Jestem jednym z 31 posłów popierających te regulacje prawne. Kiedy czytam raporty Ministerstwa Zdrowia informujące o setkach osób umierających codziennie z powodu koronawirusa, nie mam najmniejszych wątpliwości, iż postępuję słusznie. Moim obowiązkiem jest również wyjaśnianie tej wydawało by się oczywistej kwestii, nawet gdy w odpowiedzi słyszę argumenty w rodzaju - „wiemy gdzie mieszkasz” lub „przyjdziemy po ciebie”. W czasie pandemii powinniśmy chronić nie tylko swoje życie, ale także życie innych ludzi i temu właśnie ma służyć proponowany projekt ustawy. W myśl jego zapisów, pracodawca będzie miał prawo sprawdzić certyfikat covidowy lub wysłać pracownika na testy.
Powtarzać będę do znudzenia, że nie jest to akt „segregacji sanitarnej”, lecz prawo nas wszystkich do bezpieczeństwa sanitarnego. To nasze prawo do bezpieczeństwa w miejscu pracy, przychodni, szpitalu, ale także w sklepie, restauracji czy chociażby u fryzjera. Czy bez znaczenia jest dla nas fakt, że badający nas lekarz na pewno jest zaszczepiony, podobnie jak ekspedientka podająca nam żywność w sklepie?
Zdaniem osób protestujących ostatnio przed moim biurem, proponowana ustawa jest niezgodna nie tylko z polskim, ale nawet z prawem międzynarodowym. Trudno więc będzie wytłumaczyć decyzję rządów Włoch czy Francji, które wprowadziły obowiązek legitymowania się paszportem covidowym nie tylko w miejscu pracy, ale co gorsza we wszystkich miejscach publicznych. Jeszcze dalej posunęli się Niemcy, gdzie pracodawca ma obowiązek dopuszczać do pracy tylko osoby zaszczepione. To dopiero przykład bezprecedensowego ataku na wolność i swobody obywatelskie.
Każdy ma prawo publicznie wyrażać swoje opinie i poglądy, ważne jednak, by były one zgodne jeżeli nie ze zdrowym rozsądkiem to chociaż z faktami naukowymi. Nie jest to już kwestia prawa, lecz odpowiedzialności za słowa i czyny.
Komentarze