fot. Dominik Gajda
fot. Dominik Gajda

Czytałem kiedyś krótkie opowiadanie Bruno Ferrero pt. „Nie ma miejsca w gospodzie”. Jego bohaterem jest 12-letni Guido, tępawy piątoklasista, któremu podczas dorocznego przedstawienia bożonarodzeniowego, przydzielono najmniej wymagającą rolę betlejemskiego gospodarza. Miał tylko szukającym schronienia Józefowi i Maryi powiedzieć: „Gospoda jest zajęta, nie ma miejsca. Idźcie sobie!”. Podczas premiery chłopiec wyrecytował wyuczoną rolę, ale zamiast potem zniknąć ze sceny, stał i patrzył za odchodzącymi. Po chwili prawie płacząc i nie zważając na wręcz głośne podpowiedzi suflera, zawołał: „Zaczekajcie! Wróćcie! Możecie przecież zająć mój pokój”. Pozornie zawalone przez dziecinnego Guido przedstawienie było dla wielu najbardziej bożonarodzeniowym, jakie widzieli.

Wielokrotnie powracałem do tego opowiadania, bo w wyjątkowy sposób ukazuje najgłębszy sens świętowania Bożego Narodzenia. Czy często nie jest tak, że przeżywamy swojego rodzaju teatr? Budujemy barwne dekoracje, odgrywamy swoje „świąteczne role”, a potem życie ze wszystkimi swoimi mrokami wraca na dawne tory? Może trzeba wzorem Guido spróbować zmienić bieg historii przynajmniej własnego życia?

Nie byłoby tych świąt, gdyby Bóg nie przyszedł do ludzi w Osobie Dziecka. A przyszedł z jedynym pragnieniem: aby Go przyjąć. Aby przyjąć miłość, z którą przychodzi. W kościołach w te dni słyszymy ewangeliczne zapewnienie: „Wszystkim tym, którzy Je przyjęli dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi” (J 1,12). Narzucają się w tym miejscu jeszcze inne słowa Jezusa: „Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje” (Mk 9,37).

Dla mnie, jako człowieka wierzącego w Jezusa płynie stąd prosta wskazówka na życie - zapraszam Jezusa do mojego życia (szczególnie dzieje się to w Komunii św.), po to, by potem dzielić się z tymi, wśród których żyję - czasem, pracą, talentami, dobrym słowem, cierpliwością… Gdy w relacjach międzyludzkich zamiast tych postaw doświadczamy wyzysku, obojętności, odrzucenia, agresji, przemocy - cierpimy. Tak mówi o tym jedna z naszych kolęd: „ A dzisiaj czemu wśród ludzi tyle łez, jęków, katuszy? Bo nie ma miejsca dla Ciebie w niejednej człowieczej duszy” (Nie było miejsca dla Ciebie).

Jakże chciałbym życzyć każdemu czytającemu te słowa odkrycia, że świętowanie Bożego Narodzenia nie jest jakąś przerwą w naszej codzienności, jakimś oderwaniem do codziennych spraw, ale może stać nieustanną inspiracją do codziennego stawania się darem dla innych. Najpierw dla najbliższych dla rodziny, a potem dla każdego człowieka, który stanie na drodze mojego życia. I znowu przychodzi mi na myśl fragment innej, tym razem bardzo współczesnej kolędy napisanej przez ks. Gralaka: „Jakże chciałbym, aby co dzień było Narodzenie Boże: by Maryją były matki, a Dzieciątkiem wszystkie dziatki, każdy ojciec był Józefem – by śpiewali jednym echem: „Myślę o Tobie, Boże, myślę o miłości Twej”.

 

Ojciec Radomir Buchcik OFM

Galeria

Image alt

Komentarze

Dodaj komentarz