fot. pexels.com
fot. pexels.com

Elżbieta (imię zmienione) miała męża, który był uzależniony od dopalaczy oraz narkotyków. Dostrzegła to trzy lata przed jego odejściem. Wcześniej dobrze się krył. Jak każda współuzależniona, próbowała różnych metod: próśb, gróźb, dawania ultimatum. Za wszelką cenę próbowała mu pomóc, chciała walczyć o normalne życie dla nich.

Były momenty nadziei na zmianę, ale mąż łatwo popadał w stany depresyjne i od razu sięgał po wspomagacze humoru, więc wszystko zaczynało się od nowa. Były ośrodki, psychiatrzy, leki, terapie – ale to wszystko na pokaz, na chwilę. Sięgał po używki coraz częściej, znikał z domu na długie godziny, na całe dni… - przyznaje Elżbieta.

Miał nieudaną próbę samobójczą, po której trafił do szpitala na obserwację oraz odtrucie. Zdecydował się leczyć, ona mu wierzyła. Ostatecznie jednak popełnił samobójstwo.

Jak zniosła pogrzeb? Bardzo ciężko, ale miała wsparcie rodziny i przyjaciół. Dzięki nim się nie załamała, nie pozwolili jej na to. Pomagali jej przez cały czas i robią to do teraz.

Jak wspomina męża? Nie myśli już o nim po upływie kilku lat. Zastanawia się jedynie, jak mogła tak żyć, znosić to wszystko, dawać się tak traktować. Dziwi się, czemu wcześniej nie przerwała związku.

Czy przechodziła proces żałoby? Odpowiada:

A jest coś takiego? Każdy żałobę przechodzi tak jak potrzebuje, tyle ile jest mu to potrzebne, na żałobę nie ma terminu. Żałoba to kwestia indywidualna, życie toczy się dalej.

Czy myślała o nowym partnerze? Nie myślała. Organizowała nowe życie – swoje oraz dzieci. Zajmowała się domem, pracą, dziećmi. Dużo płakała, a jednocześnie uspokajała i wspierała jak mogła swoje pociechy. Pragnęła, żeby mimo wszystko były szczęśliwe; żeby miały szczęśliwy dom. Ludzie powtarzali jej, że potrzeba czasu, ale nie wierzyła im. Okazało się jednak, że mieli rację. Czas pomógł na wszystko spojrzeć inaczej, z boku.

Często wchodziła na fora i czaty w internecie dla wdów, szukając tam pocieszenia, możliwości wylania swoich smutków, a także czytania historii innych – by dowiedzieć się, co będzie dalej, jak będzie później.

Po ponad pół roku spontanicznie założyła konto na portalu randkowym. Nie oczekiwała zbyt wiele. Pisali do niej różni mężczyźni, proponowali spotkania, ale nie czuła się wystarczająco gotowa. Raz odpisała na jedną z kilku wiadomości i rozpoczęła się długa korespondencja. Odważyła się i umówiła na spotkanie. Nie żałuje – to była miłość od pierwszego wejrzenia. Dziś to jej narzeczony, a ona w końcu jest szczęśliwa. Dzieci mają tatę i mamę, a ona ma wspaniałego mężczyznę, którego kocha. Nie musi już żyć w ciągłym napięciu, stresie.

Mam po prostu normalny związek. Idę do przodu. Życie z moim mężem nauczyło mnie być twardą i odporną na przeciwności. Obecnie odczuwam spokój, stabilizację oraz spełnienie marzeń – przyznaje Elżbieta.

Komentarze

Dodaj komentarz