post image
Wikipedia.pl Jan III Sobieski jest bohaterem wielu podań z okolic Żor i Woszczyc (obraz Jerzego Daniela Schultza, 1673–1677)

Ale jak sama wspominała, usłyszała tę opowieść jeszcze w czasach młodości od pewnego starego żorzanina, który zachodził do jej dziadków, u których się wychowywała. Jej opowieści wysłuchałam pod koniec lat 60, a poniższe opowiadanie napisałam na podstawie tego, co zapamiętałam ok. 10 lat później.

Dajmy jednak posłuch starej opowieści:

Było to wtedy, kiedy nasz umiłowany król Jan III Sobieski wędrował naszymi borami pod Wiedeń, by walczyć przeciw Turkom.

Jadący na czele orszaku król zauważył w gąszczu jelenia i pognał za nim. Długo wodził go zwierz po puszczańskich ostępach, by raptem wybiec na zalaną słońcem polanę i zniknąć. Na otwartej przestrzeni stało kilka chałup. Dopiero teraz król Jan zauważył, jak bardzo zmęczony jest jego wierzchowiec, obryzgany błotem i pokryty pianą. Zsiadł więc z konia i na piechotę skierował się ku najbliższemu domostwu, na progu którego siedział zgarbiony, siwowłosy staruszek.

- Pozwólcie spocząć, alem konia zgonił! – zwrócił się król do chłopa.

- Co padocie wielmożny rycerzu, żeście byli we Zgoniu? Przeca ta wieś, coście łod ni przijechali, żodnego miana niy mo! – zdziwił się staruszek.

- To niech się nazywa Zgoń! – zdecydował król.

Wtedy na polanę wjechali królewscy rycerze, a jego ulubiony sługa przypadł mu do kolan:

- Dzięki Bogu, żyjecie Miłościwy Królu!

- Jak się nazywa ta wieś? – zapytał Sobieski chłopa.

- Tyż żodnego miana niy mo! Ale co se myśla, to se myśla, że z Wos, za przeproszymiym, Panie Rycerzu żodyn król, bo kaj mocie korona? Jo wom tam wcale a wcale niy wierza!

Na to król roześmiał się i rzekł

- Żeby was, człowieku, przekonać nazwę waszą wieś Królówką!

- Pomianować se możecie, ale jo tego żodnymu niy powia, boby wszyjscy myśleli, że zgupioł stary! – uciął chłop.

Spieranie z niedowiarkiem nie miało sensu, król wsiadł na konia, skinął mu ręką na pożegnanie i odjechał. Pewnie obydwie nazwy poszłyby w zapomnienie, gdyby Sobieski nie spotkał w lesie mieszkańców wioski. Stąd też przetrwały do dziś, lecz stary Maciej nie używał ich nigdy. Jemu wystarczyło określenie „hań za borym” i aż do śmierci nikt nie mógł go przekonać, że tym, który nadał te nazwy, był nasz, miłościwie nam panujący król Jan III Sobieski.

Jan III Sobieski na Śląsku

W okolicy Woszczyc i Żor występuje co najmniej kilka opowiadań, których bohaterem jest polski król Jan III Sobieski, który nigdy tych okolic nie odwiedził. Można przypuszczać, że w opowieściach tych świeższy wątek dotyczący Sobieskiego, nałożył się na stare podania związane z księciem pszczyńskim lub raciborskim. Innym wyjaśnieniem zagadnienia może być fakt, że niektórzy historycy są zdania, że właśnie tędy przechodziła druga część królewskiego wojska, zdążającego pod Wiedeń pod wodzą hetmana Mikołaja Hieronima Sieniawskiego. Hetman ów pod Wiedniem zaraził się czerwonką i zmarł w drodze powrotnej. Drodzy czytelnicy, chciałabym zwrócić waszą uwagę na fakt, że kiedy wojsko przemieszczało się na znaczne odległości nigdy nie szło zwartą grupą. Miały tu znaczenie względy aprowizacyjne. Kiedy zabrakło własnej żywności trzeba ją było po drodze zakupić lub zdobyć w inny, mniej szlachetny sposób. Trudno się dziwić, że chłopi i mieszczanie obawiali się przemarszu nawet własnych wojsk, nie mówiąc już o obcych. Gdyż często między żołnierzami a miejscową ludnością dochodziło do awantur i przemocy. Z cała pewnością mieszkańcy Żor i okolicy nie nazwaliby Jana III Sobieskiego „naszym królem” jak uczyniła to informatorka, bo sami byli poddanymi Habsburgów.

Elżbieta Grymel

Komentarze

  • Grymlino. 17 listopada 2021 18:15Było by piyknie, jakby sie odezwali ludzie ze Woszczyc, ze Zgonia a ze Królówki, ci to by nom nabojali, a nabojali! Pozdrowiom Wszyjskich !

Dodaj Komentarz