W ostatnią niedzielę swój pierwszy domowy mecz w 2022 roku rozegrali siatkarze Volleya Rybnik. Był to też kolejny debiut przed własną publicznością Wojciecha Kasperskiego, trenera, który zastąpił z początkiem nowego roku Dawida Hołdę. Rybniczanie zmierzyli się z Hutnikiem Wandą Kraków, z którą w I rundzie wyraźnie przegrali.
Spotkanie w Rybniku od początku toczyło się jednak pod dyktando miejscowych. Volley prowadził 4:2, po bloku Staniendy gospodarze mieli już 3 pkt więcej i tę przewagę do końca inauguracyjnej partii tylko powiększali. Po ataku Konrada Bangrowskiego rybniczanie wygrali I seta 25:15. Drugi był bardziej wyrównany, jednak od stanu 12:12 to ponownie Volley zaczął dominować na parkiecie. Rybniczanie dobrze spisywali się w polu zagrywki, skutecznie przyjmowali, przez co rozgrywający mógł dokładnie obsługiwać swoich ofensywnych siatkarzy. Po 50 minutach gry miejscowi prowadzili już 2:0 w setach. Trzecia partia i jak się później okazało ostatnia, to już zdecydowana dominacja podopiecznych Wojciecha Kasperskiego. Znakomicie w tej części gry spisywał się Krystian Bangrowski i po jego serii w polu zagrywki rybniczanie prowadzili już 23:12, by ostatecznie wygrać tego seta do 17. i cały mecz 3:0.
Bez wątpienia był to najlepszy występ rybnickiej drużyny w tym sezonie. Z dobrej strony pokazał się Mateusz Kukulski, który wrócił do Volleya po kilku miesiącach przerwy. Jest więc nadzieja, że rybniczanie zaczną regularnie punktować i utrzymają dla Rybnika II ligę.
W następnej kolejce Volley zagra ponownie w roli gospodarze. Tym razem w sobotę, 29 stycznia zmierzy się z MOSiR-em Dębica, z którym w I rundzie przegrał 1:3. Jeżeli siatkarze Kasperskiego utrzymają dyspozycję z ostatniej niedzieli, mogą realnie myśleć o kolejnych ligowych punktach.
Volley Rybnik – KS Hutnik Wanda Kraków 3:0 (25:15, 25:21, 25:17)
Volley: Mateusz Kukulski, Rafał Stanienda, Mateusz Kaczmarczyk, Konrad Bangrowski, Krystian Bangrowski, Mariusz Jajus, Mateusz Holesz (libero), Michał Inerowicz, Bartosz Miklewicz, Adam Łapuszyński, Jakub Kulig, Kacper Karuzel.
Komentarze