to nasze ślonskie społeczenstwo-polonizacja.Zyczę sukcesów w dalszej pracy- niy do szuflody Zdrowych Spokojnych Swiąt

Dodaj Komentarz