Zbiory rodzinne Krystian i Jan Polednikowie z Denisem i Marcelą
Zbiory rodzinne Krystian i Jan Polednikowie z Denisem i Marcelą

W Orzeszu-Mościskach istnieje sekcja Dąbki, powstała z inicjatywy m.in. przedstawicieli rodzin Szrubarzów i Żołneczków, którzy do dziś są jej filarem. Obecny prezes Adam Żołneczko gry z waletami w roli głównej nauczył się od taty Bogdana. A potem zaczął chodzić na treningi sekcyjne do baru Stanisława Szrubarza, gdzie poznał jego córkę Annę, swoją przyszłą żonę. – Ona wprawdzie nie grała, ale poznaliśmy się jednak przy kartach – wspomina pan Adam.

Nauki dziadka

Państwo Żołneczkowie mają troje dzieci: córkę Wiktorię, już dorosłą, oraz synów Pawła i Franciszka. Starszy ma lat 15, młodszy 12 i obaj interesują się skatem. – W klubie jest też 14-letni Tomek Szrubarz, siostrzeniec mojej żony, kuzyn Franka i Pawła. Gry zaczął ich wszystkich uczyć dziadek Stanisław, gdy byli dziećmi. Pawła skat zajmuje mniej, Tomek woli piłkę, ale Frankowi idzie bardzo dobrze. Wystawialiśmy go nawet do drużyny ligowej, dużo jeździmy po turniejach, a Franek zajmuje wysokie miejsca – relacjonuje ojciec, który w 1998 roku wywalczył mistrzostwo Polski juniorów. Bardzo by się cieszył, gdyby jego sukces powtórzył Franek lub Tomek.

Chłopiec zwrócił już uwagę szkaciorzy, którzy żartują, że bez oporów mówi po imieniu nawet starym wyjadaczom. W Mościskach zresztą na skata przychylnie patrzą nawet w podstawówce. Z inicjatywy dyrektorki pan Adam, szef działu strzelniczego w kopalni Budryk, prowadził w placówce skatowe zajęcia, na które przychodziło po kilkanaście osób. – Wszystko przerwała pandemia, ale kiedy sytuacja się uspokoi, być może zajęcia wrócą – uważa pan Adam.

Siła tradycji

U Michaliny i Wojciecha Trybusiów ze Świerklan tradycję zapoczątkował ojciec pana Wojtka, który nauczył grać i syna, i synową, nauczycielkę angielskiego w podstawówce. – Dzieci jeszcze nie było, więc miałam mniej zajęć. I tak mnie ten skat wciągnął, że zapisałam się do klubu Forteca, dwa razy startowałam nawet na mistrzostwach Polski w klasie kobiet. Byłam daleko, ale ważne się odważyłam – relacjonuje pani Michalina. Mąż, górnik w kopalni Zofiówka, cieszył się ze startu żony. Około 10 lat temu Trybusiowie z dziećmi (mają dwóch synów: Mateusza i Łukasza) i rodziną siostry pani Michaliny byli na wakacjach w Bułgarii.

– Tam obserwowaliśmy, jak rodzice grają z wujkiem i postanowiliśmy się nauczyć. Po powrocie obaj zapisaliśmy się do Fortecy – wspominają Mateusz i Łukasz. Teraz Mateusz ma 23 lata i jest na ostatnim roku prawa Uniwersytetu Śląskiego, więc nie ma czasu grać. Ale nie wyklucza, że kiedy skończy studia, znajdzie pracę, ożeni się, wróci do klubu. – Na razie zaczęliśmy uczyć przyszłą synową, czyli Weronikę, dziewczynę Mateusza – uśmiecha się pani Michalina. Natomiast Łukasz, uczeń trzeciej klasy Zespołu Szkół Technicznych w Rybniku, wciąż należy do Fortecy. I ubolewa, że nikt z jego szkolnych kolegów nie gra w skata. – Jeśli już, to grają w pokera – zauważa 17-latek.

Uczeń i mistrz

Wyjątkową rodziną są Wojaczkowie z Jejkowic. Pan Grzegorz, emerytowany pracownik kopalni Marcel, w skata gra od dziecka. Klaudiusz to najstarszy syn, pracownik Urzędu Skarbowego w Rybniku. Łukasz to kolejny syn, jeszcze 24-latek (w styczniu skończy 25 lat), który zaraz po maturze w Technikum Górniczym w Rybniku zatrudnił się w Kopalni Rydułtowy-Anna i pracuje tam do dziś. Kiedy ojciec przyprowadził go na trening sekcyjny do LKS Lyski, miał jedenaście lat. Okazało się, że dobrze sobie radzi, a kiedy zaczął zdobywać medale (w juniorach na arenie krajowej wygrał wszystko, co było do wygrania), skatem, i to z sukcesem, zainteresował się jego starszy brat Klaudiusz. W efekcie wszyscy trzej Wojaczkowie znaleźli się w pierwszym składzie LKS Lyski, który akurat się formował, i stanowią jego trzon do dziś.

Wszyscy w branży pamiętają, że Łukasz był cudownym dzieckiem, ale dziś to mężczyzna, który pracuje na zmiany, gra w koszykówkę chce ułożyć sobie życie. – Klaudiusz natomiast ma już 34 lata, ma sympatię, może zechce się ożenić. W domu gramy rzadkiej niż kiedyś, synowie może więcej z kolegami i na platformach internetowych. Ja i Klaudiusz startujemy w teleturniejach, ale skat zajmuje u nas szczególne miejsce – zdradza Grzegorz Wojaczek. Jak dodaje, ten rok był wybitnie udany i dla Klaudiusza, i dla niego, jako że stanęli na podium indywidualnych mistrzostw Polski. Syn był pierwszy, ojciec trzeci! I to może wcale nie być ostatnie skatowe słowo Wojaczków, gdyż pan Grzegorz z żoną Bożeną mają jeszcze troje dzieci. Ojciec nadzieje pokłada zwłaszcza w synu, który za kilka miesięcy zdaje maturę, więc teraz nie ma czasu. Już jednak poznał tajniki śląskiej gry i może będzie z niego zawodnik.

Zasłużony klan

Monika i Bolesław Gajdowie z Połomi to jeden z najdłuższych stażem klan w skatowej branży. Pan Bolek nauczył się grać od teścia już po ślubie z Moniką, a potem zaczął grywać z ojcem żony i jej bratem Henrykiem. To był impuls dla pani Moniki, która okazała się pojętną uczennicą, a potem zapisała się klubu Jubilat Moszczenica, do którego już wcześniej przystąpił jej mąż. A w 1989 roku wystartowała na mistrzostwach Polski i zajęła trzecie miejsce w kategorii pań. Od tej pory wiele razy stawała na podium IMP zajmując pierwsze, drugie lub trzecie miejsce w kategorii kobiet, a teraz należy do należy do najbardziej utytułowanych zawodniczek w historii PZSkat.

Dziś państwo Gajdowie i ich najstarszy syn Piotr (jedyny z trojga dzieci, który poszedł w ślady rodziców) należą do klubu Forteca Świerklany. Ojciec i syn stanowią trzon pierwszej drużyny ligowej, mama gra w drugim składzie. W domu z synem jednak rzadziej siadają do kart, bo Piotr mieszka daleko, w Pyskowicach, gdzie prowadzi kurzą fermę, a to absorbujące zajecie. – Skat to świetna rozrywka i kiedy obie moje córy wyją za mąż, postaram się nauczyć zięciów, a z czasem może i wnuki – deklaruje Piotr Gajda, który ma w dorobku dwa tytuły wicemistrza Polski. A pan Bolek, emerytowany górnik kopalni Moszczenica, mówi pogodnie, że zawsze cieszył się z sukcesów żony i syna, choć sam nie miał szczęścia na krajowym czempionacie. – Ale wystartujemy razem z synem na najbliższych mistrzostwach Polski, które mają odbyć się w styczniu. Byłbym rad, gdyby udało się nam razem z Piotrem stanąć na podium – przyznaje.

Nowy lider

U Poledników z Krzyżanowic impuls wyszedł od pana Krystiana, który nauczył się grać w barze. Kiedy podrosły jego dzieci, a ma ich dwoje: 14-letniego Denisa i 13-letnią Marcelę, postanowił zainteresować je skatem. – A kiedy zaczęliśmy siadać do kart z dziećmi, uruchomiliśmy mojego tatę Jana, który potrafił grać, tylko miał przerwę z powodu braku towarzystwa. Teraz wszyscy należymy do klubu Krojc, gramy w domu, jeździmy po turniejach, syn od 12. roku życia należy do drużyny ligowej. A dzięki temu mój tata zadebiutował w lidze, mając 70 lat!– relacjonuje pan Krystian.

Jak dodaje, Denis gra także w piłkę, a Marcela i jej młodsza siostra uczą się tańca nowoczesnego w Raciborskim Centrum Kultury. Pan Krystian ubolewa natomiast, że w szkole jego dzieci nikt nie ma pojęcia o skacie. Ktoś rozpuścił nawet plotkę, że Denis uprawia jakiś hazard, więc ojciec, pracownik fabryki BMW w Monachium, musiał iść do nauczycieli i wytłumaczyć, na czym to polega. – Paru kolegów czasem pyta, o co chodzi w tym skacie, ale żaden nie chce się nauczyć – stwierdza Denis, który od 2019 roku (czyli od odejścia Łukasza Wojaczka do grupy open) już dwa razy zdobył tytuł mistrza Polski juniorów. Czy młodzieży m.in. z rodzin, które tu przedstawiliśmy, uda się go kiedyś pokonać? Wszyscy wiedzą, że będzie niezwykle trudno.

Śląskie dziedzictwo

Dr Lucjan Buchalik, dyrektor Muzeum Miejskiego w Żorach, etnolog: – Skat, podobnie jak inne śląskie gry czy zwyczaje, jest oczywiście w sferze zainteresowań etnologów. O ile jednak skatowi nie grozi zapomnienie, o tyle inaczej jest w przypadku np. klipy, bo jeszcze trochę, a nikt nie będzie wiedział, co to takiego i na czym polegało. Próbowaliśmy przybliżać młodzieży dawne obyczaje, w tym np. grę w skata czy też tę klipę, niestety, wszystko rozbija się o pieniądze, gdyż fundusze, jakie dostajemy z miasta, nie starczają nawet na przetrwanie.

Elżbieta Piersiakowa

Galeria

Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt

Komentarze

Dodaj komentarz