Wszystko zaczęło się, gdy Tymek miał cztery lata. Niepokojące zmiany zostały wykryte podczas okresowego bilansu, po którym chłopiec został skierowany na szczegółowe badania. Jak mówią rodzice Tymka, później wszystko potoczyło się już błyskawicznie.
- Następnego dnia znaleźliśmy się na oddziale onkologii dziecięcej w Katowicach. Guz był ogromny, nieoperacyjny, otaczał aortę i tętnice biodrowe, uciskał moczowód. Biopsja potwierdziła diagnozę: neuroblastoma przestrzeni zaotrzewnowej. Natychmiast włączono chemioterapię - podkreślają.
Po sześciu cyklach chemioterapii możliwa była operacja. Gdy wydawało się, że Tymek wraca do zdrowia okazało się, że jego węzły chłonne wokół naczyń biodrowych zostały zajęte przez nowotwór.
- Nasz świat kolejny raz się zawalił. Baliśmy się, jak Tymek zniesie kolejne leczenie. Chemia zniszczyła nie tylko chore komórki, ale uszkadzała cały organizm. Synek musiał walczyć z koszmarnymi powikłaniami. Pomimo wszystko wygrał z chorobą. Wrócił do sióstr i kolegów, poszedł do szkoły, cieszył się życiem. Mieliśmy nadzieję, że koszmar onkologii pozostał dla nas wspomnieniem - mówią rodzice chłopca.
Choroba zaatakowała po raz trzeci. Kolejne leczenie, chemioterapia i radioterapia. Ponowne działania lekarzy dały upragnioną remisję. Lecz by choroba znów nie wróciła, konieczny jest wyjazd do Nowego Jorku i podanie szczepionki anty-neuroblastoma. To wydatek miliona złotych, który przekracza możliwości finansowe rodziny. Fundacja Kawałek Nieba uruchomiła więc zbiórkę środków na leczenie chłopca. W ciągu kilku dni od jej uruchomienia, udało się zebrać ponad 250 tysięcy złotych. To jednak tylko część potrzebnej kwoty.
- Zwracamy się z prośbą o pomoc w uzbieraniu pieniędzy, które już niebawem musimy przelać na konto nowojorskiej kliniki. Pomóżcie nam w tej drodze po zdrowie i życie naszego syna - apelują rodzice Tymka.
Komentarze